REKLAMA

Dotyk lata

autor: Anna Rybkowska
wydawnictwo: Replika
seria: Ślady życia
wydanie: Poznań
data: 27 lipca 2021
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 352
ISBN: 978-83-6679082-7

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2021.07.27

Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić.

Życie Bereniki w Nabokowie z miesiąca na miesiąc staje się coraz dziwniejsze. Do znikających przedmiotów i nieoczekiwanie pojawiających się ludzi już zdołała przywyknąć, a mimo to prawie codziennie przeżywa jakieś zaskoczenie. Kiedy letnia burza objawia skarb ukryty na terenie posiadłości, Berenika zaczyna się zastanawiać, czy spadek po znanym artyście, Maksymilianie Styksie, nie jest dobrą okazją do wyrównania życiowych rachunków.

,,Dotyk lata" ponownie wprowadza czytelnika w świat cudownej przyrody i sielskiego, mimo że naznaczonego mniejszymi lub większymi problemami, życia w Nabokowie. Berenika zmaga się z trudami codzienności, w dodatku wciąż przydarzają się jej dziwne sytuacje, ale dzielnie sobie z nimi radzi.

Anna Rybkowska stworzyła serię, przy której można się wzruszyć, można się pośmiać i razem z bohaterami przeżywać każde wydarzenie. To historia, która mogłaby się przydarzyć każdemu z nas. Polecam!

Paulina Kłokosińska,

Wystukane Recenzje

Fragment

Rozdział pierwszy

Parazego pochowano w trumnie, którą przy ogólnym zawodzeniu i wtórze żałobnych pieśni tradycyjnie złożono do ziemi. Tłum na cmentarzu i otwierająca kondukt para, czyli wikary Kromka podtrzymujący szlochającą Leokadię, dzielnie znieśli upał, który lał się wszystkim z nieba na głowy. Stypę urządzono na probostwie, a ponieważ gości naszło co niemiara i nawet biskup wyznaczył delegację, rozstawiono stoły pod dwoma namiotami, wypożyczonymi z Gminnego Ośrodka Kultury.

Berenika osłupiała na widok wielkiego billboardu, który znienacka wyrósł na przykościelnym murze. Był podświetlany z góry. Na czerwonym tle umieszczono ludzki embrion, a obok napis: ,,Jezus też był zygotą".

- Dziwi panią? - zagadnął zdumioną Kromka, przeczuwający rychły awans. - To ostatnia inicjatywa starego proboszcza. Prawda, że daje do myślenia? Dobrodziej szedł z duchem czasu i teraz już nikt nie powie, że był staromodny.

- Ksiądz wybaczy, ale to dość szokujące stwierdzenie.

- Czyli pani będzie się upierać, że nie był nowoczesny, a?

- Nie, ja o tym napisie, że kontrowersyjny.

Wikary zacisnął usta:

- Parazy był bezkompromisowy, jeżeli chodzi o obronę życia poczętego!

Berenika przypomniała sobie Turoniową i opowieść o Racheli, którą pod osłoną nocy brał każdy za kawałek chleba, a ówczesny kościół odrzucił, bo była Żydówką.

- Nie tylko poczęte ma wartość, ale każde! Moim zdaniem taki radykalizm odstręcza ludzi od kościoła. Mało wam krytyki?

Spojrzał na Berenikę z góry i wycedził z wyższością:

- Pani uważa, że należy dawać poklask nihilistom i stojącym za nimi środowiskom wyzutym z idei? Sprzyjać głoszonym kalumniom i stawać po stronie ekstremistów, sabotujących rodzinę i ład społeczny? To widzę, że mi jedna owieczka ubywa. Pora rzetelnie oddzielić ziarna od plew. - I nie czekając na wyjaśnienia, oddalił się, z poszumem sutanny ujętej w dwa palce, do grupy zawodzących babin w kwiecistych chustach. Jego szata przypominała żagiel, gdy wzdęła się na wietrze i załopotała, wtórując rozstawionym namiotom. Zapowiadało to burzę.

Stała, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Pożegnać Leokadię, czy jeszcze zostać? Nie było z nią Igora, który nie dawał znaku życia, ani Jakuba, bo musiał pilnie wyjechać i nawet nie zdążyła spytać, dokąd. Ludzie się gapili, ale nikt nawet nie odpowiedział na uśmiech, bezskutecznie szukała życzliwej lub choćby znajomej twarzy. Może miejscowi uważali, że na stypie wypada być poważnym i jej grymasy uznali za niestosowne? Czy warto się przejmować tym, co ludzie powiedzą?

Na szczęście nie trwało to długo. Jej zakłopotanie przerwał ktoś najmniej spodziewany.

- Oczekiwałem biskupa, bo to i lata służby, i liczne zasługi dla społeczności, ale widać uznano, że wystarczy delegat z kurii - zagadnął ją dziennikarz Kromkiewicz. Ten sam, który tak dociekał przyczyn nagłego zgonu wielebnego w jej lesie.

- Nie ma ludzi niezastąpionych, choć niektórzy wrośli w otoczenie i będzie nam ich brakowało, to pewne. - Ona sama zdążyła już ochłonąć po rozgłoszonej wszem i wobec tragedii. Proboszcz dobijał do dziewięćdziesiątki. Nie rozumiała rozpaczy niektórych, życie ma ograniczony czas, a nie każdemu dane jest aż tyle.

- Słyszałem, że pani się rozpytywała o tutejszą historię, ludzi, angażowała Parazego do wspomnień...

Dziwnie to zabrzmiało, jak kolejne dziennikarskie przesłuchanie, i Berenika poczuła się nieswojo.

- Pan mi coś zarzuca?

Wzruszył ramionami, by aż nadto okazać swą bezstronność.

