Ospa, tyfus, antyszczepionkowcy. Tak się żyło w dawnej Warszawie
13 marca 2020
Przed rozpowszechnieniem szczepionek największym zagrożeniem dla naszego miasta były choroby zakaźne. Mimo to ruch antyszczepionkowy ponad 100 lat temu miał się świetnie.
"Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie" modlili się dawni Polacy. Nie inaczej było w Wawrze... Dzieje miasta, topografia, Statystyka ludności".
Straszna ospa
- Ospa pochłania jeszcze w Warszawie w ostatnich czasach 3-5 ofiar na 10.000 mieszkańców, gdy w Niemczech, na przykład, gdzie zaprowadzono od szeregu lat obowiązkowe szczepienie tej choroby, ogranicza się ona do kilku zaledwie wypadków na całem terrytoryum - pisze Dziewulski. - Szkarlatyna i tyfus zabierają również znaczną liczbę ofiar i wypadki śmierci wywołane przez te choroby w Warszawie zmniejszają się znacznie wolniej, niż w innych większych miastach.
Intuicja autora była znakomita: pójście śladem Niemiec okazało się drogą do sukcesu. Dziewulski tego nie dożył, ale ospa prawdziwa przeszła już - za sprawą upowszechnienia szczepień - do historii medycyny. Tyfus (dur brzuszny), na który w 1909 roku chorowało 16 warszawiaków na 100 tysięcy, dziś znamy tylko z książek. Z kolei zachorowań na szkarlatynę (płonicę) jest dziś... trzykrotnie więcej, niż w roku 1909. Dwa lata temu choroba nieoczekiwanie wróciła do Polski, jednak dziś jest znacznie mniej groźna - wywołujące ją paciorkowce typu A nie mają szans z antybiotykami.
Zabójczy nieżyt kiszek
- Z innych chorób największą ilość ofiar zabierały i zabierają w Warszawie: zapalenie płuc, suchoty płucne, nieżyt żołądka i kiszek, uwiąd schyłkowy, organiczne wady serca, rak, zapalenie nerek, osłabienie wrodzone - wylicza Dziewulski. - Organiczne wady serca i rak dają coraz większe odsetki śmiertelności.
Wśród przyczyn śmierci warszawiaków wymieniano także odrę, koklusz, diabetes, czyli cukrzycę, syfilis i... "konwulsye". W 1910 roku w mieście odnotowano przypadek malarii. Najbardziej szokujące jest jednak zestawienie ówczesnej zachorowalności na choroby zakaźne i pasożytnicze z dzisiejszą. Rozwój medycyny sprawił, że w ciągu jednego stulecia spadła ona 49-krotnie.
Antyszczepionkowcy wiecznie żywi
Choć już w XIX wieku było wiadomo, że szczepionki działają, są bezpieczne i przyczynią się do radykalnej poprawy jakości życia, przeciwników nie brakowało. W 1903 roku ukazała się książka księdza Wincentego Pixy, spowiednika z kościoła Mariackiego w Krakowie, pt. "O krzyczącej niedorzeczności i strasznej szkodliwości szczepienia ospy".
Już na pierwszej stronie można było znaleźć - mówiąc językiem współczesnym - mem zestawiający rysunki dziecka "przed i po szczepieniu". Kolejnych 200 stron ksiądz Pixa poświęcił pseudonaukowym i religijnym argumentom, mającym świadczyć o rzekomej szkodliwości szczepionek. Niektóre stwierdzenia były równie absurdalne, jak dzisiejsze teorie antyszczepionkowców.
- Powszechne, niestety, u młodzieży szkolnej zepsucie moralne (onanizm) wedle opinii lekarzy (Barnette, Wolf itd.) ma swoją przyczynę często w szczepieniu ospy, bo jadowita materja podrażnia narządy płciowe i przyśpiesza płciową dojrzałość - przekonywał ksiądz z Krakowa.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl