Między nami sąsiadami
10 grudnia 2004
Tylko nieliczni mają zdolność do empatii, czyli do wczuwania się w stan wewnętrzny drugiej osoby. Jednak, aby dobrze funkcjonować w lokalnym środowisku nie potrzeba od razu empatii, wystarczy pokusić się o chociaż odrobinę ludzkiej, sąsiedzkiej życzliwości. I tak pełnosprawny powinien zrozumieć niepełnosprawnego, a niepełnosprawny pełnosprawnego...
- Samochód jest zapisany na mnie, ale mąż nim jeździ, wozi mnie na zakupy i do lekarzy - tłumaczy właścicielka specjalnego miejsca dla niepełnosprawnych. Przyznaje, że czasami miejsce jest puste. - Ale mamy chyba prawo gdzieś wyjechać, to chyba normalne - tłumaczy.
Nie zawsze wykorzystane uprzywilejowane miejsce parkingowe to nie jedyny zarzut pod adresem naszej czytelniczki. Sąsiedzi nie są też zadowoleni z tego, że obok jej miejsca dla niepełnosprawnych stoi ciągle drugi, niewykorzystywany przez rodzinę samochód. - Chcielibyśmy go sprzedać, ale kto go kupi - kwituje krótko nasza czytelniczka jednocześnie podkreślając, że wiele osób trzyma pod blokiem swoje stare auta. - Poprosiliśmy, aby właściciele przestawili ten samochód gdzieś dalej od bloku, aby nie blokował wolnych miejsc parkingowych - wyjaśnia Bożena Smolak. Ta interwencja administracji wydaje się jak najbardziej słuszna, ponieważ każde miejsce przy bloku jest na wagę złota dla jeżdżących codziennie do pracy, odwożących dzieci do szkół czy przedszkoli.
Nasza czytelniczka dowiedziawszy się o niezadowoleniu sąsiadów przyczepiła do znaku przy swoim miejscu parkingowym kartkę tej treści: "Oddam miejsce dla niepełnosprawnych wraz z niepełnosprawnością". Administratorka osiedla podkreśla, że nikt nie zamierza pozbawić kobiety jej przywileju. Jedno jest pewne, w trudnych, parkingowych warunkach tarchomińskiego osiedla konieczna jest sąsiedzka życzliwość. Z jednej i drugiej strony sporu. Tylko wtedy zapanuje zgoda.
Ez