Lazurki - kiedy folklor będzie trendy?
20 marca 2013
Taniec ludowy, choć dość niemodny i często spychany na margines, przeżywa swój renesans. Najlepiej świadczy o tym popularność bemowskich Lazurków.
W zespole odnajdzie się każdy - zarówno nieśmiały, jak i energiczny. Jest to miejsce, gdzie można przełamać własne ograniczenia, nauczyć się występować na scenie.
Poszukiwanie przyjaciół
Szkołę tańca otworzyła pani Zofia Marcinek wraz z Witoldem Malinowskim w 1988 roku.
- Przyznam, że z powodu córki. Chodziła do szkoły muzycznej na Tyszkiewicza i nikogo tu nie znała, więc chciałam jej stworzyć grupę, z którą będzie się dobrze czuła - wspomina pani Zofia.
Bardzo często wieloletnia przygoda z tańcem rozpoczyna się od wyjazdu wakacyjnego. Na takie kolonie może pojechać każdy, obowiązkowo jednak musi brać udział w zajęciach tanecznych. Duży nacisk położony jest na przełamanie lęku przed występami, dzieci uczą się występować i współpracować ze sobą. Dodatkowo zawsze poznają kulturę danego regionu.
- Wszystkie moje dzieci tańczą w Lazurkach. Zaczęło się od córki Beaty, która w przedszkolu miała trudności z integracją z dziećmi. Chciałam poszukać dla niej innej grupy rówieśniczej, w której znajdzie przyjaciół. Tak też trafiłam do Lazurków i jestem z nimi ciągle związana już od kilkunastu lat. Na pierwszy obóz kolonijny pojechałam z córką i kilkumiesięcznym synem. Starsze dzieci z dużą radością się nim zajmowały, a do pchania wózka ustawiała się kolejka - wspomina jedna z matek.
Drugie pokolenie Lazurków
Pasję do folkloru Zofia Marcinek z powodzeniem przekazuje swoim uczniom. Prawie wszyscy jej wychowankowie tańczą w studenckich zespołach ludowych, część już ukończyła kursy instruktorskie.
- Grupę maluszków prowadzi moja uczennica, która miłość do folkloru wpaja między innymi swojemu synowi i dzieciom swoich kolegów z Lazurków.
Na 25-lecie zespołu na jednej scenie wystąpią rodzice i dzieci, połączeni wspólną miłością do ludowości.
Taniec ludowy - to takie niemodne
Rodzice, instruktorzy, a nawet najstarsi tancerze podkreślają, że pasję do folkloru zabija najczęściej... gimnazjum. W tym wieku niezwykle ważna jest akceptacja przez grupę rówieśniczą, a taniec ludowy nie jest modny. Dzieci często spotykają się z kpinami, wyśmiewaniem. Trudno wtedy wytłumaczyć im, że takie zajęcia są wartościowe, że zawsze będą umiały zatańczyć walca i wszystkie inne tańce, bo mają wyczucie rytmu i koordynację ruchu. - Mój syn miał opory, żeby dać zaproszenie swojej wychowawczyni na występ - wspomina jedna z matek. Bardzo ważne jest w tym czasie wsparcie rodziców. Gdy go brakuje, tancerze często rezygnują z zajęć. Anna Ptaszek wspomina, że chwile zwątpienia są nieuniknione, ona sama równolegle próbowała innych stylów, z folkloru jednak nigdy nie zrezygnowała.
- Tu czuć polską kulturę i klimat. Można sobie krzyknąć, pisnąć tupnąć, rozładować złe emocje. Ważne jest także to, że tańczy się całą grupą, jest się częścią zespołu a nie indywidualnością. To uczy odpowiedzialności i pokory.
Gdy pokona się trudności i dojrzeje do tańca ludowego, nie ma większej kary dla dziecka, niż brak uczestnictwa w pokazach.
- Nie przypominam sobie, żeby moich dziewcząt nie było na występie Lazurków. Kasia tańczyła nawet w dzień swojej Komunii Świętej. Najpierw byliśmy w kościele, później w domu na obiedzie, a przed deserem całą rodziną na występie Lazurków - wspomina Renata Krzepkowska.
Działamy lokalnie
Cechą Lazurków jest lokalność. Wszystkie dzieci, które początkowo przychodziły na zajęcia, były głównie z osiedla Lazurowa - stąd nazwa. Obecnie wszystkie maluchy są po prostu z Bemowa. Do zespołu może jednak zapisać się każdy, opłaty miesięczne wynoszą jedynie 50 zł, za te pieniądze kupowane są stroje i opłacani instruktorzy. Ważne jest także, że lokal Spółdzielnia Rozłogi wynajmuje Lazurkom bezpłatnie.
Anna Borowa