REKLAMA

Ślady życia

autor: Anna Rybkowska
wydawnictwo: Replika
seria: Ślady życia
wydanie: Poznań
data: 16 listopada 2021
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 304
ISBN: 978-83-6698908-5

Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić.

Berenika i jej przyjaciele doświadczą w Nabokowie specyfiki czasu i jego niepowtarzalności. Dowiedzą się, że można coś przeżyć jeszcze raz, ale już nigdy w taki sam sposób. Jesień przyniesie wyjaśnienie tajemnic ukrytych we dworze, błąkających się wśród pól i pochowanych po lasach. Przynajmniej tych tajemnic, które pozwolą się okiełznać. Wszak życie też nie daje odpowiedzi na wszystkie zadawane pytania... To pożegnanie z bohaterami i z miejscem, ale niekoniecznie rozstanie z ich żywiołami.

Przecież każdy ma jakieś swoje Kilimandżaro, więc każdy może mieć i swój Naboków.

W tym cyklu każda kobieta odnajdzie okruch siebie samej - swoich przemyśleń, wahań, tęsknot, strachów, porażek życiowych, ale i swojej siły. Zajrzyjcie do

Nabokowa. Poprowadzą Was do niego barwy, smaki, zapachy. Małgorzata J. Kursa, portal Książka zamiast Kwiatka

Ania Rybkowska ma dar tworzenia postaci, które wszyscy doskonale znamy. Nie tylko z widzenia. Główną bohaterkę odnajdzie w sobie niejedna uważna czytelniczka. Taki dar dla twórcy powieści realistycznej jest przepustką na półkę z dobrą literaturą.

A jak wiadomo, stoją na niej książki, których się nie odkłada w połowie lektury... Basia Kosmowska

Fragment

Długo i zażarcie walczyła, by sprowadzić matkę do Nabo­kowa. Pogrzeb miał być chrześcijański. Kromka z niecier­pliwości przebierał nogami, planując ceremonialny pokaz dla całej okolicy, toteż z trudem przełknął gorzką pigułkę, kiedy się dowiedział, że Berenika nie wykupi miejsca na przykościelnym cmentarzu, tylko zabiera matkę do siebie.

Wówczas okazało się, że nie można ot tak sobie chować ludzi (zwierząt zresztą też) we własnej ziemi. Na terenie przynależnym do Bereniki znajdował się co prawda dawny cmentarz, ale to ni­czego nie zmieniało. Była to nekropolia innego wyznania i pod żadnym pozorem nie wolno go było naruszać. Tak naprawdę cmentarz ten powinien zostać wyłączony z prawa własności, jednak żeby to zrobić, należałoby wynająć ekspertów i praw­ników, by dochodzić praw u spadkobierców i krewnych z dawnej gminy żydowskiej. A takie sprawy potrafiły ciągnąć się latami.

Szczególnie że nieliczni potomkowie dawnych żydowskich miesz­kańców Nabokowa przebywali poza granicami Polski.

Sytuacja przedstawiała się następująco: jeśli na cmentarzu nie odbywały się żadne ceremonie pogrzebowe, to zgodnie z treścią testamentu przynależał on do Nabokowa. Do tej pory nie było żadnych sygnałów, że gmina żydowska chce objąć teren swoją opieką. Ale kiedy Berenika ogłosiła, że zamierza pochować tam matkę, to znikąd pojawili się jacyś ludzie, którzy najpierw pikietowali przed szpitalem, a potem demon­strowali i palili stare opony przed jej bramą wjazdową.

Podchody trwały długo i wszyscy po kolei tracili cierpli­wość. Przez ten czas trzeba było płacić za chłodnię, w której przechowywano ciało. Ostatecznie się udało. Berenika wyszu­kała zakład pogrzebowy o nazwie Anubis, który zgodził się na nietypowe procedury i spalił zwłoki ,,po cichu" przed cere­monią pogrzebową.

Bartek był oburzony. Nie mógł pojąć, dlaczego matka nie uznała woli zmarłej.

- Babcia całe życie manifestowała swoją odrazę do kre­macji. Należała do pokolenia, które przeżyło okrutną wojnę, nieważne, że w dzieciństwie. Palenie ciała w jej mniemaniu nawiązywało do Oświęcimia i krematoriów, gdzie ludzi trakto­wano jak numery, a ich ciała sprawnie utylizowano.

Berenika liczyła się z taką reakcją.

- Wierzę, że nadejdzie dzień, w którym to zrozumiesz.

- A dlaczego on ma dopiero nadejść? Proszę, wytłumacz mi to teraz! Czemu jesteś taka enigmatyczna?

- To nie pora na wyjaśnienia. Muszę to najpierw sama ogarnąć.

