Najkrótsza uliczka na Bemowie? Poznajcie Kołczana i historię Górc
13 listopada 2015
Jest tak krótka, że jej nazwa nie mieści się na planie Warszawy. Oto Kołczana - chyba najkrótsza ulica stołecznego Bemowa. Zanim jednak się pojawiła na mapie, nosiła zupełnie inną nazwę i sąsiadowała ze... stawem!
Ulica Kołczana ma kilka metrów długości, kawałek chodnika, dom o numerze policyjnym 17 i nawet jedną latarnię. Wysoki numer parterowego domu wskazuje, że kiedyś była to dość długa ulica. Bo była. I nosiła inną nazwę.
Tramwaj i bieda-domki Do budowy domów w Górcach najczęściej posłużyły cegły pochodzące ze zburzonej Warszawy i inne materiały zdobywane w każdy możliwy sposób. Powstało więc wiele murowanych parterowych i piętrowych czy wręcz drewnianych domków, budowanych najczęściej przez dawnych mieszkańców pobliskich zburzonych dzielnic Warszawy.
Kiedyś nie było tych wszystkich bloków, sklepów, budynków użyteczności publicznej. Górce były podwarszawską miejscowością, która co prawda aspirowała do stołeczności, ale niezmiennie daleko jej było do Marymontu, Powązek czy nawet Jelonek. To była rolnicza wieś - żyło się tu z uprawy warzyw. Przed wojną i zaraz po niej mieszkańcy pracowali w gospodarstwie C. Ulrich przy Górczewskiej, albo mieli własne szklarnie. Ostatnie zostały rozebrane pod budowę trasy ekspresowej przez Bemowo. Jeszcze w latach pięćdziesiątych było to daleko od Warszawy, ale jednak w jej administracyjnym obrębie. Ulicą Dywizjonu 303 turkotały wagoniki tramwaju linii 20, która jako ostatnia linia tramwajowa zachowała jeden tor i mijanki. Tak linię tramwajową na Szosie Fortecznej (dziś ul. Dywizjonu 303) zapamiętał Jerzy Kasprzycki, który jechał do Boernerowa jeszcze przed Powstaniem Warszawskim. "Osiedle to znajdowało się jeszcze wtedy daleko poza granicami Warszawy, ale dojeżdżało się tam sprawnie tramwajem linii bodaj 22-B z placu Teatralnego. Już sama podróż była emocjonującym przeżyciem. Po minięciu pętli na końcu ulicy Obozowej tramwaj wtaczał się na jednotorowy szlak z mijankami, ułożony jak na kolei na podwyższeniu, usypanym z kamiennego grysu. Również turkot przypominał odgłosy kolejowe, bo szyny rozdzielał odstęp większy niż w mieście. Kończyło się ono wówczas zdecydowanie wcześniej niż dzisiaj: tylko do wysokości ulicy Elekcyjnej (dziś Erazma Ciołka) sięgała zwarta zabudowa, dalej na południe dopiero widoczne na horyzoncie szklarnie zakładów ogrodniczych Ulrycha przerywały nieśmiałą zieleń zagonów truskawek, drzew i krzewów owocowych, o tej porze zaledwie rozchylających zawiązki liści. Potem tramwaj przejeżdżał obok bezładnego skupiska bieda-domków w Górcach i Maryninie, mijał w pobliskich Grotach stare forty porosyjskie i skręcał dość ostro na północ w kierunku wyraźnie zarysowanych nad młodym lasem ażurowych wież" - wspominał Kasprzycki na łamach "Życia Warszawy". Ażurowe wieże to nic innego jak maszty transatlantyckiej stacji nadawczej, które dały Polsce łączność radiową z Ameryką.
Domy z materiałów rozbiórkowych
Górce roku 1958 roku były małą osadą. Ot, zaledwie parę ulic: Żeńców, Siodlarska i jej przedłużenie Dzierżawna, Zaborowska, Gromadzka, Dębicka, Szlifierska, Kluczborska oraz Radlińska. Do momentu przyłączenia wsi do Warszawy ulica Szlifierska nazywała się Bałtycka, Dębicka - Zakopiańska a Kluczborska - Kaszubska. Od północy biegła Dywizjonu 303 z linią tramwajową, zaś od południa - Górczewska z autobusem linii 109 mającym pętlę przy Osiedlu Przyjaźń. Ulice były gruntowe, względnie wyłożone sześciokątną kostką - trylinką. Oświetlenia ulic nie było, a zabudowę stanowiły pół wiejskie, pół przedmiejskie domy. "W tamtym okresie, tak jak i w latach późniejszych, dostęp do materiałów budowlanych był bardzo utrudniony. Uzyskanie przydziału nawet z pobliskich cegielni przez osobę prywatną graniczyło z cudem. Dlatego do budowy domów w Górcach najczęściej posłużyły cegły pochodzące ze zburzonej Warszawy i inne materiały zdobywane w każdy możliwy sposób. Powstało więc wiele murowanych parterowych i piętrowych czy wręcz drewnianych domków, budowanych najczęściej przez dawnych mieszkańców pobliskich zburzonych dzielnic Warszawy. Architektura powstających domków nie była na pewno wyszukana, ale pozwoliła na szybkie znalezienie dachu nad głową dla uchodźców" - wspominał Janusz Andziak na łamach Cyfrowego Archiwum Bemowa.
Staw źródłem Rudawki
W północnej części osiedla, między Dębicką a Wieśniaczą znajdował się staw. Ulice mają tu lekko ukośny bieg, ponieważ wytyczono je wzdłuż brzegu zbiornika. Tu swój początek miała zresztą Rudawka - potok płynący przez Powązki, Słodowiec i Marymont, po którym dziś prawie nie ma śladu. Lata sześćdziesiąte przyniosły kolejną zmianę nazw ulic. Gromadzka stała się częścią Zaborowskiej, Dzierżawną przemianowano na Siodlarską a Radlińską na Kołczana. Do dziś zachował się tu tylko jeden domek, pod numerem 17, ale na ogrodzeniu wciąż wisi tabliczka z czasów Gomułki. Po stawie nie ma śladu - zajmują go ogródki działkowe i gołębniki. Starych Górc też już nie ma - większość domów najpierw zastąpiły bloki, a to, co ocalało, zostało zniszczone podczas budowy alei Obrońców Grodna.
Przemysław Burkiewicz