Mieszkaniec Wawra udusił kota drutem? "Dorwałem gnoja"
28 listopada 2019
Pracownicy stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt wykopali ciało kota, który został najprawdopodobniej uduszony drutem przez jednego z mieszkańców. Ten jednak twierdzi, że kot udusił się sam. Teraz zapewne sprawę zbada policja.
Jak przekonują pracownicy Pogotowia, są osamotnieni w swojej walce o prawa zwierząt. To na nich ciąży obowiązek zebrania dowodów, pozyskania ich, zdobycia zeznań świadków, a wcześniej skłonienie ich do tego, aby odważyli się je złożyć. - Wreszcie na naszych barkach jest badanie odebranego zwierzęcia, jego diagnostyka, leczenie. Ze wszystkiego trzeba mieć opinie, notatki itp. Jest to konieczne, by wygrać proces. Policja nam w tym nie pomaga. Sami zdobywamy materiał dowodowy i wtedy składamy zawiadomienie o przestępstwie. Mamy mniej umorzeń i pewność, że każda ze spraw zostanie skierowana do sądu z aktem oskarżenia - informują pracownicy stowarzyszenia. Tym razem było podobnie.
"Policja nam nie pomogła"
Pogotowie dla Zwierząt na swojej stronie opisało sytuację Dowody zebraliśmy za policję, a żadna krzywda wobec zwierzęcia nie może zostać odpuszczona. Z pewnością wpłynie do organów ścigania stosowne zawiadomienie - mówi pracownik pogotowia. kota uduszonego na jednej z posesji w Wawrze. - Otrzymaliśmy informację, że mieszkaniec dzielnicy Wawer zabił kota. Na posesji jednak nie było ciała. Policja nam nie pomogła. Kazała czekać aż 5 godzin na przyjęcie zawiadomienia o przestępstwie. Coraz częściej słyszymy od policji, że nie ma ludzi do pracy. Po prostu trzeba czekać. A my nie możemy czekać. Kolejny więc raz na miejsce zdarzenia pojechaliśmy sami. Sami przeszukaliśmy posesję i znaleźliśmy zakopane ciało kota. Wcześniej zabezpieczyliśmy linkę, którą prawdopodobnie mężczyzna udusił zwierzę. Właściciel posesji twierdził, że kot zaplątał się w drut i utknął w płocie, przez który zamierzał się przedostać. Nie uwierzyliśmy mu - poinformowali na swojej stronie.
"Dorwałem gnoja i zrobiłem z nim porządek"
Do zdarzenia doszło przy ulicy Sęczkowej. To właśnie tam jeden z mieszkańców chwalił się sąsiadom jak "w końcu dorwał gnoja, który poluje na jego gołębie i zrobił z nim porządek". - Pan dość szczegółowo opowiadał, jak zabił kota i gdzie go zakopał. Te informacje dotarły także do nas, stąd wiedzieliśmy, gdzie szukać ciała - opowiada nam jeden z pracowników Pogotowia, który nie ukrywa złości na okrutne postępowanie ludzi wobec zwierząt. - Z wyników sekcji zwłok zwierzęcia wynika, że na głowie kota zaciśnięto linkę, którą my znaleźliśmy na tej posesji. Zdaniem lekarza nie ma możliwości, żeby kot sam się udusił. Wyniki sekcji są jednoznaczne, kotu zaciśnięto na szyi linkę, a nie pokonując siatkę ogrodzenia - mówi pracownik Pogotowia. Zwierzę cierpiało bardzo długo.
Sprawa trafi do prokuratury
Do tej pory nie zostało złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Pracownicy Pogotowia dla Zwierząt nie zamierzają jednak odpuścić tej sprawy. - Dowody zebraliśmy za policję, a żadna krzywda wobec zwierzęcia nie może zostać odpuszczona. Z pewnością wpłynie do organów ścigania stosowne zawiadomienie - mówi pracownik pogotowia.
(DB)