Ogień przy Łuckiej. Co dalej z kamienicą Włodawera?
9 września 2015
W ubiegłym miesiącu zrujnowane kamienice przy Łuckiej płonęły dziewięciokrotnie. Jedna z nich to bezcenny zabytek z XIX wieku.
Wschodni fragment Łuckiej robi niesamowite wrażenie: po stronie nieparzystej ciągnie się mur nieczynnej od lat 80-tych fabryki (dawnych Zakładów Platerniczych Norblinów), po parzystej - kamienice budowane stopniowo od XIX wieku do II wojny światowej. Trzy z nich, noszące numery od 10 do 14, są własnością samorządu. Właściciel budynku, którego nazwisko znają tylko wolscy urzędnicy, wciąż nie zabrał głosu publicznie i nie wiadomo, czy stać go na przeprowadzenie niezbędnych prac. Powstały przed wojną, ale nie uznano ich za cenne obiekty, nie znajdują się w rejestrze zabytków (choć Łucka 14 jest w gminnej ewidencji zabytków). Zarząd dzielnicy zamierza je sprzedać. A to prawie na pewno oznacza, że czeka je w przyszłości rozbiórka. W zupełnie innej sytuacji jest kamienica przy Łuckiej 8.
Zbudowano ją w latach 70-tych XIX wieku na zlecenie przedsiębiorcy Abrama Włodawera i jest najstarszą istniejącą do dziś kamienicą czynszową na Woli. Przetrwała obie wojny światowe, ale w czasach komunizmu - tak jak wiele innych XIX-wiecznych czynszówek - została pozbawiona "burżuazyjnych" zdobień fasady i popadła w ruinę. Zakład Gospodarowania Nieruchomościami zaniedbał kamienicę Włodawera do tego stopnia, że zaczęła grozić zawaleniem, więc dyrekcja ZGN próbowała przekonać ministra kultury, że... należy skreślić kamienicę z rejestru zabytków. Dziś historyczny dom znów jest własnością prywatną (został zwrócony właścicielom trzy lata temu), ale jego stan wciąż jest opłakany.
Po ostatnich pożarach warszawski konserwator zabytków Piotr Brabander nakazał zabezpieczenie kamienicy przed warunkami atmosferycznymi do końca listopada, zaś w przyszłym roku wzmocnienie i odgrzybienie murów oraz inne prace, mające zabezpieczyć kamienicę przed dalszą dewastacją. Właściciel budynku, którego nazwisko znają tylko wolscy urzędnicy, wciąż nie zabrał głosu publicznie i nie wiadomo, czy stać go na przeprowadzenie niezbędnych prac.
W ostateczności prezydent miasta może - na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków - wydać decyzję o zabezpieczeniu kamienicy "w formie ustanowienia czasowego zajęcia do czasu usunięcia zagrożenia", lub nawet wywłaszczyć właściciela, jeśli budynkowi grozi zniszczenie. Czy w przypadku kamienicy Włodawera sprawa zaszła już tak daleko? Ekspertyzy co prawda nie ma, ale umieszczone przy budynku ostrzeżenia "grozi zawaleniem" i "zakaz wstępu, grozi śmiercią" brzmią źle.
Dominik Gadomski