Ten kraj już poparł pomysł Trumpa
Prezydent USA Donald Trump ponownie zaskoczył sojuszników z NATO, apelując o zwiększenie wydatków na obronność do 5 proc. PKB. Propozycja wywołała mieszane reakcje wśród członków sojuszu. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius podkreślił, że takie rozwiązanie oznaczałoby dla Niemiec przeznaczenie około 40 proc. budżetu państwa na cele militarne. Włochy również wyraziły sceptycyzm, wskazując na trudności związane z realizacją tego postulatu w czasach kryzysu gospodarczego. Tymczasem Litwa i Estonia już zadeklarowały swoje poparcie dla tej idei - czytamy w Business Insider Polska.
Litwa, która od lat stawia na bliskie relacje z Waszyngtonem, szybko odpowiedziała na apel Trumpa. Kęstutis Budrys, szef litewskiego MSZ, ogłosił, że kraj planuje przeznaczyć od 5 do 6 proc. PKB na obronność w latach 2026-2030. - Trudne czasy wymagają odważnych decyzji i przywództwa. Wzywamy naszych sojuszników do pójścia w tym kierunku - powiedział Budrys. Decyzja ta wpisuje się w długofalową strategię Litwy, która już teraz przeznacza 4 proc. PKB na obronność, co umożliwił uchwalony w grudniu budżet na 2025 r.
Prezydent Litwy Gitanas Nausėda podkreślił, że relacje z USA są kluczowe dla Wilna. - Prezydent Donald Trump rozpoczął i zakończył rozmowę pochwałami dla Litwy - mówił w listopadzie Nausėda. Litwa liczy również na to, że zwiększone wydatki na obronność przyciągną inwestorów z sektora zbrojeniowego. - W ostatnich latach litewski rząd silnie koncentrował się na tym sektorze i zwiększaniu inwestycji na rzecz bezpieczeństwa narodowego. W tym roku zwiększyliśmy je nawet o jedną czwartą - tłumaczył Ignas Marcinkevičius z agencji Invest Lithuania. Dodał, że takie działania mogą przyciągnąć firmy zbrojeniowe, takie jak Rheinmetall czy Northrop Grumman, które już są obecne na Litwie.
Podobne stanowisko zajęła Estonia. Premier Kristen Michal wyraził poparcie dla szybszego wzrostu zdolności obronnych. - Znamy naszego przeciwnika. Tak jak Polska, Łotwa i Litwa muszą dążyć do 5 proc. wydatków na obronę, tak samo musimy my - argumentował Michal.
Nie wszyscy jednak podzielają entuzjazm Litwy i Estonii. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius wskazał, że debata na temat procentów nie przyniesie rezultatów, jeśli nie zostaną wdrożone konkretne działania. Włochy również wyraziły obawy. - Zwiększenie wydatków na obronność w czasach kryzysu gospodarczego jest bardziej skomplikowane - mówił szef włoskiego MON Guido Crosetto.
Litewski ekonomista Aleksandras Izgorodinas zauważył, że Wilno nie obawia się także potencjalnych ceł ze strony USA. - Trump chce domówić się z Europą. I jednym z podstawowych elementów tej amerykańsko-europejskiej umowy jest zwiększenie przez Europę importu z USA. Sądzę, że zostaną podwyższone cła, ale nie na tyle, aby mogły pogrzebać gospodarkę Unii Europejskiej - ocenił Izgorodinas.
Nie brakuje jednak głosów pełnych obaw. Była premier Litwy Ingrida Šimonytė wyraziła zaniepokojenie wpływem Elona Muska na politykę w Europie, wskazując na jego otwarte poparcie dla niemieckiej AfD. - To nie wydaje się krokiem partnera i sojusznika - stwierdziła na antenie litewskiego News Radio. Politolog Saulius Spurga z Uniwersytetu Michała Römera zauważył, że Europa może być przygotowana na negocjacje celne z Trumpem, ale w przypadku zdecydowanych działań w NATO trudno przewidzieć reakcję Unii Europejskiej.
Litwa i Estonia, choć gotowe na zwiększenie wydatków, mogą stać się wyjątkiem w NATO, gdzie wiele państw wciąż z rezerwą podchodzi do postulatu Trumpa.
Źródło: businessinsider.com.pl