REKLAMA

Zanim zapomnę

autor: Iwona Wilmowska
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 28 marca 2017
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 368
ISBN: 978-83-7674578-7

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2017.03.28

Niektóre sprawy nigdy się nie przedawniają!

Agata mimowolnie staje się uczestnikiem tragedii - młoda kobieta ginie pod kołami samochodu. Wszystko wskazuje na to, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, a dokładnie zaplanowane zabójstwo. Sprawa komplikuje się, kiedy na jaw wychodzą dawne powiązania chłopaka Agaty i jego rodziny z ofiarą. Czy to możliwe, aby wydarzenia sprzed ponad dwudziestu lat miały związek z morderstwem?

Przed kobietą bardzo trudny weekend, pełen odkryć, nieoczekiwanych spotkań i niespodzianek zapowiadających wielkie zmiany w jej życiu.

Fragment

Lidia Kania odgarnęła wpadającą do oczu grzywkę i spojrzała na zegarek. ,,Boże, jak późno!" - westchnęła w duchu. Wprawdzie wielu ludzi uznałoby tę porę za zbójecko wczesną - nie było jeszcze ósmej rano - ale ona właśnie zaczęła nową pracę i została poproszona, by być dziś właśnie o ósmej i bardzo, ale to bardzo nie chciała się spóźnić. Kobiecie w jej wieku - a miała już ponad czterdzieści lat - bez doświadczenia, bez znajomości, nie jest łatwo znaleźć jakieś sensowne zajęcie. Jej się udało i nie zamierzała tego zaprzepaścić spóźnieniem w pierwszym tygodniu pracy. Tym bardziej, że większą część dorosłego życia spędziła na zmywaku w Anglii. Teraz biegły angielski procentował. Praca była niezła. Przynajmniej siedziała na tyłku w ciepłym biurze, miała darmową kawę i nie pracowała w weekendy. Pensja może nie powalała na kolana, ale dało się przeżyć. Zresztą jej wiele nie potrzeba.

Czy ten autobus musi się tak wlec? Jeszcze tylko jeden przystanek... Wyjęła z torebki lusterko i szybko skontrolowała wygląd. Tusz niepokruszony, włosy trochę w nieładzie, ale ujdą. Usta! Trzeba pomalować usta! Wyjęła błyszczyk i szybko śmignęła nim po wargach. Oczywiście wiedziała, że malowanie się w środkach komunikacji miejskiej nie figuruje w podręcznikach savoir-vivre'u w kolumnie ,,zalecane", ale co tam. To w pracy ma się dobrze prezentować, a nie tutaj.

Kobieta siedząca naprzeciwko obrzuciła ją przepełnionym dezaprobatą spojrzeniem. Lidia odwróciła wzrok i przygryzając delikatnie wargi, równomiernie rozprowadziła błyszczyk. Znów zerknęła na zegarek. Niech to szlag! Już była spóźniona! Ósma pięć, do diaska! Wstała i zaczęła powoli przeciskać się do wyjścia. Im bliżej będzie stała, tym szybciej wybiegnie. Nieważne, że zaoszczędzi w ten sposób nie więcej niż minutę. Ważne, że zaoszczędzi choć trochę.

Autobus wreszcie zatrzymał się z głośnym sapnięciem i drzwi się otworzyły. Lidia wypadła na chodnik i starając się utrzymać równowagę na swych nie tak przecież wysokich obcasach, truchtem ruszyła przed siebie. Jeszcze tylko jakieś pięćset metrów, przejście dla pieszych i będzie na miejscu. Za dziesięć minut spóźnienia może jej nie zwolnią... Wciąż była na okresie próbnym, więc mogli się jej pozbyć bez większych problemów, ale może jak przeprosi, to jakoś się to rozejdzie. Zresztą ta dziewczyna, która prosiła ją, by przyszła wcześniej, nie wyglądała na jakąś jędzę, co by zaraz leciała na skargę. Tak, na pewno wszystko będzie dobrze.

- Przepraszam, przepraszam - rzucała na prawo i lewo, w pędzie obijając się o spóźnionych rodziców z wielkimi tornistrami na plecach, prowadzących dzieci do pobliskiej szkoły.

Zatrzymała się przed przejściem. To była wąska uliczka: jeden pas w jedną, jeden w drugą stronę. O tej porze prawie pusta. Zacznie się korkować dopiero koło dziewiątej. O ósmej biura świecą jeszcze pustkami.

Z lewej strony zbliżał się zielony samochód, którego kierowca na jej widok wyraźnie zwolnił.

Uśmiechnęła się i skinęła głową, pod nosem odruchowo mamrocząc ,,dziękuję". Jak to miło, że się zatrzymał. Drobna rzecz, a cieszy. Wciąż uśmiechnięta zrobiła krok do przodu, a wtedy samochód gwałtownie przyspieszył. Nie zdążyła nawet krzyknąć. Uśmiech zniknął z jej twarzy, zastąpiony przez czyste przerażenie.

Uderzenie odrzuciło ją do tyłu. Nie mogła złapać oddechu. Uniosła nieco głowę i pełnym przerażenia wzrokiem spojrzała na cofający się samochód.

,,Dobrze. Nic się nie stało. Wszystko będzie dobrze. Żyję".

Słyszała krzyki przechodniów.

,,Karetka. Zaraz ktoś wezwie karetkę" - uspokajała się w myślach.

I w tym momencie samochód znów przyspieszył. Widziała zbliżające się do jej twarzy koła. Krzyk uwiązł jej w gardle. Miała wrażenie, jakby ktoś nadmuchał ją powietrzem i wsadził w usta korek. Tuż przed uderzeniem ostatnim wysiłkiem woli zacisnęła powieki.

Twarda guma opony z chrzęstem przetoczyła się po jej twarzy, czyniąc z niej miazgę.

Krzyki przechodniów ucichły.

Nie było już nic.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy