Na złość mieszkańcom wyciął ostatnią brzozę
7 grudnia 2007
Nie tak dawno pisaliśmy o tzw. przycince drzew na ulicy Kawy. Robotnicy, którzy przeprowadzali tę czynność, dzięki stanowczej postawie mieszkańców zostawili jedno drzewo. Była to brzoza.
- To było zrobione złośliwie - mówią mieszkańcy. - Prezes wspólnoty na pewno zdążył zapoznać się z pismem, jakie u niego złożyliśmy w sprawie tego nieszczęs-nego drzewa. Minęło bowiem pięć dni od momentu, gdy byliśmy w administracji z postulatem - dodają.
- Dopiero, gdy ukazało się "Echo" z artykułem o naszych biednych drzewach, ta sama ekipa, która dokonywała "przycinki" przyjechała z powrotem i zaczęła za-bezpieczać miejsca, w których poucinano gałęzie czy korony. To jedyna rzecz, jaką uczyniono. Mamy wielki żal, że mimo naszych starań i próśb ostatnie piękne drze-wo również zostało okaleczone. Przecież ono w żaden sposób nikomu nie przeszka-dzało, ani tym bardziej nie zagrażało bezpieczeństwu - oburzają się mieszkańcy.
19 listopada przeprowadzona została inspekcja drzew. W skład komisji weszli urzędnicy wydziału ochrony środowiska dzielnicy Bemowo, a przy kontroli obecny był prezes wspólnoty Janusz Wojtowicz. Ustalono, że przycinka odbyła się niezgod-nie ze sztuką przycinania drzew.
- Urząd dzielnicy przygotowuje decyzję o ukaraniu wspólnoty - mówi rzecznik władz Bemowa Krzysztof Zygrzak.
Mieszkańcy oburzają się, że za wandalizm zostanie ukarana wspólnota, a nie sam prezes. - Przecież to była jego decyzja - mówią. - Wspólnota to my wszyscy, a my przecież od początku walczyliśmy w tej sprawie z prezesem. A w rezultacie zo-staniemy ukarani za coś, do czego dopuścić nie chcieliśmy.
- Niestety tak skonstruowane jest prawo. Na to wpływu nie mamy - mówi rzecznik. - Pocieszeniem dla wspólnoty jest to, że kara zostanie nałożona w zawie-szeniu na okres trzech lat, ale tylko pod warunkiem, że drzewa na wiosnę odbiją. Jeżeli tak się nie stanie, to karę wspólnota będzie musiała zapłacić - dodaje.
Mieszkańcom pozostaje więc jak najszybsze zwołanie nadzwyczajnego zebra-nia i odwołanie prezesa, za decyzje którego będą musieli płacić wszyscy. Człowiek, który robi na złość mieszkańcom nie powinien zarządzać ich mieniem.
Agnieszka Pająk-Czech