Nagrania tylko dla policji
31 sierpnia 2002
Nasz czytelnik dachował. Wezwał pomoc z telefonu komórkowego korzystając z linii 112. Poinformował o wielkiej plamie oleju, przez którą stracił panowanie nad kierownicą. Najszybciej przyjechała firma, która zajęła się usuwaniem plamy. Na policję trzeba było długo poczekać.
Nasz Czytelnik nie jest zadowolony z postawy policjantów, którzy wmówili mu, że najlepiej będzie jak przyjmie mandat. Twierdzili, że to przyspieszy uzyskanie pieniędzy za samochód z firmy ubezpieczeniowej. Kiedy następnego dnia otrząsnął się z szoku, uznał że funkcjonariusze poszli na łatwiznę. - Wrobili mnie. Kiedy już wynegocjowałem z nimi jak najmniejszą kwotę, długo zastanawiali się pod jakie przepisy mandat "podciągnąć". O plamie oleju nawet nie wspomnieli w swoich notatkach. Postanowiłem odwołać się od kary i złożyć na nich skargę - mówi Czytelnik "Echa". - Chciałem przede wszystkim odsłuchać, co dokładnie mówiłem przez telefon zgłaszając wypadek. Okazało się to niemożliwe.
- Zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś twierdzi, że zgłoszony sygnał został zlekceważony albo, że reakcja była inna od oczekiwań osoby, która dzwoniła - mówi Anna Kędzierska z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. Każdemu przysługuje prawo złożenia skargi. Należy to uczynić na piśmie skierowanym do inspektoratu Komendy Stołecznej Policji przy ul. Nowolipie 2.
- Wszystkie skargi są wnikliwie rozpatrywane przez specjalistów z inspektoratu - dodaje Anna Kędzierska. - Podstawą do weryfikacji zgłoszonej sprawy jest oczywiście drobiazgowe odsłuchanie nagranego zgłoszenia i zbadania, co po nim uczyniono. Dlatego też skarżący powinien podać w miarę możliwości precyzyjnie datę zgłoszenia oraz jego treść. Po dokonaniu analizy inspektorat udziela obywatelowi odpowiedzi pisemnej. Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego ma na to 30 dni. W razie stwierdzenia niedopatrzenia ze strony funkcjonariusza, może być wszczęte przeciw niemu postępowanie, a zgłaszający zostanie przeproszony - twierdzi policjantka.
Skargi tego typu zdarzają się sporadycznie. Część z nich to niesłuszne roszczenia, bywa jednak także, że wina leży po stronie funkcjonariusza.
- Jestem pewien, że mówiłem o plamie oleju - twierdzi Czytelnik. - Policjanci jej "nie zauważyli". W raporcie napisali "nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze" i uznali mnie winnym zdarzenia. A przecież ewidentna wina jest po stronie zarządcy drogi. Nie rozumiem, dlaczego prawo do odsłuchania taśmy ma tylko policja. Przecież to otwarte drzwi do nadużyć. Plama sprzątnięta, nie ma jej w raportach. Mogą mi też wmówić, że nie powiedziałem o niej dzwoniąc pod 112. Jak zatem dochodzić swoich racji? - pyta Czytelnik.
I trudno nie przyznać mu racji. Opisywana sytuacja wzbudza podejrzenie, że policjanci nie chcieli dopuścić do sytuacji obciążania zarządcy drogi winą za wypadek.
Brak możliwości odsłuchania nagrania przez osobę zainteresowaną stawia pod znakiem zapytania uczciwość procedury odwoławczej. Niestety.
Bartek Wołek, aga