REKLAMA

smaki zycia 2024-09-03 1smaki zycia 2024-09-03 2smaki zycia 2024-09-03 0

Trzecia pora dnia

zapowiedź
autor: Alina Staneczek
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
zapowiedź: 21 października 2025
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 304
ISBN: 978-83-6856032-9

Józefina zwana Finką, znana fotografka, wiedziona impulsem postanawia odejść od narcystycznego Gustawa. Wyrusza do rodzinnych Gliwic, gdzie spędziła szczęśliwe dzieciństwo z babcią Isabelle i przyjaciółką Elzą. Los podrzuca jej w prezencie możliwość zorganizowania wystawy opartej o swoje pierwsze fotografie, robione ukochanym nikonem, któremu zawdzięcza całe życie zawodowe. Szukając tematów do wystawy, spaceruje śladami swojej młodości, ale także śladami matki Olgi, babki Isabelle, prababki Joséphine. Postanawia odszukać mamę, z którą wskutek kłótni straciła kontakt. Odwiedza ważne dla niej i dla matki miasta: Paryż, Rzym, Pietrasantę - ukochane miasteczko wielkich rzeźbiarzy. Czy odnaleziona przyjaźń pomoże naprawić relację z mamą oraz poddać się nowej miłości?

Fragment

1. FINKA

Grudzień 2012, Gliwice

- Następna stacja: Gliwice.

Głos zapowiadający kolejne stacje wydawał się coraz bardziej

znużony, w przeciwieństwie do Finki, w której nazwa rodzinnego

miasta wywołała nieśmiałą ekscytację. Poprawiła się

w fotelu i wróciła do spoglądania przez okno, starając się przygotować

na powitanie przykurzonych wspomnień. Dzień powoli

odchodził, tracił kolory, lecz to odcienie szarości dodawały

teraz mistyki. Błogość ogarniała jej ciało. Nagły błysk lampy

oświetlił przedział i intrygujący widok zniknął. Poderwała się

z miejsca, znalazła wyłącznik. Powrócił przytulny mrok. Szczęśliwie

cały przedział należał do niej, nikomu nie będzie przeszkadzać

półmrok, pasażerowie stopniowo wykruszali się na trasie.

Z przyjemnością wtuliła się w fotel. Uwielbiała ten moment

dnia, gdy drzewa traciły wyrazistość, a przedmioty kształty. Horyzont

zanikał, rozmywał się jak farba na akwareli, która samoczynnie

rozlewa się po papierze, aż osiągnie pożądany kształt.

Szara godzina. Chwila przejścia, gdy człowiek jest świadkiem

magii, która dzieje się na jego oczach. Czemu tak rzadko ją zauważa,

pozwala jej minąć? Zanurzony w swych banalnych działaniach,

niedających grama zachwytu. A ona? Ilu chwilom pozwoliła

przemknąć niezauważanie, skupiona na czymś, co nie

było warte nawet spojrzenia?

Obrazy zniknęły, choć oczy próbowały jeszcze wydobyć

z mroku poszczególne elementy. Spojrzała na zegarek, jeszcze

ze dwa kwadranse i pewnie światła miasta znowu pozwolą na

rozpoznawanie szczegółów. Łagodny stukot pędzącego pociągu

nadawał rytm: ,,masz czas, masz czas, masz czas...". Czas był

sprzymierzeńcem, jak nigdy. Nie pamiętała, od kiedy czuła nieograniczoną

swobodę. Igor powtarzał, że kiedyś i ona to doceni.

Znajdzie miejsce, gdzie nie będzie się spieszyć. W końcu nie

musiała się tłumaczyć, kiedy wróci, gdzie idzie, dlaczego wychodzi

i z kim. Szkoda, że nie może podzielić się z Igorem tą wiadomością.

Napisze, może uda się wyjaśnić, dlaczego tak długo

zwlekała. Dlaczego wcześniej wydawało jej się, że nie da rady,

że nie może niczego zmienić. Dopiero tamten wieczór zburzył

poukładany świat. Jak kruchy musiał być... Z tego też nie zdawała

sobie sprawy.

A Gustaw? Przymknęła oczy. Czy on wiedział?

Wspomnienie zabolało. Dotknęła policzka. Jeszcze wczoraj

rano czuła pulsującą tkankę. Dziś był chłodny. Czy to możliwe,

że ciała wychładzają się tak szybko? Chłód pojawia się bez

ostrzeżenia. Otuliła się jedwabnym szalem, choć tym razem

bardziej przydatny byłby wełniany pled.

Ile trzeba czasu, by serce przestało przyspieszać na dźwięk

czyjegoś imienia?

Ciotka Camille powtarzała, że łopoty serca, zwiewne jak obłok,

kruche jak dym, to stanowczo przeceniany stan.

,,Masz czas, masz czas, masz czas..." - rytm serca został nieoczekiwanie

zgrany z rytmem pociągu. Odetchnęła. Powinna

częściej podróżować koleją. Samoloty są przereklamowane.

