Nowa koalicja chce odwołać burmistrza Bemowa
24 listopada 2017
Radni Bemowa powołali nową przewodniczącą rady, ale dotychczasowy przewodniczący twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca, bo trwa trzymiesięczna przerwa w obradach. Pracownikom biura rady nie pozwolono obsługiwać sesji, na której 14 radnych odwoływało przewodniczącego, a prezydent Warszawy sprawia wrażenie jakby udawała, że o niczym nie wie.
- Obrończyni sądów i demokracji znów pokazuje, że demokrację i wyroki sądów ma w głębokim poważaniu - komentuje sytuację na Bemowie jeden z polityków warszawskiej Platformy. - Prostą drogą idziemy ku przegranym wyborom - dodaje.
Sytuacja na Bemowie bardziej przypomina republikę bananową, niż normalnie funkcjonujące urzędy w państwie demokratycznym.
Hanna Gronkiewicz-Waltz kontra demokracja
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz jeszcze przed Bożym Narodzeniem zapowiedziała, że nie przekaże pełnomocnictw nowemu zarządowi Bemowa. Burmistrz Krzysztof Zygrzak nie ma wątpliwości, że takie postępowanie pani prezydent jest niezgodne z prawem.
Dlatego czternastu radnych podpisało się pod pismem do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz i przewodniczącej rady miasta Ewy Malinowskiej-Grupińskiej, w którym zwracają uwagę na nieprzestrzeganie prawa przez odwołanego przewodniczącego rady Marka Cackowskigo i informują o zwołaniu sesji w celu odwołania burmistrza Michała Grodzkiego. Jednocześnie proszą, aby przypomnieć pracownikom bemowskiego urzędu, odpowiedzialnym za nagłośnienie i prawidłowy przebieg sesji, o ich obowiązkach.
- Uchwały podjęte na sesji zostały zgodnie ze statutem przekazane do rady oraz prezydenta m.st. Warszawy i dotychczas w żaden sposób niezakwestionowane - mówi Łukasz Lorentowicz, radny Bemowa. - Dlatego kolejnym krokiem jest złożony przez 14 bezpartyjnych radnych wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej w celu odwołania burmistrza Michała Grodzkiego z PiS.
Tymczasem Marek Cackowski (również PiS) twierdzi, że nie został odwołany, bo ogłosił trzymiesięczną przerwę w obradach i nadal zajmuje gabinet przewodniczącego rady. Jego postępowanie popiera zarząd dzielnicy, - Obrończyni sądów i demokracji znów pokazuje, że demokrację i wyroki sądów ma w głębokim poważaniu - komentuje sytuację na Bemowie jeden z polityków warszawskiej Platformy. - Prostą drogą idziemy ku przegranym wyborom - dodaje.który uważa, że przerwa w sesji została ogłoszona zgodnie ze statutem dzielnicy. Tymczasem wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w analogicznej sprawie, jaka miała miejsce na Białołęce, mówi wyraźnie, że przewodniczący rady nie może ogłosić przerwy, jeśli w porządku obrad jest punkt o odwołaniu go z funkcji. Jednym słowem sąd jednoznacznie wypowiedział się, że taka obstrukcja jest niedopuszczalna.
- Sesja odbędzie się na początku kolejnego tygodnia i nie zmienią tego żadne manipulacje prawne stosowane przez koalicję PO-PiS dla obrony zajmowanych stanowisk - dodaje Łukasz Lorentowicz. - Bemowo nie pozwoli sobie na powtórkę sytuacji Białołęki, gdzie interes partyjny przez wiele miesięcy uniemożliwiał radnym zmianę zarządu, czyli wykonanie zadania, do którego są prawnie i demokratycznie zobowiązani.
(red)
.