Ekspert o ekshumacjach ofiar rzezi wołyńskiej. "Olbrzymia liczba indywidualnych zabójstw"
Andrij Sybiha, szef MSZ Ukrainy, przybył do Warszawy z deklaracją otwarcia drzwi dla polskich prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na Ukrainie. Wspólne oświadczenie polsko-ukraińskie, które przytacza Radosław Sikorski, wydaje się być krokiem w kierunku pojednania, ale czy możemy mówić o przełomie? Profesor Rafał Wnuk, historyk i dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, podchodzi do tych zapewnień z ostrożnym optymizmem.
- Nazwałbym to krokiem w dobrym kierunku, ale nie odważę się jeszcze powiedzieć, że mamy przełom - komentuje sytuację, zwracając uwagę na ogrom wyzwania, jakim jest odnalezienie i godne upamiętnienie ofiar. Z szacunków wynika, że może chodzić o ponad 100 tysięcy osób, rozrzuconych w setkach miejsc, często w anonimowych grobach.
Kwestia praktycznej realizacji tych deklaracji pozostaje otwarta. Sybiha podkreśla prawo każdej rodziny do pamięci o przodkach, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Jak zauważa prof. Wnuk, wiele zależy od tego, jakie oczekiwania postawi strona ukraińska i jakie będą realne możliwości rozpoczęcia prac.
Szef IPN Karol Nawrocki wyraził gotowość do natychmiastowego działania, jednak prof. Wnuk jest sceptyczny co do tempa, jakie sugeruje Nawrocki. - Jest to niezwykle mało prawdopodobne, żeby to wszystko poszło w ciągu 24 godzin - mówi, podkreślając skomplikowanie procesu ekshumacji.
Wymóg wzajemności w badaniach historycznych może okazać się kolejnym wyzwaniem, zwłaszcza w kontekście upamiętniania ofiar ukraińskich. Wnuk zastanawia się, gdzie leżą granice deklarowanej dobrej woli obu stron.
Odnalezienie grobów, zwłaszcza indywidualnych, może być procesem porównywalnym do szukania igły w stogu siana. W obliczu trwającej wojny w Ukrainie nie należy spodziewać się, że informacje o przeszłych tragediach zdominują ukraińską przestrzeń medialną. - Nie spotkałem się z przypadkiem, żeby taka atmosfera sprzyjała pogłębionej refleksji nad ciemnymi stronami własnej przeszłości - zauważa Wnuk.
Źródło: onet.pl