Dramatyczne decyzje, o których się nie mówi. "Jesteście do zalania"
- Waszych domów nie ratujemy - te słowa usłyszeli w ostatnich dniach mieszkańcy Kuźni Raciborskiej. Sprawdziliśmy, jak w praktyce wygląda wybór "mniejszego zła". - Ta decyzja była dramatyczna, ale była najlepszym, co mogliśmy w tamtej chwili zrobić - mówi dziś w rozmowie z Onetem Roksana Pytlik, wiceburmistrz miasta.
Meteorolodzy z niepokojem obserwowali padający w rejonie deszcz, a hydrolodzy poziom wody w położonym 15 km wyżej Zalewie Rybnickim.
Ten ostatni był wypełniony niemal w całości wodą i jeśliby się przelał, miliony m sześc. wody spłynęłoby rzeką Rudą do Odry. Po drodze zalane zostałyby miejscowości Ruda i właśnie Kuźnia Raciborska. Taki właśnie scenariusz miał miejsce w 1997 r. Teraz był na tyle realny, że w poniedziałek (16 września) rano burmistrz Wojciech Gdesz zarządził ewakuację mieszkańców miasta.
Mieszkańcy Kuźni Raciborskiej przez ostatnie dni najedli się jednak sporo strachu. Część z nich miała bowiem świadomość, że jeśli zbiornik zrobi zrzut, to ich domy zostaną poświęcone, by ratować inne zabudowania.
Taka sytuacja miała miejsce przy ul. Sienkiewicza w Kuźni Raciborskiej. - Zdecydowano, że wał stanie po prawej stronie ulicy, dokładnie na jej krawężniku - mówi w rozmowie z Onetem pan Bertold, mieszkaniec Kuźni. - Tym samym zdecydowano się ratować wszystkie domy stojące po lewej stronie ulicy, a te po prawej, w tym mój, skazać na zalanie.
- Ta decyzja była dramatyczna, ale była najlepszym, co mogliśmy w tamtej chwili zrobić - mówi dziś w rozmowie z Onetem Roksana Pytlik, wiceburmistrz Kuźni Raciborskiej. - Zarówno ja, jak i sam burmistrz Gdesz byliśmy wówczas na miejscu. Byli żołnierze WOT, straż pożarna, służby wojewody. Dyskutowaliśmy nad tym, co zrobić, by uratować jak najwięcej domów. Wszystko przemyśleliśmy, przeanalizowaliśmy. Ostatecznie zapadła taka właśnie decyzja o lokalizacji tymczasowego wału. Podjął ją dowódca oddziału strażaków obecnych na miejscu - dodaje.
Źródło: onet.pl