Prezes i Kreska. Jak koty tłumaczą sobie świat
autor: | Łukasz Orbitowski |
wydawnictwo: | Powergraph |
wydanie: | wydanie 1, Warszawa |
data: | 20 maja 2008 |
forma: | książka, okładka twarda |
wymiary: | 210 × 210 mm |
liczba stron: | 132 |
ISBN: | 978-83-6118702-8 |
Inne formy i wydania
książka, okładka twarda, wydanie 1 | 2008.05.20 |
e-book (epub, mobipocket), wydanie 1 | 2020.02.08 |
Poznajcie Prezesa i Kreskę, niezwykłe mruczące osobowości. Razem dokonują przełomowych odkryć, strzegą nocnych tajemnic, śnią o wędrówkach przez puste mieszkanie, prosto za drzwi, gdzie chowają się wszystkie opowieści. Szukają odpowiedzi na nie lada pytania: czy miseczka może uciekać? Ile stron ma świat? Dlaczego gwiazdy kłamią? Jak długo trzeba podróżować, żeby spotkać świt?
Bajki o dzielnym, nieco przemądrzałym Prezesie i strachliwej, lecz pełnej wdzięku Kresce przypomną czytelnikom małym i dużym, że każdy ma w sobie coś z filozofa i poszukiwacza przygód, a świat utkany jest z niespodzianek.
Dorośli odnajdą w kocich historiach piękną opowieść o kobiecie i mężczyźnie.
* * *
Łukasz Orbitowski (1977) jest jednym z najciekawszych polskich prozaików. Absolwent wydziału filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego opublikował m.in. zbiór opowiadań Wigilijne Psy (Helion, 2006), powieści Horror show (Ha!art, 2006), Tracę ciepło (Wydawnictwo Literackie, 2007), wraz z Jarosławem Urbaniukiem: Pies i klecha: Przeciwko wszystkim (Fabryka Słów, 2007). Laureat nagród Nautilus 2005 i Sfinks 2007. Związany jest m.in. z "Lampą", "Nową Fantastyką", "Dziennikiem" i magazynem "Aktivist".
Prezes i Kreska. Jak koty tłumaczą sobie świat to jak dotąd najbardziej osobista książka Orbitowskiego. To proza wielowarstwowa, równie dobrze może być odczytywana jako opowieści o kobiecie i mężczyźnie, wzruszające bajki dla dzieci, jak i przypowieści filozoficzne.
Historie o swoich kotach, Prezesie i Kresce, Łukasz Orbitowski zadedykował synkowi. Ilustracje wykonał profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Janusz Orbitowski, ojciec autora.
Wszystkie kłopoty zaczynają się podobnie, pomyślał Prezes, a jeśli nawet inaczej, to nieuchronnie wiodą do tego samego. Rozważał więc, czym jest problem, czemu nawet koty nie są od niego wolne, a Kreska w tym czasie przepychała imbryk na sam skraj kuchenki gazowej. Wewnątrz chlupotała kawa.
- Hej! - zamiauczał Prezes. - Jak tam na górze? W porządku?
Kreska nie odpowiedziała, pchała dalej, aż część podstawy imbryka znalazła się poza brzegiem kuchenki. Wystarczyłoby jedno małe pchnięcie albo zwykły przeciąg i imbryk spadłby na wykładzinę. Kreska znieruchomiała w samozadowoleniu.
- Co to będzie? - zapytał Prezes.
- Robię pułapkę na wiosnę - wyznała Kreska - kiedy się zjawi, zrzucę jej imbryk na głowę.
- A skąd wniosek, że wiosna zjawi się akurat w kuchni? Może wejść na przykład przez balkon albo wentylację.
- Przez balkon nie, bo jest tam siatka na wiosnę - odparła Kreska z namysłem. - Powiedz mi, co wiesz o wiośnie? Bo ja niewiele, poza tym, że jest ciepła. Co o tym sądzisz?
- Wiosna jest zielona, ciepła i pięknie pachnie - oznajmił Prezes i chciał dodać, że wcale nie powinno zrzucać się jej imbryków na głowę. Kreska weszła mu w słowo.
- Ciepła! Rozumiesz? - miauczała, przejęta własną przenikliwością. - Wiosna przyjdzie do nas z piekarnika, bo tam jest najgoręcej.
Prezes przesłał jej prawdziwie koci uśmiech. Koty często się uśmiechają, ale robią to tylko wówczas, gdy ludzi nie ma w pobliżu.
- A dlaczego chcesz upolować wiosnę? Nigdy nikomu nie zrobiła nic złego.
Wystarczyło spojrzeć w przepełnione strachem oczy Kreski, by dowiedzieć się wszystkiego.
- Możemy otworzyć piekarnik i wtedy zobaczysz, że nie ma w nim żadnej wiosny. Nie masz czego się obawiać - powiedział i nie czekając na odpowiedź, zawisnął na uchwycie, a że sam nie dał rady, Kreska przyszła z pomocą. Koty szarpały solidarnie i nawet zręcznie, aż piekarnik stanął otworem.
- A nie mówiłam! - triumfowała Kreska, aż ogon się jej wyprężył. Prezes postawił uszy. Nie dowierzał własnym oczom, bo w piekarniku, już wystudzonym, znajdowało się coś wielkiego, mięsnego i pysznego - przykrytego szkłem, które można było strącić, i owiniętego w folię, którą można było rozedrzeć i rozwłóczyć po kuchni.
Prezes popatrzył na Kreskę z uznaniem. Pokiwał głową. Bez słowa - bo co tu jeszcze mówić - koty weszły do piekarnika i jadły tak długo, aż zjadły całą wiosnę.
Na sąsiedniej półce
-
[ książka, audiobook, e-book ]Inna duszaŁukasz Orbitowski
-
[ książka, audiobook, e-book ]Chodź ze mnąŁukasz Orbitowski
-
[ audiobook ]Srebro głupcówŁukasz Orbitowski
-
[ książka, audiobook, e-book ]Święty WrocławŁukasz Orbitowski
-
[ książka, e-book ]Nim przyjdą słonieŁukasz Orbitowski
-
[ książka, audiobook, e-book ]KultŁukasz Orbitowski
-
[ książka, e-book ]Tracę ciepłoŁukasz Orbitowski
-
[ książka, e-book ]ExodusŁukasz Orbitowski
-
[ książka ]Rzeczy utracone. Notatki człowieka posttowarzyskiegoŁukasz Orbitowski
-
[ książka, e-book ]Wigilijne psy i inne opowieściŁukasz Orbitowski
-
[ książka, e-book ]NadchodziŁukasz Orbitowski
-
[ książka, e-book ]Szczęśliwa ziemiaŁukasz Orbitowski
LINKI SPONSOROWANE