Tam, gdzie rodzi się miłość
autor: | Edyta Świętek |
wydawnictwo: | Replika |
wydanie: | Zakrzewo |
data: | 21 sierpnia 2018 |
forma: | książka, okładka miękka ze skrzydełkami |
wymiary: | 130 × 200 mm |
liczba stron: | 400 |
ISBN: | 978-83-7674719-4 |
Inne formy i wydania
książka, okładka miękka ze skrzydełkami | 2015.02.03 |
e-book (epub, mobipocket) | 2015.02.03 |
książka, okładka miękka ze skrzydełkami | 2018.08.21 |
Tajemniczy wróg od lat czyha na rodzinę Hajdukiewiczów. W zemście za urojone krzywdy, daleki krewny postanawia odpłacić się swojemu kuzynowi, kierując swój gniew na jego dzieci.
Daria od dzieciństwa trzymana była przez swoją rodzinę w złotej klatce. Groźba wisząca nad dziewczyną stała się jeszcze realniejsza, kiedy dwaj jej najstarsi bracia stracili życie. W obawie o jej bezpieczeństwo, rodzice nie pozwalali Darii samotnie opuszczać rodzinnej willi, za jedyną namiastkę wolności dając jej możliwość pracy w będącym ich własnością hotelu ,,Zacisze".
Przygnieciona ciągłym nadzorem Daria postanowiła wyrwać się spod rodzicielskiej kurateli. Kiedy w ,,Zaciszu" poznaje Marka - nieco tajemniczego mężczyznę, który usilnie stara się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny - pozwala, aby głos serca stłumił rozsądek...
Daria, z powodu groźby wiszącej nad jej rodziną, od dzieciństwa trzymana była przez rodziców pod ciągłym nadzorem. Jednak kiedy poznaje Marka - nieco tajemniczego mężczyznę, który usilnie stara się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny - pozwala, aby głos serca stłumił rozsądek...
Ekscytująca i dobrze skomponowana epicka powieść o lojalności, miłości i poświęceniu. Czyta się ją z zapartym tchem, pobudza wyobraźnię, rodzi emocje i skłania do refleksji. Serdecznie polecam!
Krystyna Meszka, autorka bloga: cyrysia.blogspot.com
,,Zacisze"
Półtora roku później
- Daria, proszę, pomóż dziewczynom przy wydawaniu kolacji. - Darek spojrzał błagalnie na siostrę.
- Co się dzieje?
- Totalna klęska. Wczasowicze dopisali jak mało kiedy, tymczasem Jola nie przyszła do pracy, Majka siedzi w kuchni i beczy, a Renata sama tego nie ogarnie. Pójdziesz? Proszę... Ja wiem, że miałaś zaplanowany na dziś tylko nocny dyżur w recepcji, ale obiecuję, że wkrótce się to zmieni i nie będziesz tak tyrać. Od przyszłego tygodnia przychodzą do pracy dwie nowe osoby, pomożesz do tej pory jeszcze trochę?
- Okej. Wisisz mi dobre wino, rudzielcu.
- Wiewióra! - Odciął się za ,,rudzielca".
Daria podeszła do bliźniaczego brata i zmierzwiła jego kasztanową czuprynę. Darek w odwecie pociągnął ją za luźno spleciony warkocz.
- Jak będziesz mi dokuczał, to sam pójdziesz obsługiwać gości - zagroziła.
- Jesteś wielka.
- Dobre wino - przypomniała. - I przysługa - dodała asekuracyjnie, gdyż nigdy nie mogła przewidzieć, kiedy będzie potrzebowała jego pomocy.
- Załatwi się. Dzięki, siostra! - krzyknął w stronę jej pleców, gdy ona pędziła już korytarzem prowadzącym do kuchni, rzucając mu przez ramię żakiet od kostiumu.
Nie mieli szczęścia do personelu - to był początek sezonu, przyjeżdżało wielu wczasowiczów oraz liczne grupy integracyjne, a jak na złość brakowało im kelnerek, pokojówek i recepcjonistki. Być może powodem tego stanu rzeczy był gang, który od lat ,,opiekował się" hotelem, ściągając haracze i płosząc przy tym pracowników. W ostatnich czasach rotacje personelu były zjawiskiem nagminnym i zazwyczaj pokrywały się z terminami odbioru kolejnych rat. Uzbrojeni w kije do baseballu mężczyźni budzili grozę. Właściciel hotelu niejednokrotnie zgłaszał problem policji, lecz po każdej interwencji sytuacja ulegała pogorszeniu, a brutalność bandytów narastała.
