Nasi ludzie
5 kwietnia 2007
Podróże komunikacją miejską są niezwykle przyjemne, a czasem nawet zabawne. Tak właśnie było w ostatni piątek.
Mniej więcej w połowie drogi jeden z mężczyzn oświadczył na cały głos, że mu się chce. Kolega doradzał mu załatwienie potrzeby w autobusie, ale ten, widocznie bardziej kulturalny (lub po prostu mniej pijany) stwierdził, że tak nie można i że musi wysiąść (próbował także wyważyć kopniakami drzwi autobusu w czasie jazdy, ale mu się nie udało). Polecił swojemu koledze, żeby na następnym przystanku przytrzymał autobus, aby ten nie odjechał zanim on zdąży się załatwić.
Jak ustalili, tak zrobili. Jeden z mężczyzn stanął jedną nogą na schodku auto-busu, a drugą na chodniku i skutecznie uniemożliwiał odjazd, aż do stosownej chwi-li. Kierowca wprawdzie próbował zamknąć mężczyznom drzwi przed nosem, za co został przez nich nawyzywany, zaś budka, która oddziela go od pasażerów dostała kilka kopniaków. I na tym się skończyło. Mężczyźni dojechali spokojnie na miejsce. Kierowca nie wezwał straży miejskiej. Wysłużony ikarus po tej przygodzie wyglądał co prawda trochę gorzej, ale tak naprawdę przecież nic niepokojącego się nie stało.
Swoi ludzie, swój klimat!
mz