Oklejacze swoje...
12 października 2007
Plakaty z przystanków można wywozić ciężarówkami! Niektóre miasta powiatu legionowskiego radzą sobie z tym problemem lepiej, inne - gorzej
- Przystanek komunikacji miejskiej to nie słup ogłoszeniowy - mówi Leszek Ruta, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego, mieszkaniec Legionowa. - Ma on służyć przede wszystkim pasażerom oczekującym na autobus czy tramwaj. Ma ich chronić przed wiatrem, deszczem, śniegiem. Ma dostarczać informacji o rozkładzie jazdy. Niestety, często takie informacje są zasłonięte przez naklejane nielegalnie plakaty.
- Oni w ten sposób zarabiają na życie - mówią niektórzy. Ale przecież można równie dobrze zatrudnić ludzi do rozdawania ulotek. Chociaż, nie oszukujmy się, zarówno jedna, jak i druga forma reklamy coraz bardziej drażni odbiorców.
Na niektórych przystankach firmy mogą umieszczać reklamy w specjalnych gablotach. Może sprzedaż miejsc reklamowych po przystępnych cenach to sposób - przynajmniej na niektórych oklejaczy?
... a paragrafy swoje
W świetle kodeksu wykroczeń umieszczanie reklam w miejscu publicznym, bez zgody zarządzającego tym miejscem podlega karze grzywny do 1,5 tys. zł lub ograniczenia wolności. Za niszczenie cudzego mienia można dostać nawet 5 tys. zł grzywny. Mało kiedy jednak wobec oklejaczy wyciągane są jakiekolwiek konsek-wencje.Za ochronę przystanków ustawowo odpowiedzialne są służby porządkowe: a więc policja i straż miejska. Podobno trudno jest jednak udowodnić firmie, że zle-ciła nielegalne naklejanie reklam na przystankach lub złapać oklejacza na gorącym uczynku. Wydaje się, że służby porządkowe po prostu bagatelizują to zjawisko, nie od dziś przecież wiemy, że dla chcącego nic trudnego, a odpowiednie paragrafy są.
ZTM zamierza na własną rękę walczyć z oklejaczami. W ich łapaniu mają po-magać ochroniarze. - Niedawno otworzyliśmy oferty w przetargu na agencję ochro-ny. Jednym z wielu zadań ochroniarzy będzie ochrona mienia ZTM, a więc ściąganie plakatów oraz niedopuszczanie do naklejania nowych - powiedział "Echu" rzecznik prasowy ZTM Michał Powałka. Ochroniarze będą jeździć komunikacją miejską i ra-diowozami w Warszawie i jej najbliższej okolicy. - Apelujemy także do mieszkań-ców, aby zwracali uwagę osobom nalepiającym plakaty, będziemy wdzięczni za zrywanie ich z przystanków. Liczymy na zniechęcenie firm do tego typu praktyk. Ostatecznie apelujemy także do firm, aby zaprzestały tego procederu - mówi rzecznik. Trudno jednak uwierzyć, żeby ktoś posłuchał tego apelu. Niektóre firmy chcą mieć reklamę bez kosztów, więc nie zrezygnują z naklejania. Zdążyli się także do takiej formy ogłaszania przyzwyczaić.
W Nieporęcie mogą, w Legionowie nie
Z problemem oklejania przystanków poradziła sobie gmina Nieporęt - i to bez służb porządkowych. Przystanki są tam własnością gminy, na każdym znajduje się zakaz naklejania ogłoszeń i plakatów, zaś obok stoją tablice, na których można umieścić reklamy. Proste, ale skuteczne.W Legionowie jest dużo gorzej. Tablice przy przystankach nie wystarczają oklejaczom, którzy atakują także miejskie wiaty. Firmy sprzątające przystanki nie nadążają ze sprzątaniem. Czasem w oczyszczaniu pomagają odbywający karę są-dową przestępcy. Legionowska straż miejska łapie dziennie nawet po kilku okleja-czy i wlepia im mandaty. Niektóre firmy są jednak szczególnie uciążliwe. Naklejają ogłoszenia w nocy, gdy strażnicy miejscy nie pracują.
Milena Zawiślińska
Oklejacze - ta plaga szerzy się w miastach od kilkunastu lat. Nie odstraszają ich karteczki "Naklejanie ogłoszeń będzie karane". Niszczą nie tylko przystanki, lecz także klatki schodowe i przyrodę. Często naklejają reklamy w miejscach, w któ-rych nikt ich nie przeczyta - np. na drzewach...
Legionowo |
Nieporęt |