Daria coraz częściej musiała porzucać biuro i zamiast organizować promocje, załatwiać rezerwacje, urządzać imprezy oraz myśleć o papierkowej robocie, krzątała się po jadalni, przyjmowała
gości przyjeżdżających do hotelu, a nawet pomagała pokojówkom.
Tego wieczoru również nie było jej dane zająć się własnymi obowiązkami.
Wpadła do kantorka przylegającego do stołówki, ściągnęła z haczyka fartuch i ciasno zawiązała go sobie wokół szczupłej talii. Zawinęła włosy w luźnego koka i spięła go klamrą. Uprzytomniła sobie, że wraz z żakietem, rzuconym w stronę Darka, pofrunął również identyfikator, który był jednocześnie kartą otwierającą przejścia służbowe w hotelu. Rozejrzała się bezradnie w poszukiwaniu pomocy i dostrzegła przycupniętą w kącie, zapłakaną dziewczynę.
- Maja, co się dzieje? Dlaczego płaczesz?
Odpowiedziała jej seria pociągnięć nosem i nieartykułowanych szlochów. Daria przykucnęła przed lejącą rzewne łzy przyjaciółką. Chciała ją pocieszyć, gdyż domyślała się, co jest powodem rozpaczy, lecz w tym momencie do kantorka wbiegła zziajana Renata.
- Boże! Za jakie grzechy mnie tak pokarałeś? - jęknęła. Wtedy zauważyła Darię. - Niebo mi cię zsyła! Majka znowu beczy, a Jolka gdzieś zabalowała. Pomożesz mi z kolacją?
- Po to przyszłam. Maja, daj mi identyfikator, bo zapomniałam swojego. Później pogadamy, okej?
Dzięki plastikowej karcie z paskiem magnetycznym na rewersie mogła przedostać się do innych pomieszczeń. System nowych zamków
i zabezpieczeń funkcjonował od niedawna - miał służyć ochronie hotelu przed gangsterami, lecz zamiast poprawić bezpieczeństwo, rozjuszył opryszków.
Zapłakana dziewczyna odpięła drżącą dłonią plakietkę z logo hotelu oraz napisem:
Witaj!
Mam na imię Maja,
w czym mogę pomóc?
Daria, za nic mając fakt, że to nie jej imię się tam znajduje, przyczepiła identyfikator do fartucha. Było jej obojętne, jak będą zwracali się do niej goście hotelowi, zazwyczaj i tak mówili ,,proszę pani" lub ,,panienko".
Właściciel ,,Zacisza" był człowiekiem wymagającym. Na jego polecenie każdy członek personelu musiał nosić służbowy uniform oraz identyfikator. Tylko Darii oraz Darkowi pozwalał na większą swobodę, przede wszystkim dlatego, że zajmowali się sprawami zarządczymi, co nie zwalniało ich z konieczności pomagania w sytuacjach awaryjnych. W związku z tym, każde z nich przewinęło się przez niemalże wszystkie stanowiska. Znali hotel od podszewki, więc zarówno budynek, jak i specyfika pracy na poszczególnych etatach nie stanowiły dla nich tajemnicy.
Marek Michał Lesner musiał przyznać, że w ,,Zaciszu" serwowano niezłe posiłki. Kończył właśnie kolację na ciepło i zastanawiał się nad wypiciem
dobrej kawy, lecz nie miał ochoty na oferowane przy szwedzkim stole gatunki rozpuszczalne oraz mielone. Marzył o świeżo zaparzonym espresso albo cappuccino. Wciąż jeszcze odczuwał znużenie po podróży, choć pretensje za ten stan rzeczy mógł mieć wyłącznie do siebie - nikt nie zmuszał go do pracy po godzinach w dniu wyjazdu.
Większość personelu firmy ,,Naft-Oil" skończyła już kolację. Marek przyjechał do hotelu najpóźniej, zdążył tylko porzucić bagaż w pokoju i od razu przyszedł coś zjeść. Uprzedzono go, że o dziewiętnastej zacznie się pierwszy etap integracyjnej komedii, która została zaplanowana na weekend.
Zerknął na zegarek - miał jeszcze piętnaście minut. Przy odrobinie szczęścia mógłby wypić upragnioną kawę. Obok sąsiedniego stolika krzątała się kelnerka. Zbierała na tacę zbędne nakrycia. Już miał ją zagadnąć, gdy przez okno jadalni wpadł ostatni promień popołudniowego słońca i zatrzymał się na dziewczynie.
Marek zamarł z wrażenia.
Z zapartym tchem patrzył, jak blask rozświetla kasztanowe włosy kelnerki, jak igra w miękkich lokach, wymykających się niesfornie z luźno związanego koka. Zauroczyły go złociste struny światła, w których mieniły się maleńkie, połyskliwe drobinki kurzu, przez co obraz przed jego oczami sprawiał wrażenie mniej ostrego, nieco rozmytego. Czas nagle stanął w miejscu. Marek pomyślał,
że to niesamowite i dobrze byłoby w końcu zwolnić chociaż na chwilę.
Żałował, że nie ma pod ręką lustrzanki. Gdyby teraz wcisnął przycisk zwalniający migawkę, to zrobiłby najpiękniejsze zdjęcia w swoim życiu.
Nie widział dokładnie twarzy nieznajomej dziewczyny - była do niego zwrócona lewym półprofilem. Zauważył jedynie zarys policzka, jedwabistą skórę i zgrabne, małe uszko, w którym tkwił opalizujący kolczyk. Musiała być bardzo młoda, miała wyjątkowo smukłą figurę nastolatki. Jej ubranie składało się z prostej, białej bluzki i ciemnej spódnicy, której krawędź wystawała spod ciasno zawiązanego, ciemnozielonego fartucha. Wyglądała na tak nieprawdopodobnie szczupłą i kruchą, że z powodzeniem opasałby jej talię dłońmi.
Zachwycony, nie mógł oderwać od niej wzroku. Czekał, aż kelnerka spojrzy w jego stronę, aby mógł sprawdzić, czy jest tak ładna, jak to sobie wyobrażał.
Dziewczyna pozbierała naczynia z sąsiedniego stolika, odwróciła się w stronę Marka i w końcu zobaczył ją w całej okazałości. Nie zawiodła oczekiwań - była nieziemsko piękna. Lesner omiótł ją uważnym spojrzeniem, począwszy od burzy ciemnorudych, gęstych loków, poprzez niewielki, zgrabny nosek, wysokie kości policzkowe, delikatnie wykrojone usta, subtelne łuki brwi, a skończywszy na niesamowitych, najbardziej zielonych tęczówkach, jakie zdarzyło mu się widzieć.
Nie był w stanie oderwać pełnego podziwu spojrzenia od jej twarzy.
- Mogę panu w czymś pomóc? - zapytała z uśmiechem.
Słońce wyjrzało zza jej pleców, rażąc go w oczy. Nim zamknął na moment powieki, zauważył przyczepiony do fartucha identyfikator i odczytał imię z plastikowej plakietki.
- Maja - powiedział półgłosem, bardziej do siebie, niż do niej. - Śliczne imię.
- Dziękuję - odpowiedziała.
Nie zamierzała prostować nieporozumienia. Jakie to miało znaczenie? Był tylko gościem - jednym z wielu, kolejną twarzą, która zniknie, zapomniana. Zauroczył ją sposób, w jaki wymówił słowo ,,śliczne" - zabrzmiało mniej więcej jak ,,slysne". Mężczyzna nie wyglądał na obcokrajowca, prawdopodobnie miał wadę wymowy.
Obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Był w trudnym do określenia wieku, być może pomiędzy trzydziestką a czterdziestką. Nawet gdy siedział, sprawiał wrażenie wysokiego. Uznała jego twarz za przeciętną, nie był ani przystojny, ani brzydki. Włosy nieznajomego miały bliżej nieokreślony kolor. Jedyny znak szczególny, jaki zauważyła, to niewielka blizna ze śladem po szyciu, znajdująca się po lewej stronie nad ustami. Zapewne była pozostałością po zabiegu zoperowania zajęczej wargi - to tłumaczyłoby poniekąd jego wymowę - ale równie dobrze mogła być pamiątką po jakimś wypadku.
- Czy byłaby pani tak uprzejma i przyniosła mi filiżankę espresso? Nie lubię kawy rozpuszczalnej ani po turecku - wyjaśnił.
