Pała z wychowania
25 maja 2005
Ponad 100 stołecznych gimnazjów dostanie na koniec roku szkolnego cenzurkę. Badania przeprowadzone przez Ośrodek Konsultacji Dialogu Społecznego objęły grupę prawie 20 tys. uczniów, przeszło 2,5 tys. nauczycieli oraz 15 tys. rodziców. Wyniki są zatrważające, ale czy zaskakujące?
A może winny system?
- Jak poradzi sobie moje bardzo wrażliwe dziecko w nowej szkole bez zaprzyjaźnionych koleżanek? - pyta mama uczennicy szkoły podstawowej z Targówka. - W szkole podstawowej ma zaprzyjaźnioną grupę oraz wychowawczynię, którą ceni, ponieważ zna ją od małego - dodaje. Podobne odczucia ma licealistka z Bródna. - Byłam pierwszym rocznikiem po reformie - wspomina. - Moje gimnazjum było w tym samym budynku, co podstawówka, do której chodziłam i kiedy mój rocznik ją kończył, nie było jeszcze ścianek działowych i uczyli nas nauczyciele z podstawówki, którzy po prostu przeszli do gimnazjum. Następne roczniki nie znały już nauczycieli z gimnazjum, więc nie czują przed nimi żadnego strachu i wchodzą im na głowy - dodaje.Dla wielu obecne zachowanie dzieci w szkole jest konsekwencją przeprowadzonej reformy oświaty i wprowadzenia gimnazjum po szóstej klasie szkoły podstawowej. Jak podkreślają psychologowie, na początku gimnazjum młody człowiek chce sobie wyrobić pozycję w nowej grupie, próbuje imponować, sięgając po niekiedy bardzo nietrafione sposoby typu papierosy, alkohol czy bezczelne odzywki do nauczycieli, wzbudzające podziw kolegów. Problemem pozostaje jednak brak przygotowania części pedagogów do radzenia sobie z tą, tak naprawdę nową, sytuacją.
Kontakt z rodzicami coraz trudniejszy
Bezsprzecznie największy wpływ na dzieci powinni mieć rodzice. To oni są odpowiedzialni za wychowanie, nie szkoła. Nawet najlepszy, najbardziej zaangażowany pedagog nie pomoże dziecku, jeśli spotka się z obojętnością rodzica. - Problem alkoholu u młodzieży przerabiałam wielkokrotnie w swoim gimnazjum. Z mizernym skutkiem - przyznaje jedna z warszawskich nauczycielek na forum internetowym. - Jeśli poczuję alkohol u ucznia, dyrektor nie godzi się na wezwanie policji. Jedyne, co mi zostaje, to wezwać rodziców. Czasem wcale nie mają czasu przyjść do szkoły. Wiedzą, że jeśli nie przyjdą, to dla nich lepiej. Zwykle odbywa się to tak, że uczeń idzie sobie do domu za wiedzą rodziców, którzy potem mówią, że nauczyciel się pomylił, a dziecko nie piło. Jeśli już przyjadą, to jest rozmowa, zwykle również z pedagogiem, obniżenie oceny, jeśli to nikt ważny i... na tym się kończy. Szkoła nie ma narzędzi do ukarania. Kuratorzy sądowi takich osób mają na pęczki! Nie są w stanie nic zrobić, jeśli brak współpracy z rodzicami - przyznaje.Co dalej?
Raport o warszawskich gimnazjach nie ujawnił w zasadzie nic nowego. To, że młodzież pali i pije, wiedzą wszyscy. Niedobrze, że pojawiło się społeczne przyzwolenie dla tego procederu. Gorzej, że z kupnem wszelkich używek (także marihuany, ekstazy czy haszyszu) nie mieli problemów w szkołach. Dyrektorzy obawiają się listy najgorszych gimnazjów, która może powstać jako rezultat badania, przez co rodzice nie będą chcieli posyłać do nich dzieci. Problemy w gimnazjach nawarstwiają się z dnia na dzień. Być może badanie pozwoli przyznać, że problemy są i to nie tylko wśród młodzieży. To rodzice i nauczyciele nie stanęli na wysokości zadania, nie dzieci.stroja