O co chodzi z parkingiem w Płudach?
12 października 2018
Kilkuletnie negocjacje władz miasta z PKP PLK w sprawie budowy parkingu pod wiaduktem nie przyniosły żadnego rezultatu. O przyczyny i możliwe rozwiązania zapytałem w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa.
Kilka tygodni temu wraz z posłem Pawłem Lisieckim spotkaliśmy się z ministrem Andrzejem Bittelem, osobą odpowiedzialną za kolej na terenie całej Polski. Zarówno wiadukt przy stacji Płudy, jak i teren pod nim są obecnie w użytkowaniu wieczystym PKP Polskie Linie Kolejowe. To ta spółka w 2012 zakończyła budowę wyczekiwanego od lat obiektu. Niestety nie zadbano wówczas o budowę normalnego parkingu między filarami budowli. Temat odłożono na później.
"Później" trwa jednak do dziś. Aby powstał parking, miasto musi przejąć teren od PKP PLK. Będzie to bowiem inwestycja miejska. W tracie kończącej się właśnie kadencji wielokrotnie pytałem w ratuszu o stan negocjacji. Za każdym razem słyszałem tylko, że "trwają".
A jak wygląda to z perspektywy ministerstwa? W listopadzie 2012 roku PKP w piśmie do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz oświadczyło, że jest gotowe przekazać nieodpłatnie na rzecz miasta wiadukt oraz teren pod nim, w zamian za zrzeczenie się praw do odszkodowania za nieruchomości, które przed rozpoczęciem budowy stanowiły własność miasta. Do dnia dzisiejszego Biuro Mienia Miasta i Skarbu Państwa nie przekazało żadnej odpowiedzi w tej sprawie. Najprawdopodobniej dlatego, że korespondencja trafiła do Biura kilka tygodni po "zmianach organizacyjnych" spowodowanych aferą reprywatyzacyjną. Pracownicy zapewne mieli wtedy poważniejsze problemy, niż wiadukt na Białołęce...
Mało tego. Okazuje się, że stołeczny magistrat jest zainteresowany tylko terenem pod parking i nie ma woli przejęcia całej inwestycji (wzdłuż której biegną przecież ulice Bohaterów oraz Klasyków - czyli drogi miejskie, po których jeżdżą autobusy). Nie chce po prostu mieć na głowie dodatkowego obiektu do utrzymania i konserwacji. Jest to najwidoczniej tylko wymówka, aby nic nie robić. Na terenie Warszawy można wskazać inwestycje, które zostały przejęte przez miasto w całości.
Do ucywilizowania parkingu potrzebna jest zatem tylko dobra wola i chęć działania ze strony miasta. Tymczasem urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz potrafią wymagać tylko od mieszkańców. Ile razy już słyszeliśmy, że jakaś droga, chodnik czy kanalizacja mogą zostać wybudowane, jeżeli właściciel za darmo odda część potrzebnego gruntu? Miasto i dzielnica powinny jako pierwsze wykazywać dobrą wolę w stosunku do mieszkańców. Dopiero potem w stosunku do deweloperów.
Piotr Gozdek
Radny Dzielnicy Białołęka
piotrek.gozdek@gmail.com