Prezydent Smogorzewski sporo zarobił na sprzedaży działki. Jego radni ucinają temat
12 marca 2021
Przed 17-laty prezydent Roman Smogorzewski kupuje działkę za 160 tys. i dość szybko ją sprzedaje ze 150-procentowym zyskiem. Żeby tak się stało, podlegli mu urzędnicy bezpłatnie użyczają drogi dojazdowej do działki nie będącej własnością miasta.
Chodzi o sprawę z 2004 roku, kiedy prezydent Roman Smogorzewski za niespełna 160 tys. zł kupił blisko 4 tys. m2 przy ulicy Partyzantów w Chotomowie, w bliskim sąsiedztwie ulicy Kozietulskiego w Legionowie.
"Miejscowa na weekend" - kosztowna propagandówka prezydenta
"Miejscowa na weekend" jeszcze kilka lat temu była gazetą prywatną. Dziś jest wydawana za publiczne pieniądze, z czego nie zdaje sobie sprawy większość mieszkańców Legionowa. Ile nas to kosztuje?
Po roku, nieruchomość tę prezydent odsprzedał za kwotę 400 tys. zł i nie byłoby w tej sprawie nic bulwersującego, gdyby nie fakt, że tuż przed dokonaniem tej transakcji podlegli mu urzędnicy na wniosek przyszłego nabywcy prezydenckiej działki zapewnili lepszy dojazd do niej, poprzez darmowe udostępnienie na ten cel sąsiedniej nieruchomości położonej przy ulicy Kozietulskiego w Legionowie. Teren udostępniony pod drogę dojazdową do działki nie był też własnością miasta. Należał do skarbu państwa. Zatem ratusz nie miał prawa tego zrobić. To kompetencje starostwa.
Prokuratura umorzyła sprawę
Szczegółom powyższej transakcji dopiero w 2019 roku przyjrzała się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Śledztwo toczyło się w sprawie przekroczenia uprawnień przez ówczesnych legionowskich urzędników. Dotyczyło też działania na szkodę interesu publicznego, poprzez podejrzenie uzyskania korzyści majątkowych, zarówno przez prezydenta Romana Smogorzewskiego, jak i przez nabywcę jego działki. Ostatecznie w grudniu minionego roku prokuratura umorzyła sprawę. Śledczy wskazali jednak szereg uchybień, a z uwagi na ich powagę zdecydowały się powiadomić o szczegółach umorzonego śledztwa i zebranych w nim dowodach radę miasta.
Prezydent nie chce dyskusji na ten temat
Radni poinformowali śledczych, że... zdyscyplinowali włodarza miasta i jego współpracowników do przestrzegania przepisów i procedur. Stwierdzili też, że wytknięte przez śledczych uchybienia dotyczą urzędników, którzy już w urzędzie nie pracują, a sam urząd od 2005 roku uległ reorganizacji. Ze stanowiskiem tym nie zgodziła się legionowska opozycja, która nalegała na zwołanie nadzwyczajnej sesji w tej sprawie.
Prezydent w odpowiedzi opublikował specjalne oświadczenie na stronie urzędu miasta, które zaskakuje treścią. - Trzeba postawić pytanie, dlaczego radni wnioskodawcy: Małgorzata Grabowska-Kozera, Mirosław Grabowski, Artur Pawłowski, Bogdan Kiełbasiński, Zdzisław Koryś, Andrzej Kalinowski, Katarzyna Skierkowska-Pacocha, chcą obciążyć budżet gminy w czasie pandemii kosztami zwołania nadzwyczajnej sesji (blisko 25 tysięcy złotych samych wynagrodzeń)? Czy na pewno kierują się dobrem miasta, a może chęcią zwiększenia swoich dochodów? - dopytuje Roman Smogorzewski, który jednak nie wspomina, że rok temu, to opozycyjni radni zaproponowali obniżenie diet aż o połowę a wynagrodzenie prezydenta o symboliczne 10 procent, na co nie przystali wówczas radni z jego klubu.
Brański do Kiełbasińskiego: "Może Pan oddać te pieniądze kochance"
Co było łatwe do przewidzenia na nadzwyczajnej sesji online radni z ugrupowania prezydenckiego szybko chcieli zamknąć dyskusję. To wzburzyło opozycję. - Prezydent stwierdził, że "minął już czas i sprawa się przedawniła", czyli jednak było coś na rzeczy? - zastanawia się Artur Pawłowski. - Źle się stało, że prezydent nie zechciał wyjaśnić nam tej sprawy. Jest też niepojęte, że większość radnych, którzy powinni dbać o interes i majątek publiczny, tak naprawdę ucina dyskusję - dodał Mirosław Grabowski. - Zdziwiony jestem, bo żadne działania wyjaśniające nie zostały podjęte. Prezydent choć widzę, że jest zalogowany, to jednak nie zabiera głosu i nie poinformował nas, jakie działania naprawcze w urzędzie podjął - stwierdził Andrzej Kalinowski.
- Chciałbym się odnieść do słów prezydenta Smogorzewskiego, że ta nadzwyczajna sesja to "skok na kasę". My zaproponowaliśmy z Mirosławem Grabowskim, że oddamy dietę za tę sesję na rzecz walki z covid-19. Być może pozostali radni rozważyliby takie działania? - stwierdził Bogdan Kiełbasiński - To co pan zrobi z dietą, to pańska sprawa. Może pan te pieniądze oddać żonie, dzieciom, czy nawet kochance, mnie to nie interesuje. Nie będę narzucał pozostałym radnym, co mają zrobić z dietą za tę sesję - błysnął kulturą osobistą przewodniczący rady Ryszard Brański.
(DB)
