Wypowiedź ministry przywróciła Polakom koszmarne wspomnienia. "Już żałuję"
Wystarczyły dwa słowa minister Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz z rządu Donalda Tuska dotyczące wieku emerytalnego, by Polki i Polacy wpadli w złość. - Niech mnie nawet nie denerwują. Przed wyborami zapowiadali, że nie będą podnosić wieku emerytalnego, a teraz nie dość, że nie zrealizowali tego, co mieli zrobić, to jeszcze chcą, żebyśmy pracowali najlepiej do śmierci - mówi wzburzona Maria, której do przejścia na emeryturę brakuje dwóch lat. Pogłoski o możliwym podwyższeniu wieku emerytalnego wywołują uśmiech tylko u jednej grupy wyborców.
Krakowskie osiedle z wielkiej płyty. Pośrodku niski pawilon, obity blachą falistą. Z rana na zakupy przychodzą tu głównie seniorzy z okolicznych dziesięciopiętrowców. Po południu zaglądają ci, którzy wracają z pracy.
- Drogo? - zagaduję klientkę osiedlowego sklepu, około 50-letnią kobietę, która właśnie zerka na paragon.
- Nic człowiek nie kupi, a tu 20 zł, tu 50 i ja już nie wiem, co ma tyle kosztować - mówi pospiesznie. Dowiaduję się, że pracuje w biurze jako sekretarka. Gdy pytam, ile zostało jej do emerytury, odpowiada: - Jeszcze trzy lata.
- Chyba że się coś zmieni - rzucam, nawiązując do niedawnych słów minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Zapytana o wiek emerytalny w programie Onet Rano, stwierdziła, że wiek emerytalny kobiet w Polsce jest najniższy w Europie, a różnica między wiekiem odejścia na emeryturę mężczyzn i kobiet występuje, poza Polską, tylko w Rumunii.
- Nie wykluczam, że w przyszłości konieczne będzie podniesienie wieku emerytalnego. Jednak na teraz najważniejsze jest, i to na pewno będzie skuteczne, żeby dać seniorom bodźce ekonomiczne i kompetencje - powiedziała Pełczyńska-Nałęcz.
- To już się w głowie nie mieści. Wie pani, ja mam spokojną pracę, nie mamy z mężem dzieci, więc nie będę opowiadać, jaką to jestem styraną życiem matką-Polką na etacie. Ale mój mąż długo łączył dwa etaty, żeby godnie zarabiać i nie wyobrażam sobie, żeby on pracował dłużej. Bo co? Dostaniemy emeryturę, dopiero gdy zamiast w podróże po Polsce czy Europie będziemy mogli sobie co najwyżej po reklamówkę leków do apteki poczłapać? Ja tak nie chcę - mówi kobieta przed osiedlowym sklepem.
Dodaje, że nie sama wizja późnej emerytury ją martwi, ale fakt, że Platforma idzie tą samą drogą, którą raz już zaliczyła. - Żal się robi, bo na nich głosowałam - dopowiada krakowianka i odchodzi.
Dziś, znacznie istotniejszą rolę niż przed 12 laty w społecznym buncie przeciwko reformie systemu emerytalnego odgrywają media społecznościowe. Natychmiast po słowach minister Pełczyńskiej-Nałęcz zaroiło się w nich od krytycznych uwag wobec Koalicji 15 października i wezwań do protestów.
- Bardzo dobrze. Znam osoby, które kibicują tej ekipie. Jednocześnie bardzo odliczają lata do emerytury, bo zostało im niewiele. Bardzo chciałabym, aby ich wybrańcy zrobili im taki prezent i podwyższyli wiek emerytalny - to tylko jeden z licznych komentarzy w sieci.
W mediach społecznościowych roi się też od fałszywych informacji, jakoby rząd już postanowił o podwyższeniu wieku emerytalnego. - Widziały gały, co brały - mówi około 40-letni mężczyzna w roboczym stroju na szelkach, nawiązując do tego, że niczego dobrego po rządzie Donalda Tuska nie mógł się spodziewać.
- Ja z tych wszystkich "plusów" PiS-u nie korzystałem, ale emerytury chciałbym dożyć. Mam więc nadzieję, że z tym podwyższeniem wieku emerytalnego będzie tak jak ze wszystkim w tym rządzie: głupio pomyślą, pokłócą się i nic nie zrobią - wylicza mężczyzna.
Maria mieszka na pograniczu Śląska i Małopolski. - Diabli to wszystko wzięli, więc teraz czekam jeszcze dwa lata do emerytury - mówi 58-letnia Maria. Gdy wspominam wypowiedź minister Pełczyńskiej-Nałęcz, oburza się jeszcze mocniej. - Przed wyborami zapowiadali, że nie będą podnosić wieku emerytalnego, a teraz nie dość, że nie zrealizowali tego, co mieli zrobić, to jeszcze chcą, żebyśmy pracowali do śmierci - grzmi.
Weronika, 58-letnia właścicielka pensjonatu z Podhala, przyznaje, że w październiku głosowała na KO, bo "miała dość PiS". - Dziś trochę żałuję. Kaczyński był, jaki był, ale pieniądze dla ludzi potrafił znaleźć. Mówił, że obniży wiek emerytalny i obniżył. A Tusk? Już się zaczyna gadka, że na nic pieniędzy w budżecie nie ma, a choćby rachunki za prąd mamy coraz droższe. Jeśli oni faktycznie podniosą ten wiek emerytalny lub chociaż zrównają go dla kobiet i mężczyzn, to mam nadzieję, że społeczeństwo PO "wywiezie na taczkach" - podkreśla góralka.
Tym, co różni wyborców koalicji rządzącej od wyborców PiS, gdy pytamy o kwestie podniesienia wieku emerytalnego, to pojawiający się uśmiech. - Może dziwi mnie to, że ludzie byli tak naiwni w październiku i tak dużo zagłosowało na tego notorycznego kłamcę Tuska. Ale wcale mi ich nie żal. Za głupotę się płaci i tyle - mówi Jan, 60-letni wyborca PiS spod Wadowic.
Podobne obawy ma Stanisław, kolejarz ze Śląska, któremu do przepracowania zostało pięć lat. - Ja każdemu swojemu znajomemu, który głosował na PO, Hołownię czy Lewicę mówiłem, że tak będzie. Parę miesięcy po wyborach oni się ze wszystkich obietnic wycofają i wrócą do swojej starej polityki zabierania wszystkiego Polakom. Niestety coraz więcej wskazuje, że się nie myliłem. Żadnej satysfakcji mi to nie daje. Trzeba pogonić ten rząd.
Źródło: onet.pl