- Kierując się jakimiś przeczuciami, nie uszanowałaś ostat­niego życzenia babci, by ją pochować w trumnie?

Berenika postanowiła uchylić rąbka tajemnicy.

- A jeżeli ci powiem, że ciało zjedzone przez robaki, pod­dane procesowi rozkładu nie ma szansy na powrót?

- Mamo, co ty wygadujesz? Stamtąd się nie wraca!

Nie umiała tego wyjaśnić. Coś dzwoniło w jej głowie, tylko trudno było zlokalizować źródło tego dźwięku. Mimo to brnęła dalej, chcąc przekonać zarówno innych, jak i samą siebie, że ma rację.

- Jeśli tu, w Nabokowie, istnieje możliwość przedłużenia bytu, być może w innej postaci, ale zmarli mogą wracać, to ja chcę, by tak się stało. Zrobię wszystko, nawet jeszcze więcej, by jej to ułatwić! Nikt i nic mnie nie powstrzyma. I proszę, nie powtarzaj, że za dużo piję!

Zdumiony Bartek aż się zakrztusił popijaną właśnie herbatą.

- Mamo, to, co chcesz zrobić z babcią, z pewnością pod­chodzi pod jakiś paragraf.

Poklepała go po plecach.

- Podnieś ręce, bo wykaszlesz płuca. No, tak lepiej, wi­dzisz? - Nalała mu wody do szklanki. - Popij! Pogrzeb odbędzie się tutaj, w Nabokowie. Rozmawiałam już z Kromką. Przyje­dzie w najbliższą niedzielę, odprawi swoje modły, a potem się urządzi stypę. Tu, przed domem. Przyjdzie, kto będzie chciał. Nie zmartwię się, jeśli z powodu oddalenia od wioski zjawią się tu tylko ci najbardziej uparci i zdesperowani. Babcia to nie

proboszcz Parazy, nikt jej tu nie znał ani nie odwiedzał. Cere­monia będzie symboliczna, bo zapowiedziałam wszem i wobec (dam jeszcze notkę z klepsydrą do prasy), że urna z prochami będzie przechowywana w domu.

- Co?!

- Myśl sobie, co chcesz! To moja matka i do mnie należy ostateczna decyzja w tej sprawie. Dziadek tak się z tego ucie­szył, że chce, bym również jego skremowała. Początkowo prag-nął, abym postawiła go obok babci, ale teraz poszedł o krok dalej! Mam ich razem wsypać do jednej urny. I od razu mówię, że ja też chcę zostać skremowana. I masz mnie wysypać pod chryzantemami albo do stawu.

- Zawsze, odkąd pamiętam chciałaś być wysypana do Warty, żeby sobie dopłynąć do morza.

- Ale sytuacja uległa zmianie. Mieszkam teraz tutaj i już nie myślę płynąć do morza, tylko zostać w Nabokowie. Tak jak Maks i wielu innych przed nim.

- Jesteś szalona, mamo. Kto robi takie rzeczy? My z Edytą...

- Edyta nie ma nic przeciwko temu.

- Chcesz w ten sposób zaoszczędzić?

- Chcę, by babcia została w Nabokowie, a nie ma na to innego sposobu. Czy to jest dla ciebie jasne?!

- W tej sprawie nic nie jest jasne i ty dobrze o tym wiesz! Zachowujesz się jak nawiedzona. Co to za wymysły?

Berenika przez chwilę zastanawiała się, jak najlepiej mo­głaby wytłumaczyć synowi specyfikę Nabokowa. Zrozumiała jednak, że to nie jest takie proste. To nie może się udać, po-

myślała. Ona już wiedziała. Ale wciąż nie potrafiła o tym opo­wiadać. Nikomu. Gdyby był tu dawny Jakub, agronom... Ale on okazał się kimś zupełnie innym. I zniknął. To znaczy poje­chał na placówkę do Londynu szpiegować kogoś innego.

Weterynarz? Dobry pomysł! Tak, powinna porozmawiać z Hieronimem. Znał tutejsze realia, był rozsądny i rozumiał zaistniałą sytuację. Już dawno ze sobą nie gadali. Ostatnio, tuż przed śmiercią matki, rozmawiali o dwugłowym cielaku.

Tymczasem westchnęła, ucinając dalszą dyskusję i zosta­wiła Bartka w rozterce. Syn bardzo się martwił jej stanem. Od początku lata wydawała się nieobecna, bardziej niż zwykle oddalona od dzieci. Czuł to wyobcowanie na każdym kroku, Widział je nawet w jej rysach i postawie.

Uparła się by zostać w Nabokowie? Albo tylko tak mówiła.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA