Centra handlowe pełne absurdów. Lockdown zabija Warszawę
13 stycznia 2021
Nie kupimy ubrań w sklepie odzieżowym, ale kupimy je w wielkim dziale hipermarketu - to tylko jeden z wielu przykładów niekonsekwencji w rządowych zakazach.
Po niemal 10 miesiącach od ogłoszenia stanu epidemii wciąż nie znamy żadnych danych, wskazujących na skuteczność zamykania sklepów jako metody walki z rozprzestrzenianiem się wirusów. Rządowe zakazy pozostają jednak w mocy: obecnie przymusowo zamknięte są m.in.
Legionowscy restauratorzy mają dość. W poniedziałek otwierają lokale
- Nie mamy z czego żyć, nie mamy z czego ludziom płacić - mówi właściciel jednej z restauracji, który zapowiedział, że wiele lokali w Legionowie, pomimo rządowych obostrzeń sanitarnych, zaprosi klientów w poniedziałek 18 stycznia.
sklepy odzieżowe i siłownie, a restauracje mogą wydawać posiłki tylko na wynos.
Centra handlowe pustoszeją
- Za kilka dni mają nadejść potężne mrozy, a sklepy z ubraniami są pozamykane - pisze nasza czytelniczka. - Właściciele i pracownicy nie zarabiają, a jednocześnie można kupić tańszą kurtkę w hipermarkecie, w dziale odzieżowym większym od większości sklepów.
Niekonsekwencji lockdownu jest więcej. W sobotę w centrach handlowych wciąż nie można było zjeść posiłku przy stoliku, ale można było go zamówić i oczekiwać 15-20 minut na odbiór w towarzystwie kilkunastu innych osób. Przy Górczewskiej zamknięta była m.in. "wyspa" z sushi, ale obok w najlepsze działała sprzedaż jajek. Zamknięte są sklepy z artykułami AGD. Nie kupimy więc od ręki lodówki, jeśli się nam popsuje. Możemy za to wpaść do sklepu "Czas na Herbatę". Spożywcze wszak działają. Część właścicieli sklepów przeniosła się do internetu, inni ruszyli z handlem z samochodów, przywodzącym na myśl późny PRL. Z kolei w Wola Parku ruch był niemal normalny. Fatalna pogoda zachęciła mieszkańców Woli i Bemowa do spacerów po częściowo nieczynnym centrum handlowym. Na niektórych korytarzach przygaszone światła kontrastowały ze świątecznymi ozdobami, których nie było jeszcze sensu zdejmować.
Kawa a zagrożenie epidemiczne
W sobotę rano zajrzeliśmy także do jednej z kawiarni na Woli. Fatalna pogoda nie zachęcała do spacerów na świeżym powietrzu, więc lokal nie mógł liczyć na zbyt wielu klientów. Ale epidemiczne zarządzenia nie robią wyjątków: barista może zaprosić nas do środka, może przygotować kawę, ale nie może pozwolić nam schronić się przed deszczem i zimnym wiatrem w pustym lokalu.
- Byłam właśnie na wycieczce z przewodnikiem. Przyszło dużo osób, pewnie dlatego, że ludzie nudzą się w domach - mówi mieszkanka Bemowa. - W pewnym momencie któraś z uczestniczek zaczęła wołać, że ktoś ukradkiem zrobił nam zdjęcie, jesteśmy chyba nielegalnym zgromadzeniem i możemy mieć problemy. Zwiedzanie zepsute. Paranoja, jak w stanie wojennym.
Zgodnie z aktualnym rozporządzeniem zakazy związane ze stanem epidemii mają obowiązywać do niedzieli 17 stycznia. Przedstawiciele rządu już mówią jednak przedłużeniu lockdownu o kolejne tygodnie.
(dg)
.