- Ludzie różnie gadają - zbył ją ogólnikiem.

Zbudził się w niej niepokorny duch, który zazwyczaj spał i dla świętego spokoju było mu wszystko jedno. Dotąd mu nie ulegała, przekonana, że i tak się nie uda. Może i chciała się zmienić, ale coraz to nowym ideom brakowało rezultatów. Złościło ją to i podrywało do przypadkowych akcji, których potem żałowała. Czyż zmiany nie polegają na odwadze postawienia pierwszego kroku?

- Na przykład co?

Przewrócił oczami, gdyż troska o los ,,dziedziczki" stanowiła niewdzięczną posługę, w dodatku niepopularną wśród miejscowych. Ściszył głos z obawy, że ktoś go usłyszy.

- Pani może nie zdawać sobie sprawy z tego, ile tutejsi plotkują.

Uśmiechnęła się pojednawczo.

- To może pan uchyli rąbka i umożliwi mi zawczasu jakąś linię obrony?

- Po prostu nie wiedzą, co myśleć, bo pani jest mało widoczna. Styks był znanym artystą. Wiadomo, że tacy bywają dziwni. Ze spokojem przyjmowano jego bziki i fiksacje, skoro od czasu do czasu lubił zajść do karczmy i wypić jak normalny chłop. Widywali go i pijanego, i cierpiącego. Kiedy zniknął, to nikt złego słowa nie wyrzekł, ludzie w ciszy przeżywali jego brak. Dopiero gdy pojawili się urzędnicy i notariusz, atmosfera nabrała gęstości. Zapanowała ciekawość kim pani jest i jak się tu urządzi.

- Siedzę tu już pół roku, to chyba dałam się jakoś poznać? Aż mi dziwnie, kiedy pomyślę, że to już tyle czasu - przyznała się Berenika z prostotą.

Wraz z nastaniem lata wkroczyła w etap drugiej połowy wyznaczonego testamentem pobytu i wciąż czuła dystans do tutejszej wspólnoty. Parazy był klamrą między jej domem a innymi, ale nie wykorzystał tego potencjału i furtka do życia poza Nabokowem zatrzasnęła się wraz z jego trumną.

- Izoluje się pani, ludzie nie tolerują odludków. To wygląda podejrzanie. Albo pani gardzi innymi, uważając się za lepszą, albo ma coś do ukrycia. A przy tym krytykuje ich pani za Turoniową, za psa i koty, za jakieś tam kaczęta zgarnięte z ulicy.

Berenika była zdumiona, że wieści rozchodzą się po okolicy lepiej niż w internetach.

- Ziemia tu mało co rodzi - kontynuował Kromkiewicz - pani powinna to najlepiej wiedzieć, bo mieszka na bagnach. Ludzie na zasiłkach, sfrustrowani, bo nie każdy umie kombinować jak rodzina sołtysa. Są ubodzy, prości, ale i poczciwi. Nie lubią, gdy im się dyktuje, jak mają żyć.

- Nikt nie lubi - wtrąciła.

- Urządziła się pani na włościach, nie wiedzieć jak pozyskanych - kontynuował, wtrącając niby to mimochodem swoje trzy grosze - i ma wszystkich za nic. Ocenia, łaje i poucza! Jeszcze zimą to pani odosobnienie wydawało się w miarę naturalne, bo leżał śnieg, dom na uboczu, krótkie dni, to i pies z kulawą nogą nie zaglądał. Ale wiosną? Tylko wybrani z kręgu, jak proboszcz i weterynarz, mogli cokolwiek rzec o pani. Na ostatku policja.

- A sołtys, jego żona, czy choćby agronom Jakub?

- Jakub, to pani wybaczy - uśmiechnął się krzywo pismak, sugerując, że swoje wie. - O nim też ludzie gadają, że lepiej nie powtarzać.

- A pan z tego gadania kleci artykuły do gazety, tak? Powinszować!

- Co się pani czepia? - W porę się zorientował, że jest arogancki, i po chwili wyznał potulniejszym tonem: - Ja bym uczciwie opisał Naboków pod pani okiem, przyjechał kiedy na dłuższy wywiad, bo ludzie są zwyczajnie ciekawi.

Istotnie, wyglądał na chętnego.

- To zapraszam jutro! - zaproponowała Berenika.

Nastroszył się, zdumiony, że tak mu łatwo poszło.

- Jutro, droga pani, nie mogę. Muszę spojrzeć w grafik - podrapał się w głowę, jakby ów gest wszystko wyjaśniał - a nie mam przy sobie organizera, tak że... e, tego... Możemy się wymienić numerami telefonów.

Zaciekawiło ją, cóż się tu takiego stale dzieje, że aż się musi wspierać terminarzem. Nawet ona potrafiła zanotować coś w komórce. Ale nie dała po sobie niczego poznać, bardziej przejęta zarzutami niż chętna do współpracy. Zawsze chciała wszystkich zadowolić, i dlatego ktoś wiecznie miał do niej pretensje. Okazało się, że tutejsi snuli o niej nieprzychylne fantazje i zapewne omawiali je nie tylko w karczmie, przy kufelku.

Od pierwszego wejrzenia nie polubiła tego żurnalisty. Siłą nawyku wolała udać, że nic bardziej nie leży jej na sercu niż dobrosąsiedzkie stosunki i unikanie konfliktów. Rzadko uchylała przyłbicy, obierając bezpieczną taktykę ślimaka zasklepionego w skorupie. Mnie nie ma, dajcie spokój! Jeśli robiła coś wbrew sobie, to z przeczuciem przegranej.

Podała mu telefon, proponując, by się wpisał w nowy kontakt, choć wcale nie miała na to ochoty.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Kup bilet

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

City Break
City Break