Parafianie przeciwko przeniesieniu proboszcza. Kuria ich nie słucha
19 kwietnia 2013
Wierni z parafii św. Łukasza nie zgadzają się z decyzją biskupa, który niespodziewanie dla wszystkich postanowił odwołać ich proboszcza. Ludzie szukają pomocy wszędzie, jednak kuria nie zamierza niczego wyjaśniać.
- Zwracamy się z prośbą o pomoc i nagłośnienie sprawy odwołania naszego proboszcza Grzegorza Rowickiego z parafii św. Łukasza Ewangelisty na Kępie Tarchomińskiej. Odwołanie to nastąpiło w bardzo pilnym trybie, w sposób i z powodów całkowicie dla nas niezrozumiałych - tak potraktowano wspaniałego człowieka i kapłana, który poświęcił wiele lat życia idei budowy kościoła duchowego i materialnego w naszej dzielnicy. W naszym przekonaniu władze Kościoła powinny wspierać takich kapłanów. Pomagać a nie karać - bo przecież nie ma ich zbyt wielu - napisali w e-mailu do redakcji mieszkańcy Nowodworów.
Dodają też, że jedynym zarzutem stawianym księdzu jest niedokończenie budowy nowego kościoła, finansowanego jedynie z datków parafian - ludzi młodych i zadłużonych po uszy, spłacających kredyty za mieszkania na nowych osiedlach: Tarchomin i Nowodwory. Byliśmy dość mocno zaskoczeni tym, że zalety księdza Grzegorza w oczach kurii są wadami (np. nadmierne przywiązanie do parafian, zbytnia emocjonalność) - relacjonują parafianie.
- Nasz ksiądz może nie postawił jeszcze budynku nowego kościoła, ale - co dużo ważniejsze - stworzył wspaniały kościół duchowy. Do małej kaplicy przychodzi coraz więcej ludzi, a na msze św. przyjeżdżają też mieszkańcy z innych parafii, aby posłuchać jego kazań - opowiadają.
O odejściu księdza parafianie dowiedzieli się podczas niedzielnej mszy. Usłyszeli, że na Nowodworach ksiądz zostanie już tylko 10 dni. Co ciekawe, ludzie zostali pozbawieni nawet możliwości kontaktu z ks. Grzegorzem, co potęguje ich żal i rozgoryczenie. Skąd taka walka o księdza?
- Mimo licznej rzeszy wiernych w swojej parafii prawie każdego pamięta z imienia i nazwiska, potrafi indywidualnie odnieść się do każdego, mając w pamięci jednostkowe sprawy, kłopoty, pasje. Jego poczucie humoru sprawia, że także dzieci chętnie uczestniczą w mszach i życiu parafii - mówią mieszkańcy.
Kuria: decyzje zapadły
Niestety, póki co liczne próby rozmów z kurią biskupią kończą się fiaskiem.
- Odwiedziliśmy kurię na Floriańskiej, gdzie na powitanie natrafiliśmy na opór ze strony portiera, który próbował nie dopuścić nas do nikogo. Po dłuższym czekaniu, przyszedł do nas ksiądz sekretarz, przyjął pismo i poinformował, że decyzje zapadły i nic nie wskóramy. Dyskusja z księdzem sekretarzem trwała ponad godzinę, ale niestety nic konstruktywnego nie wniosła. Byliśmy dość mocno zaskoczeni tym, że zalety księdza Grzegorza w oczach kurii są wadami (np. nadmierne przywiązanie do parafian, zbytnia emocjonalność) - relacjonują mieszkańcy, którzy interweniowali też wyżej - u kardynała Kazimierza Nycza.
- Tu znów natrafiliśmy na problemy w samym dotarciu do miejsca, gdzie można złożyć pismo. Po rozmowach z kilkoma księżmi, udało się nam dotrzeć do osobistego sekretarza kardynała Nycza. Czekamy na ustalenie terminu spotkania z kardynałem. Ponowimy również próbę umówienia bezpośredniego z biskupem Hoserem - zapowiadają.
Jeśli i to nie pomoże, spróbują jeszcze wyżej - u Nuncjusza Apostolskiego Celestino Migliore.
Mur milczenia
Kuria bardzo niechętnie przyjęła pytania dziennikarki "Echa" o księdza Grzegorza, dając nam do zrozumienia, że to "nie nasza sprawa".
- Szanowna pani, to nie jest temat dla mediów - napisał w odpowiedzi na wiele pytań ks. Wojciech Lipka. Nie chciał też udzielić jakichkolwiek informacji na temat planów kurii wobec parafii św. Łukasza i św. Jadwigi (tam ma trafić proboszcz Rowicki). - Proszę chodzić do parafii i słuchać ogłoszeń: nie wychodzę przed orkiestrę - uciął rozmowę ks. Lipka.
W niedzielę 14 kwietnia, w godzinach odprawiania mszy, mieszkańcy zbierali podpisy pod prośbą skierowaną do kurii - o odwołanie wydanej decyzji.
AS