Magdalena Prus: Ostatnio modne są pasożyty
30 stycznia 2015
Od zawsze chciała być lekarzem. W kolorowo oświetlonym, niewielkim domu w lasku w Józefowie, małych pacjentów przyjmuje doktor Magdalena Prus. Opowiada nam o sobie, modach na choroby i błędach rodziców.
- Od zawsze wiedziałam, że zostanę lekarzem, ale najpierw rozważałam psychiatrię, potem internę, kardiologię. Ostatecznie o wyborze specjalizacji zadecydował przypadek a właściwie pediatra, który leczył mnie w dzieciństwie. To on zaproponował mi pracę. Zostałam pielęgniarką na oddziale noworodków - opowiada Magda Prus. Początki nie były łatwe: młoda dziewczyna rzucona na wielką wodę i ogromna odpowiedzialność za nowo narodzone dzieci.
Od Gibraltaru po Józefów
Potem była Akademia Medyczna w Warszawie, szpital w Dziekanowie Leśnym, Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu - to tylko wybrane miejsca, gdzie zdobywała kolejne doświadczenia. Przez dwa lata pracowała też w szpitalach w Wielkiej Brytanii, potem na Gibraltarze. Dzisiaj można spotkać ją w gabinetach Medicover, przychodni w Wieliszewie, wojskowej przychodni przy Zegrzyńskiej w Legionowie i w Józefowie przy ul. Krótkiej, gdzie od jakiegoś czasu prowadzi swój kolorowy gabinet. Ukończyła ponad 30 specjalistycznych kursów, działa w stowarzyszeniach lekarskich i publikuje swoje prace. Niezwykły człowiek o ogromnej pasji do swojego zawodu.
- Ta praca daje mi wielką satysfakcję. Zdarzało się, że ratowaliśmy maluchy, którym nie dawano szans na przeżycie. Takich momentów się nie zapomina - mówi.
A dzisiaj?
- Najbardziej ubolewam nad tym, że rodzice zwyczajnie nie mają czasu oglądać swoich dzieci, przebywać z nimi. Coraz częściej zdarza się też, że posługując się internetem rodzice stawiają swoje diagnozy. I tak "wujek google" tworzy nam kolejnych pacjentów - mówi lekarka.
Opowiada, że nawet chorowanie w tych czasach podlega modom. Raz na jakiś czas matki, na fali rozmów z sąsiadkami, po przestudiowaniu szeregu podobnych artykułów w kolorowych pismach lub wyszukaniu czegoś w internecie, masowo odnajdują u swojego dziecka objawy konkretnej choroby. I I przychodzą z diagnozą. Ostatnio modne są pasożyty, wcześniej co drugi pacjent "na pewno miał alergię".
- Przestrzegam przed sugerowaniem się opiniami koleżanek. Lekarza powinniśmy odwiedzić zawsze, gdy coś nas zaniepokoi. Wierzę w niepokój matki, bo to ona najlepiej zna swoje dziecko i wie kiedy ból brzucha czy katar jest powodem do obaw - tłumaczy pediatra i ubolewa, że nie umiemy już stosować starych domowych sposobów na przeziębienie, a lekarze nadużywają antybiotyków.
Przekonuje, że części problemów zdrowotnych u najmłodszych można uniknąć.
- Czytając ulotki leków bez recepty i innych środków leczniczych w tym suplementów diety, które podajemy dzieciom! Zwykły syrop na kaszel może zawierać alkohol (i jest w ulotce ostrzeżenie dla alkoholików), lub inne niewskazane składniki. Poza tym rodzice często podają leki nie przestrzegając dawkowania. Informację o dawce biorą z blogów, z czatów z innymi rodzicami, tak było np. w przypadku znanego "leku" na kolkę niemowlęcą sprowadzanego zza granicy, który ma wyłącznie obcojęzyczną ulotkę - mówi pediatra. - Ilu powikłań można byłoby uniknąć, gdyby odwrócić coraz częściej obieraną drogę, którą trafiają do mnie niektórzy mali pacjenci: radzimy się na początku znajomych, potem internautów, profesjonalistów typu znachorzy i bioenergoterapeuci a dopiero na koniec zjawiamy się u lekarza.
- Ale to nic dziwnego, gdyż z Polski zniknęło 150 tys. lekarzy i nadal ubywa. Często nie ma się do kogo udać. Poza tym rodzice nie wierzą lekarzom. Stąd chociażby dość częste pytania o stosowanie szczepionek. W Polsce nie jest źle pod względem epidemiologicznym, gdyż pomimo nagonki na szczepienia - dzieci są szczepione. Nie ma tylu zachorowań na krztusiec i odrę, co w krajach Europy Zachodniej. I nie "widać", by dzieci na te choroby umierały. Stąd może przekonanie, że tych chorób nie ma - przestrzega lekarz.
Wsparcie na Facebooku
Magdalena Prus podkreśla, że zanika tradycja rodzin wielopokoleniowych i młode mamy nie mają wsparcia. Wpadają w panikę przy gorączce, wymiotach, biegunkach. Brak jest profesjonalnie prowadzonych informacyjnych stron internetowych na tematy medyczne, jak to jest np. w Wielkiej Brytanii. Tam filarem informacji jest strona NHS - odpowiednika naszego NFZ.
- A u nas to właśnie współpraca z NFZ jest najsłabszym ogniwem całego systemu. Wiem, jak wygląda to w innych krajach i nawet nie ma czego porównywać. Tam lekarze są od leczenia a nie od papierkowej roboty - komentuje Magdalena Prus.
Sama bardzo dba o informacyjną stronę swojej działalności: ma swój profil na Facebooku, gdzie udziela porad, prowadzi stronę internetową.
- To miała być taka swoista platforma do kontaktu z moimi pacjentami. Okazało się, że korzysta z tego coraz więcej osób - mówi.
Magdalena Prus prywatnie jest matką trójki dzieci. - Boję się o nie bardzo. Często przesadnie. Jak każda matka.
AS