Mniejsze korki ponad życie?
12 lipca 2016
Mamy w prawie o ruchu drogowym przepis, którego nie przestrzega zdecydowana większość kierowców, czego wynikiem są regularne kolizje, wypadki a czasem nawet czyjaś śmierć. Zdaniem niektórych to znakomity przepis.
Podobno na tych łamach ciągle krytykuję władze Warszawy, raz postanowiłem więc je pochwalić. Zastępca prezydenta miasta Jacek Wojciechowicz wstrzymał decyzję swoich urzędników o likwidacji zielonych strzałek - sygnalizatorów dopuszczających przejazd przez przejście dla pieszych i skręt w kierunku wskazanym strzałką w czasie, gdy kierowca ma czerwone światło. . każdy, kto dużo chodzi po Warszawie wie, co będzie za chwilę: tuż przed nami z impetem przejedzie skręcający w prawo na zielonej strzałce samochód. Czasem auta przejeżdżają o włos przed pieszymi, czasem z piskiem opon hamują. A czasem łamią człowiekowi nogi albo go zabijają. Jak mówią statystyki, zdecydowana większość kierowców traktuje zieloną strzałkę w prawo jak każde inne zielone światło, nie zatrzymując się przed przejściem lub przejazdem rowerowym. Z badań przytaczanych w ubiegłym roku przez posłankę Beatę Bublewicz, nie zatrzymuje się może nawet 99,7% kierowców. Czy ignorowany przez prawie wszystkich przepis, który może prowadzić do wypadków, jest rozsądny?
Rzadko zgadzam się z opiniami byłego radnego Macieja Białeckiego, a mimo to jestem rozczarowany jego felietonem, poświęconym zielonym strzałkom. Pan Białecki słusznie przypomina, że ministerstwo transportu badało sprawę strzałek już w 2008 r., ale najwyraźniej nie wie, że przeprowadzone wtedy badania nie oceniały wpływu tego rozwiązania na bezpieczeństwo pieszych (!), co w mojej ocenie przekreśla ich fachowość. Co więcej, w ciągu ostatnich ośmiu lat lawinowo wzrósł ruch rowerów, a na setkach skrzyżowań powstały przejazdy dla jednośladów. Korzystają z nich nie tylko aktywiści, których pan Białecki w osobliwy sposób obraził ("samotni, uczący się albo i pozostający na utrzymaniu rodziców, mający wiele czasu"), ale osoby w dosłownie każdym wieku. Wystarczy wyjść z domu, żeby to sprawdzić.
Dyskusja o likwidacji zielonych strzałek dotyczy tych skrzyżowań, na których są wyznaczone przejazdy rowerowe. Istnienie przejazdów wielu kierowców ignoruje, w zamian - podobnie jak pan Białecki - apelując do "chodnikowych" rowerzystów, by zsiadali z rowerów przed przejściami dla pieszych. A co z jadącymi zgodnie z prawem, mającymi na przejeździe pierwszeństwo przed samochodami? Czy mają to pierwszeństwo oddawać silniejszym?
"Rower jest dla aktywistów nie tyle środkiem komunikacji, co świętym rydwanem" pisze pan Białecki. Polecam zastanowienie, ilu ludzi powozi rydwanem zaprzężonym w mechaniczne konie, z rykiem i w boskiej chmurze rakotwórczego dymu rozpędzającym lud. Czasem naprawdę warto zejść na ziemię i pokazać nieco empatii. Koniec końców wszyscy jesteśmy pieszymi.
Dominik Gadomski
.