Złudną oszczędność czasu, którą obiecują, i tak nie daje się wykorzystać

sensownie. A i lotniskom daleko do klimatu dworców.

Te ostatnie odwiedzała od dzieciństwa, nawet gdy nie wyruszała

w podróż. Wchodziła na perony, przyglądała się podróżnym,

zatrzymując w duszy, a potem w obiektywie, nostalgiczne kadry.

Gdy w ciemni pochylała się nad kuwetą z fotograficznym roztworem,

szukała światła, które odda zapamiętany klimat. Czasem

bywała zadowolona. Zbyt rzadko.

- Zbliżamy się do stacji: Gliwice. Pociąg kończy bieg.

Pociąg kończy bieg, a jej podróż dopiero się zaczyna. Rozsunęła

drzwi przedziału, na końcu korytarza sylwetka kolejarza

podającego walizkę. Żadnego czekania przy taśmach i wypatrywania

bagażu. Powinna częściej podróżować koleją.

Peron drugi, ulubiony. Tutaj z babcią Isabelle czekały na powrót

mamy. Gdy pociąg się spóźniał, szły do kiosku i kupowały

po bułce z serem. Smakowały jak żadne inne, może dlatego,

że niosły obietnicę rychłego spotkania z mamą. Potem wracały

do domu, we trójkę, ona w środku, ściskając mocno dłoń mamy.

Gdy miały szczęście, zatrzymywały się jeszcze przy sklepiku

z bagietkami. Mama mówiła, że gliwickie są nawet lepsze niż te

z Paryża. Wtedy nie wątpiła w jej słowa, przecież tutaj wszystko

jest najlepsze.

Czy faktycznie uda się odnaleźć zapomniany smak dzieciństwa?

Czy miasto pozwoli jej jeszcze raz na nowo poukładać

życie, jak kiedyś jej babci?

Nagła decyzja o uciecze, o której teraz myślała raczej jak

o powrocie, wydała się najrozsądniejszym rozwiązaniem, na

które wpadła, zresztą w ostatniej chwili. Pakowała się w pośpiechu,

chciała zdążyć przed powrotem Gustawa. Dorzuciła

najważniejsze rzeczy do walizki, której nie zdążyła jeszcze porządnie

rozpakować, i wybiegła z mieszkania. Planowała jechać

na lotnisko, ale w taksówce zmieniła zdanie. Gare de l'Est zawsze

obiecywał ekscytującą podróż, nieprzypadkowo stąd ruszał

Orient Express. Gdy usłyszała zapowiedź pociągu do Wiednia,

uznała to za znak. Dopiła espresso i kupiła bilet. W Wiedniu

nie czekała długo. Po kilku godzinach była na miejscu. Tylko,

czy na właściwym? Czy o to jej chodziło?

Pomyśli o tym jutro. Zajrzała do torebki - w środkowej

przegródce czekał mosiężny klucz. Ostatnie zadanie na dziś

to sprawdzić, czy nie zawiedzie. Plan wykonany, Elza byłaby

zadowolona.

***

Pisk. Wyrwana ze snu Finka usiadła na łóżku. Tak, wie, zaraz

wstawi kawę. Kawa nie może czekać, tego skutecznie nauczył ją

Gustaw. Odkąd zamieszkali razem, niezmiennie dbała, by, zanim

on się obudzi, filiżanka espresso czekała przy łóżku. Gorąca,

bo nie znosił innej. Pamiętała poranek, kiedy zabrakło kawy.

Zwyczajnie zapomniała kupić. ,,O niczym nie pamiętasz! Taka

prosta rzecz! Powtarzam, zawsze, ZAWSZE!, zapasowa paczka

ma być w szafce! Czy twój mały mózg nie może tego ogarnąć?"

Oparła się o ścianę, schowała twarz, chciała się ukryć. Zniknąć.

Potem przepraszał. To robił z wdziękiem. Ogromny bukiet wstawił

do wazonu, tuż przy szafce, jakby starał się zasłonić wstydliwe

miejsce. Płatki opadły następnego dnia. Widać nawet one

nie miały siły, by tu przetrwać.

Kolejny przenikliwy pisk. Rozejrzała się w poszukiwaniu

źródła i odetchnęła. Przecież teraz ona była daleko. Miała nadzieję,

że wystarczająco daleko. Jak dobrze, że nigdy nie podała

mu adresu. Nawet nie pytał, po co miałby wybierać się do Gliwic.

Z taką pogardą wymawiał tę nazwę.

Podniosła telefon. Domagał się ładowania, wydając z siebie

ostatni szept energii. I tak dawał z siebie więcej, niż obiecywano.

Znajome skrzypienie parkietu. Nawet nie zdawała sobie

sprawy, jak jej tego brakowało. Weszła do kuchni. Kiedy ostatnio

ktoś parzył tutaj kawę?

