Lekcje dla drugiej zmiany
25 września 2009
W czasach nie tak odległych, przed południem w telewizji publicznej (bo tylko taka była) puszczano m.in. produkcje radzieckie pod hasłem "Film dla drugiej zmiany", aby ci, którzy ciężko po nocach pracowali w fabrykach też mieli coś z życia, skoro na właściwy seans, o dwudziestej, po Dzienniku Telewizyjnym, nie mogli się załapać.
I tak w szkole na Kobiałce (SP 31) zajęcia trwają do 17.15, podobnie jak w podstawówce na Podróżniczej. W tej drugiej szkole tylko klasy IV-VI przychodzą rano, dzieci młodsze objęte są dwoma terminami zajęć. Dyrekcja twierdzi, że nie ma wystarczjącej liczby klas przystosowanych dla maluchów, żeby na zmiany mogły chodzić wszystkie dzieci, a nie tylko najmłodsze. Pięć minut krócej w szkole spędzają uczniowie Szkoły Podstawowej nr 231, ale to raczej marna pociecha. Do 16.15 uczą się dzieci ze szkół na Leśnej Polanki (SP 154), Leszczynowej (SP 118) oraz Erazma z Zakroczymia (SP 344). O szesnastej wychodzą też zerówkowicze ze SP 112 na Ostródzkiej, a ich starsi koledzy jeszcze później, bo aż po 18.00, po-dobnie jak uczniowie podstawówki na Strumykowej.
O czym świadczy nauka na dwie zmiany w prawie każdej szkole? Na pewno o niewydolności systemu. Pisaliśmy już nie jeden raz, napiszemy po raz kolejny: urząd dzielnicy nie radzi sobie z konsekwencjami przyrostu naturalnego mieszkań-ców. Inwestycyjnie dzielnica stoi w miejscu - po wybudowaniu budynku komunalne-go z dębową klepką i podgrzewanymi garażami nie stać jej na nic: na przedszkola, na place zabaw, na nowe szkoły wreszcie. Dzielnica nie potrafi - bądź nie chce - sprzeciwić się wierchuszce, a trzeba pamiętać, że Białołęka jest demograficzną bombą, bez opóźnionego zapłonu, bo zapalnik już tyka.
Betonowa pustynia na Białołęce trwa. I trwać będzie. Na dwie zmiany.
(wt), bk