REKLAMA

Białołęka

historia »

 

Od "Młodych" i "Kleksa" do "Echa Białołęckiego"

  21 stycznia 2013

alt='Od "Młodych" i "Kleksa" do "Echa Białołęckiego"'

"Na godz. 6 pp wyznaczono zebranie Koła. Miano obmyśleć Charakter i nazwę własnych wypocin. Już o godz. 7 min 15 było przeszło 5 osób, po upływie niespełna 40 min obecnych było 14 stóp (wolę liczyć na stopy niż na głowy). Zagaił "On". W krótkich słowach wśród ogólnego zainteresowania (pestkami słonecznika) przedstawił potszebę wydania własnego pisma, poczem przystąpiono do obioru nazwy. Warunek: Brzmienie rdziennie polskie, krótkie i charakteryzujące życia w Kole. ???....... Ogniwo? Koło? Kółeczka? Kołowacizna? Kleks? Żyd? Srul?... Ein Moment? To i owo? Pocięgiel? Głos zabierali: Majsterek, Łazarz, Katarzynka, Inźynierewer, Mały na końcu biały, Trzynasty Apostoł, Fauna, Jagniątko, Sabóhna, Ali Baba. Wybrano: "MŁODZI". (pisownia oryginalna)

REKLAMA

Tak oto niejaka Surojadka w pierwszym, wrześniowym numerze relacjonowała przebieg zebrania młodych społeczników ze Srebrnej Góry i Wiśniewa. Odbyło się ono w 1933 roku, a pisany na maszynie, odbijany na powielaczu i sprzedawany po 20 groszy miesięcznik "Młodzi" był - jak sama nazwa wskazuje - głosem młodzieży z Wiśniewa, Piekiełka, Płud, Henrykowa i Białołęki Dworskiej.

Oddajmy głos naczelnemu, Włodzimierzowi Rydzewskiemu, i jego redakcji: "Witajcie młodzi. To my. Koło Młodzieży w Wiśniewie zwracamy się do Was z braterskim pozdrowieniem. Dość zastoju! Dość ciszy i bezczynności. Wielkim i mocnym głosem wołamy: Witajcie Młodzi! Żyjemy o miedzę a nie znamy siebie. Obojętność gorzej niźli mur chiński dzieli nas uporczywie. Pociskiem wspólnych celów przebijmy tę straszną ścianę i spójrzmy na siebie - swoi, lecz z tamtej strony pola."

Uśmiechacie się Państwo? Ja też, bo chociaż forma archaiczna, to treść jak najbardziej aktualna. "Redakcji MŁODYCH zależy bardzo na przezwyciężeniu nieśmiałości i innych skrupułów. W ten sposób będzie można nawiązać łączność wśród młodzieży i zadokumentować, że młoda generacja naszych okolic nie zasklepia się, lecz działa".

Boom z początku wieku

Ten młodzieńczy zapał doskonale odzwierciedla atmosferę części białołęckich osad w końcu lat 20. ubiegłego wieku. Wówczas rozpoczęła się parcelacja Wiśniewa, a nieco później Srebrnej Góry. Stosunkowo tania ziemia, dobre połączenie z Warszawą kolejką wąskotorową, cisza i zieleń przyciągały ludzi różnych profesji, zmęczonych wielkim miastem. Skala przemian była imponująca. W samym Wiśniewie w 1939 roku mieszkało już - bagatela - ponad 1500 osób - najwięcej spośród wszystkich ówczesnych osad i wsi, tworzących dzisiejszą dzielnicę.

Prawdopodobnie już w 1928 roku nowi mieszkańcy założyli Koło Przyjaciół Wiśniewa, a rok później Towarzystwo Przyjaciół Osiedla Srebrna Góra, Wiśniewa i okolic, które doprowadziło w 1937 roku do bezprecedensowego wydarzenia - elektryfikacji osiedla. Przy stowarzyszeniu gimnazjaliści i studenci zawiązali 20 lipca 1930 roku Koło Młodzieży Szkolnej (rok później przemianowane na Koło Młodzieży w Wiśniewie). Jego dorobek jest imponujący: zorganizowano bibliotekę u sióstr Felicjanek, założono sekcję sportową, organizującą mecze siatkówkowe i pingpongowe z Ordonem, Płudami, Choszczówką, Józefowem i Jabłonną, powołano sekcję dramatyczną (5 premier w ciągu 3 lat!) i drużynę harcerską, prowadzono zimowe świetlice dla dziatwy, urządzano zbiórki pieniędzy dla ubogich i odczyty historyczne, no i wreszcie w 1933 roku założono organ prasowy "Młodzi", który ukazywał się przez ok. 2-3 lata.

W połowie lat trzydziestych Koło stało się częścią Polskiej Macierzy Szkolnej - organizacji wywodzącej się jeszcze z okresu zaborów, stawiającej sobie za cel podniesienie poziomu edukacyjnego, kulturalnego i moralnego młodego pokolenia. Wówczas "Młodych" zastąpił miesięcznik "Kronika", w redagowanie którego włączały się - jak pisze pani Cecylia Rydzewska - "całe rodziny", a następnie kwartalnik "Nowiny". Z lektury tych ostatnich wyłania się porywający obraz szeroko zakrojonej działalności społecznej, obejmującej tereny od Tarchomina i Nowodworów po Szamocin i Tomaszew. Uruchomiono ognisko dla dorastających chłopców, którzy nie uczyli się i nie pracowali, świetlicę dla 60 dzieci, fundowano stypendia, założono chór mieszany, wspierano klub sportowy "Junak"...

Jednak początki białołęckiej prasy lokalnej są jeszcze starsze.

Wstąp do księgarni

Kleks - "dziecię gorliwości literackiej" i ofiara kryzysu

Pierwsza lokalna gazeta na Białołęce - miesięcznik ilustrowany "Kleks" w formacie A5 - pojawiła się już w marcu 1930 roku. Była pisana i rysowana... ręcznie, atramentem, a następnie powielana w kilkudziesięciu egzemplarzach. Cena numeru, podobnie jak w przypadku "Młodych", 20 groszy, ale nęcono czytelników 10-groszowym rabatem w przypadku prenumeraty kwartalnej. W pierwszym numerze (jeszcze bez rysunku na okładce) redaktor J.H. Wróblewski i wydawca w imieniu Koła Przyjaciół Wiśniewa oraz szesnastolatek Wojciech Zawadzki, tak wyjaśniali oryginalną nazwę: "Na papierowych skrzydłach leci do Was, kochani Czytelnicy, nasz miesięcznik. Na śnieżystej szacie niesie plamę atramentową... Kleks - szepną Wasze usta. I zgadliście. Kleks jest godłem naszem, kleks, który powstał pod piórem autora, chcącego zadośćuczynić Waszym wymaganiom. Jest on dziecięciem gorliwości literackiej. Mało, ale dobrze i regularnie - pod tem hasłem powstało pismo nasze."

I rzeczywiście, każdego pierwszego dnia miesiąca wychodził nowy numer, który przynosił całe bogactwo tekstów: relacje z wycieczek, poezję studentów, autorskie opowiadania młodzieży, materiały historyczne, patriotyczne, literackie, komunikaty dotyczące życia koła i podejmowanych akcji, ale również dowcipy. Mnie spodobał się najbardziej: "Szczyt poświęcenia - przyjść na zebranie Koła jeszcze przed rozejściem się członków".

Od czerwca 1930 roku Karol Malinowski publikował cykl tekstów pt. "MY", które miały "wprowadzić 'starych' w krainę myśli i marzeń" młodzieży. W jednym z nich rezolutnie zauważał: "Zarzucacie nam, Szanowni Starsi, że nie mamy ideałów. Twierdzicie, że my, silni i wysportowani - obróciliśmy całą swoją uwagę właśnie na ten sport, na gimnastykę i zabawy... Nim choć w paru słowach na wasze zarzuty odpowiem, pozwólcie najpierw zaznaczyć, że przecież nasze sposobnie zależy w znacznej części właśnie od Was - naszych rodziców i wychowawców".

Ocalałe egzemplarze "Kleksa" i "Młodych" będą dostępne w Wirtualnym Muzeum Białołęki. Fundacja Ave poszukuje osób, które z własnego dzieciństwa lub opowieści krewnych pamiętają pierwsze gazety lokalne na Białołęce.

O tym, jak gigantyczną pracę społeczną musieli wykonać członkowie Koła, świadczy relacja z otwarcia pierwszej biblioteki: "W szafie, niebędącej naszą własnością, spoczywa na półce 40 książek i 80 numerów pism. W sali ss. Felicjanek około 20 dzieci, sporo gości z Warszawy - nikogo, dosłownie nikogo ze stałych mieszkańców Wiśniewa, no i zarząd K.P.W. Dwa krótkie przemówienia - z jakim zdziwieniem patrzą w nas oczy dzieci, przeważnie niewiedzących, o co to chodzi - i rozpoczynamy wydawanie."

Ostatni numer "Kleksa" ukazał się w czerwcu 1931 roku. Jak wyjaśnia redaktor naczelny A. Sieczkowski powodem zamknięcia była... nierentowność: "Technika jego wydawania przynosi deficyt. Koło Przyj. Wiśniewa nie może go dłużej pokrywać". Ale zapał młodych ludzi nie poszedł na marne. Włączyli się aktywnie w tworzenie i działanie Koła Młodych Tow. Przyjaciół Osiedla Srebrna Góra-Wiśniewo. Zresztą wspomniany Wojciech Zawadzki, założyciel Koła Przyjaciół Wiśniewa, to jedna z najważniejszych postaci w dziejach Białołęki. W okresie II wojny światowej jako student Wydziału Humanistycznego UW, prowadził w Wiśniewie z bratem, nauczycielem geografii, tajne komplety. Nie zważając na niebezpieczeństwo, codziennie w swoim domu przyjmowali... trzy klasy!!! Do dziś uczniowie Zawadzkiego, który patronuje Gimnazjum Nr 121 w Piekiełku, tytułują go z szacunkiem "Profesorem".

REKLAMA

Ciąg dalszy

Przyznam, że kiedy w trakcie zbierania materiałów do Wirtualnego Muzeum Białołęki, natrafiłem na zniszczone egzemplarze "Kleksa", wzruszyłem się. Wydawany przez Fundację Ave młodzieżowy "Aveciarz" również zaczynał od powielaczowej wersji, jako gazetka białołęckiego chóru Avetki. Przez ponad 10 lat w każdy piątek przez pół dnia kserowaliśmy kilkadziesiąt stron, aby w czasie wieczornej próby 50 egzemplarzy świeżych informacji, żartów, zdjęć mogło trafić do kilkunastu rodzin i inspirować, pobudzać, zachęcać, integrować... Przypadek?

Pierwszą gazetą lokalną, która pojawiła się na Białołęce po II wojnie światowej i trwa do dzisiaj jest "Echo Białołęckie". Ma opinię jednego z najlepszych tytułów w skali regionu i cieszy się ogromnym zainteresowaniem czytelników.

Bartłomiej Włodkowski
Autor jest białołęckim aktywistą i popularyzatorem historii, prezesem Fundacji Ave

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024