Gwizd gotującej się wody przyspieszył poszukiwania. Znalazła

herbatę i szklaną buteleczkę. Odkręciła. Zapach czarnego

bzu uderzył w nozdrza. Chyba takie rzeczy się nie psują? Zresztą,

co miała do stracenia?

Wróciła do sypialni. Mimo wczesnej pory nie czuła potrzeby,

by łapać resztki snu. Może w końcu polubi wczesne wstawanie?

Gustawowi to by się podobało. Zagryzła zęby. Nie chce o nim

myśleć, nie chce przywoływać. Gówno ją obchodzi, co by mu

się spodobało. Gówno, gówno, gówno! ,,Skąd te słowa, przecież

dama nie używa takich słów". ,,Ależ ciotko! Ja nie jestem damą".

Nigdy nie była i nie chciała, choć Gustaw chciał.

Kurwa! Znowu Gustaw. Pieprzony Gustaw. Od tego momentu

za każde przywołanie tego imienia kara - musi zrobić dziesięć

podskoków albo skłonów, albo lepiej dwadzieścia. To dobry

pomysł, nigdy nie lubiła ćwiczyć, nie była Elzą, ale nie lubi

łamać danego słowa, zwłaszcza danego sobie.

Oparła poduszkę o zagłówek. Wyciągnęła nogi. Poranek

z herbatą z sokiem z czarnego bzu wydał się zaskakująco owocny.

Jedno celne postanowienie i od razu życie nabiera właściwego

kierunku. Już wczoraj wiedziała, że lepszej decyzji nie

mogła podjąć.

Kubek nadal trzymał ciepło. Ostrożnie upiła łyk. Babcia Isabelle

przygotowywała dokładnie taką samą. Popijały ją obie, zanim

wyruszyła do szkoły. Zimą jej ciepło rozgrzewało na długo.

Choć Finka marzyła, by czasem przygotowała ją mama. Albo

nawet nie musiałaby nic robić, wystarczyło, aby tylko była tu,

na miejscu, w tym swoim gniazdku, które przecież tak uwielbia.

Wcale tego nie mówiła. Ale Finka to czuła, od początku.

To mieszkanie sprawiało, że mama nabierała łagodności. Była

zupełnie inna niż tam, na Sikorniku, w mieszkaniu taty, co podkreślała.

Finka kiedyś zauważyła, jak mama głaszcze klamkę.

Zdziwiło ją to, ale bała się poruszyć temat. Kiedyś zapytała

babcię. ,,Przywidziało ci się. C'est pas possible". Jak niemożliwe?

Wcale się nie przywidziało, choć z pozoru wydawało się głupie.

Podświadomie czuła, że mama kocha to mieszkanie, obdarza

większą czułością niż ją czy babcię. Ale z upływem czasu nauczyła

się nie pytać. No chyba że Elzę. Ona jej nie zbywała. Tyle

lat, a wspomnienie jej śmiechu trwało niezmiennie, bez zniekształceń.

Razem nieustająco próbowały wyjaśniać zawiłości

świata. A nabyta umiejętność niepytania przydała się, zwłaszcza

w kontakcie z...

No okej, nie będzie oszukiwać. Czas na podskoki. Bez uników

i migania się.

Ufff, koniec. Usiadła, nie wiedząc, ile ich wykonała, ale na

pewno przekroczyła dwudziestkę. Zresztą chwilowa zadyszka

okazała się całkiem przyjemna. Kiedyś kochała skakanie przez

skakankę, jedyna dyscyplina, w której wygrywała z Elzą. Może

skakankę uda się odnaleźć? Pewnie kurzy się w którejś z szuflad.

Ciekawe, co się dzieje z Elzą.

Elza, znowu Elza. Skąd nagle w jej głowie, po tylu latach?

Dziś już któryś raz przywołała to imię.

Dzwonek telefonu rozerwał ciszę. Rzut oka na wyświetlacz.

Musi zablokować numer. Albo lepiej - sprawić sobie nowy.

To zdecydowanie uprości życie. I koniecznie musi napić się

kawy. Rozejrzy się po okolicy. Znajdzie przyjemną kafejkę

i zrobi plan. Własny osobisty plan na najbliższe dni, a może

i tygodnie. Poza kupnem telefonu i odszukaniem skakanki miała

jeszcze kilka rzeczy do zaplanowania. Ale po kolei. Sans hâte,

bez pośpiechu. ,,Masz czas, masz czas, masz czas..." - serce samo

odnalazło wagonowy rytm.

W spokoju z przyjemnością dopiła herbatę. Łyk za łykiem.

Grudzień zapowiadał się pogodnie.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki

REKLAMA

san giovani ogolny 2021-09-29 nowy 2san giovani ogolny 2021-09-29 nowy 0

REKLAMA

refleks chlodnictwo 2024-11-21 1refleks chlodnictwo 2024-11-21 2refleks chlodnictwo 2024-11-21 0

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

moje bielany 003 2moje bielany 003 0

REKLAMA

cmp 09-2025 2cmp 09-2025 0

REKLAMA

biedronka 040 3

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu