Konsultacje na dwa razy
23 maja 2008
Pacjent Szpitala Bielańskiego nieprzebadany na Ursynowie.
W sumie więc szpitalna karetka była zmuszona dwukrotnie pokonywać trasę z Bielan na Ursynów i z powrotem - czyli niemal przez całą Warszawę - a wraz z nią chory na nowotwór mózgu człowiek. Po czyjej stronie wina?
Szpital Bielański nie zdecydował się na wyjaśnienie nam sytuacji.
Ani dyrektor naczelna, ani dyrektor do spraw lecznictwa nie znaleźli ani chwili, aby z "Echem" porozmawiać. Mieliśmy za to okazję poznać stanowisko Centrum Onkologii.
- Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje nam konsultacji spoza naszej pla-cówki. Dlatego pacjenci przywożeni z innych placówek powinni mieć pismo, w któ-rym dany szpital zobowiązuje się do pokrycia kosztów badania - powiedział nam Piotr Siedlecki, dyrektor ds. lecznictwa. - Nie znam dokładnie tej sytuacji, ale do-brym zwyczajem jest, by pacjenta kierowanego do nas wcześniej umówić na wizytę - to pozwoli tak zaplanować przyjęcia, aby uniknąć czekania. Staramy się uniknąć sytuacji, że pacjenci zapisywani są na wizyty na trzy-cztery miesiące naprzód, bo to dla wielu po prostu wyrok śmierci. W poczekalni mamy od rana tłumy ludzi i staramy się przebadać wszystkich. Nie jesteśmy jednak instytucją charytatywną, jesteśmy skazani na środki, jakie przyznaje nam NFZ, dlatego wymagamy od in-nych jednostek oświadczenia o zapłacie za konsultacje - kończy dyrektor Siedlecki.
Z formalnego punktu widzenia, jest to zrozumiałe. Pytanie jednak, co te mię-dzyszpitalne formalności obchodzą ciężko chorego, ubezpieczonego człowieka?
Służba zdrowia jest wysoce niedoskonale finansowana, ale już dawno w gąsz-czu przepisów, dokumentów i kwitów zniknęło najważniejsze - człowiek. A jeśli na-wet dobro pacjenta nie jest takie ważne - to jaki był ekonomiczny sens wysyłania dwa razy karetki z Bielan na Ursynów? Przecież zewsząd słychać, że brakuje pie-niędzy?
Dyrekcja z Bielan odmówiła komentarza, lekarze zaś powiedzieli rodzinie, że spotkali się z taką sytuacją po raz pierwszy, a kierowali się dobrem pacjenta, dla którego upływający czas miał kolosalne znaczenie. Centrum Onkologii tłumaczy, że pacjent był nieumówiony i "na kredyt". Primum non nocere*. Czy jest tam gdzieś dopowiedziane "swojemu miejscu pracy"?
Wiktor Tomoń
* Po pierwsze nie szkodzić