Koniec błotnych kąpieli
12 września 2008
Wreszcie się udało. Po długich i żenujących sporach urząd dzielnicy Targówek wybudował dojście do słynnej już kładki nad Trasą Toruńską.
W czym tkwił problem?
Na początku działała metoda spychologii. Urząd dzielnicy twierdził, że chodniki po-winien wybudować wykonawca kładki - czyli Zarząd Dróg Miejskich. Ten zaś uwa-żał, że utworzenie dojścia do kładki leży w kompetencji urzędu dzielnicy. Taka przepychanka trwała wiele miesięcy. Przed wakacjami powróciliśmy do tematu. Wtedy wyszło na jaw, że do działki położonej na trasie planowanego chodnika są roszczenia byłych właścicieli. Sprawa trafiła do sądu. W lipcu czekano na wynik. Teraz postanowiono nie czekać.- Jako, że sprawa w sądzie ma się ku końcowi, postanowiliśmy wybudować lu-dziom dojście do kładki. Wyniku rozprawy jeszcze nie znamy. Zobaczymy co bę-dzie dalej. Najważniejsze jest to, że mieszkańcy mają porządny chodnik - mówi Rafał Lasota, rzecznik urzędu dzielnicy Targówek.
Jest nie tylko nowa alejka dla pieszych. Zasiano też trawę i posadzono krzewy. Urząd zadeklarował, że będzie dbał o teren. Inwestycja kosztowała 50 tys. zł.
Agnieszka Pająk-Czech
Nasz komentarz
Historia dojścia do kładki pobudza do myślenia. Najpierw burmistrz odmawiał zbu-dowania chodnika, bo jego zdaniem powinien był to zrobić ZDM, a na zakończenie postanowił go zbudować, choć sąd jeszcze nie zdecydował o przyszłości gruntu i może się okazać, że dzielnica wydała pieniądze na marne. Najpierw przez wiele miesięcy burmistrz bronił pieniędzy podatników, bo powinny być wydane "z innej portmonetki", by na koniec zaryzykować zmarnowanie naszej kasy. W interesie społecznym - bo chodnik jest potrzebny, ale w takim razie po co był cały ten cyrk?