Na imieninach księdza Jana
4 lipca 2008
To był dla wszystkich uczestników III Konkursu Recytatorskiego Twórczości ks. Jana Twardowskiego niezwykły, piękny i ogromnie pracowity dzień.
* * *
- Zapomni o mnie ten, kto wiersze czyta - powiedział ks. Jan Twardowski z takim przekonaniem i tak głośno, że aż podskoczyłam, a kolorowe anioły czuwające ogromnym stadem nad wszystkim, co się dzieje w Jego wikariatce, zadrżały i zako-łysały się. I te na ścianach, i te koło klęcznika, i te nieopodal pieca, i te stojące na podłodze.
- Veto! Veto! - zawołałam. - Napisał ksiądz to nawet w wierszu i teraz mówi takie okropne brednie, bo chce pewnie, by go chwalić. Kto zapomni, kiedy wszyscy księdza czytają? - słowa, którymi zasypywałam mówiącego poetę, krzyżowały się z Jego.
- Kto to czyta? Nie jestem poetą! Tylko... tylko taki ksiądz, piszący wiersze! Ta-ki mamut na balu! Odstraszam! Co ty wygadujesz? Kto to czyta? Po co te wszystkie och! i ach! na mój niegodny temat?!
- Dam ja księdzu ochy i achy moje i całej rzeszy tych, co kochają i czytają księdza wiersze i prozę! Ciągle nam mało tego Janowego pisania! To zwyczajne krygowanie! Krygowanie! - krzyknęłam i zamilkłam, czując, że przeholowałam...
Na chwilę zapadło milczenie.
- Zawieziesz mnie do Kamieńczyka? - ksiądz zapytał cichym głosem.
- Zawiozę... do Kamieńczyka zawiozę - wiedziałam, że polskie Loretto pod Ka-mieńczykiem, ukryte nad Liwcem, jest miejscem Jego spowiedzi. - Ale pojedziemy, jak ksiądz odszczeka tego "mamuta", tego "nieudacznika", i "pożal się Boże poetę"!
- Coś ty! Mam odszczekać? Może wejść pod swój stoliczek z lirą? Coś ty? Nie-wykonalne!
- Odszczeka ksiądz! - wykrzyknęłam. - No, może bez gimnastyki pod tym anty-kiem. Te wznowienia - nie dawałam za wygraną - te ciągle ponawiane nakłady, te nowe tomiki i tomy, tłumaczenia na języki obce tego, co ksiądz napisał, tyle listów od wielbicieli...
- Przesada! Przesada, choć nakład, przyznaję, zdumiewający. Wiesz - mówił ksiądz Jan cichym głosem. - Uwierz mi - nie chcę, by uczono o mnie w szkołach, by zmuszano dzieci, młodzież do tego, co Twardowski napisał...
- Nie chcę! - powiedział to z mocą, aż anioły nieco uśpione Jego cichym głosem ocknęły się i nastawiły uszu.
* * *
Zapisałam tę rozmowę w pamięci. Wróciła do mnie podczas przesłuchań III Kon-kursu Recytatorskiego Twórczości Jana od Biedronki, organizowanego przez anima-tora kultury Bartłomieja Włodkowskiego, prezesa Fundacji AVE, radnego Białołęki, a dla mnie po prostu Bartka - renesansowego przyjaciela Księdza Jana. Cieszę się, że do realizacji przedsięwzięcia, promującego całe dobro i piękno Janowej spuściz-ny, udało się Fundacji AVE wciągnąć znaczące grono osób i instytucji - biuro edu-kacji m.st. Warszawy, dyrektorów Białołęckiego Ośrodka Kultury Tomasza Służew-skiego i Domu Kultury Świt Jacka Białka, Instytut Papieża Jana Pawła II.
Jako jurorka widziałam na własne oczy, jak uczestnicy konkursu nie tylko recy-towali, ale autentycznie radowali się, modlili, cieszyli, zamyślali, rozmawiali... wier-szem i prozą Janową: dzieci, młodzież, dorośli. O dziwo, pomimo ogromnej rzeszy uczestników (140 osób!) nie czułam się zmęczona czy znużona.
Przypomnienie tamtej rozmowy przyniosło radosną myśl - w niebie, nasz ko-chany Ksiądz Piszący Wiersze, nasz KPW, ma na pewno taki sam jak w wikariatce stoliczek z lirą.
- Odszczeka Ksiądz! Odszczekuje! - powiedziałam ni z gruszki ni z pietruszki do siebie i pozostałych jurorów i uczestników konkursu.
- Co robi? Kto odszczekuje? Gdzie i kiedy? - pytali, jedni ze śmiechem, inni z niedowierzaniem, jeszcze inni ze znajomością rzeczy.
Gdy piszę te słowa, razem z dr Waldkiem Smaszczem, serdecznym przyjacie-lem Księdza, wydawcą Jego dzieł, literatem oraz Haliną Truss-Uziembło, pedago-giem teatralnym, wyłoniliśmy najlepiej podających sobie i innym Janowe widzenie Boga i człowieka. Trzeba było wybierać, a że wybór był trudny, świadczy fakt, że przyznaliśmy blisko 30 nagród! I choć Bartek trochę się złościł, bo przecież każdy laureat musi otrzymać wspaniałą nagrodę, to nie mogliśmy postąpić inaczej. A poza tym dla nas, opiniujących, zwyciężyli wszyscy uczestnicy konkursu, bo wszyscy oni są bogaci ukochaniem Janowej spuścizny.
Konkurs wieńczyły doroczne Imieniny Księdza Jana. Czarowny, magiczny, wręcz mistyczny wieczór 17 czerwca w Białołęckim Ośrodku Kultury. Bartek ściąg-nął niezwykłego Gościa - zaprzyjaźnioną z kajakami Ave aktorkę Teresę Lipowską, która recytowała wiersze Księdza i opowiadała o swoich z Nim spotkaniach: o ślu-bie, którego jej udzielał, o śmiesznych przypadkach z peruką, o 90-tych urodzi-nach, wreszcie o tym, jak wielokrotnie po kapłańsku i ludzku pomagał na życio-wych zakrętach... Wzruszyliśmy się wszyscy oglądając film "Tak", dokumentujący ostatnie miesiące życia KPW. Był też oczywiście tort. W tym roku w kształcie serca, obsypany pachnącymi płatkami róż, wpisujący się w motto tegorocznej edycji "Miłość daje to czego nie daje".
Ale największym przeżyciem był dla mnie tradycyjny już obrzęd przyjmowania do "rodziny Twardowskiego", podczas którego wszyscy uczestnicy konkursu wspól-nie stają na scenie i nakładają koszulki z nadrukowanymi cytatami z poezji ks. Ja-na. Od tej chwili stają się emisariuszami poetyckiego przesłania. Kiedy zobaczyłam tę stukilkudziesięcioosobową czeredę - i młodych, i starych - poczułam autentycz-nie obecność księdza. Miał rację Bartek, kiedy mówił, iż jest przekonany, że KPW przybywa na każde swoje imieniny, organizowane przez Fundację Ave. Patrzy się, uśmiecha, do wielu wysyła swoje poetyckie listy...
Aldona Kraus
Autorka jest poetką, lekarką, przez 25 lat przyjaźniła się z ks. Janem Twardowskim. W jej aniń-skim domu ksiądz co roku spędzał wakacje. Od pierwszej edycji uczestniczy w pracach jury Kon-kursu Recytatorskiego Twórczości Ks. Jana Twardowskiego.