Faktycznie miał wadę wymowy. Seplenił, a do tego niepoprawnie artykułował głoskę ,,l". Uznała to za rozczulające. Przypuszczała, że z tego powodu nie brylował raczej w towarzystwie i nie należał do gadatliwych osób.
- Oczywiście, zaraz panu podam.
- Dziękuję.
Odeszła, a razem z nią zniknęła cała magia chwili. Marek bezwiednie wyciągnął dłoń w stronę, z której jeszcze przed chwilą raziły go promienie słońca, lecz złapał palcami pustkę.
- Pańska kawa. - Ostrożnie postawiła na stole fili-żankę.
Dłoń dziewczyny zadrżała przy tym nieznacznie - Daria nie miała wprawy w serwowaniu posiłków, wolała zbierać zbędne nakrycia. Porcelana brzdęknęła cichutko.
- A może napije się pani ze mną? - zapytał z nadzieją.
- Przykro mi, ale nie mogę - odparła. - Nie wolno mi - wytłumaczyła krótko.
Okrasiła odmowę uśmiechem. Nieznajomy wyglądał samotnie, nie chciała mu sprawiać przykrości, lecz ten zakaz, podobnie jak wiele innych, wprowadził właściciel hotelu. ,,Zacisze" miało wysoką renomę, a personel musiał zachowywać klasę.
- Szkoda - westchnął. - Miło byłoby dla odmiany spędzić czas z piękną dziewczyną, a nie z męczącymi współpracownikami.
- Pan jest zapewne z tej grupy integracyjnej, która przyjechała wczesnym popołudniem - stwierdziła, myśląc o kilkunastoosobowej, hałaśliwej zgrai, która schodziła się właśnie do małej salki konferencyjnej.
- Niestety tak - potwierdził.
- Niestety? - powtórzyła. - Nie podoba się panu nasz hotel?
Sprawiała wrażenie zmartwionej. Lesner skarcił samego siebie w duchu za to, że tak nieprecyzyjnie sformułował myśl.
- Ależ nie! - Zaprotestował. - Hotel jest naprawdę piękny, podobnie jak obsługa. - Uśmiechnął się znacząco. - Chodziło mi o to, że nie lubię tego rodzaju imprez. Wystarczy, że na co dzień oglądam te twarze w biurze. Wspólne spędzanie wolnego czasu to przesada. Naprawdę nie może pani wypić ze mną kawy?
- Naprawdę nie mogę.
- Szkoda. Już dawno nie piłem równie dobrej - pochwalił.
- Miło mi to słyszeć. Nie chciałabym pana niepokoić, ale pańska grupa zgromadziła się już w sali konferencyjnej. Spóźni się pan na spotkanie.
- Spotkanie... Och! Nuda, ale niestety będę musiał tam pójść.
- Może nie będzie tak źle? Mimo wszystko, życzę miłego wieczoru - powiedziała, odchodząc.
Na sąsiedniej półce
-
[ książka, e-book ]Lato o smaku miłościEdyta Świętek
-
[ książka ]KPL Saga Krynicka (4 pak) Sekrety kobiecych dusz + Fantazje niewinnych lat + Porywy namiętnych serc + Uroki promiennych dniEdyta Świętek
-
[ książka, e-book ]Uroki promiennych dni Saga krynicka, część IVEdyta Świętek
-
[ książka ]KPL - Saga Krynicka. Sekrety kobiecych dusz + Fantazje niewinnych lat + Porywy namiętnych sercEdyta Świętek
-
[ książka, e-book ]Porywy namiętnych serc. Saga krynicka, część IIIEdyta Świętek
-
[ książka, e-book ]Fantazje niewinnych lat. Saga krynicka, część IIEdyta Świętek
-
[ książka, e-book ]Sekrety kobiecych dusz Saga krynicka, część IEdyta Świętek
-
[ książka ]Cień burzowych chmur. Spacer Aleją Róż t. 1Edyta Świętek
-
[ książka, e-book ]Pociąg do życiaEdyta Świętek
-
[ książka, e-book ]PrzezroczysteEdyta Świętek
-
[ książka, e-book ]Nie pora na łzy. Nowe czasyEdyta Świętek
-
[ książka, e-book ]Przeminą smutne dni. Nowe czasyEdyta Świętek
LINKI SPONSOROWANE