Komercyjny Bóg się rodzi
23 listopada 2007
To dopiero połowa listopada, a patrząc na dekoracje w centrach handlowych i witryny sklepów odnoszę wrażenie, że to już połowa grudnia i święta tuż-tuż.
Autorka jest radną Targówka (Mieszkańcy Bródna-Targówka-Zacisza) |
Właściwie, gdyby nie 1 listopada i święto tych, którzy z ziemskiego padołu odeszli, być może hand-lowcy pokusiliby się nawet o zawieszanie bombek i świecących lampek na drzewkach jesiennych pomię-dzy ich opadającymi listkami. Oby nie!
Jako marketingowiec doskonale wiem, dlaczego się tak dzieje. Są to przemyślane i planowane dzia-łania mające na celu zwiększenie sprzedaży. Jednak z drugiej, tej zupełnie ludzkiej strony, to mnie od lat się to zupełnie nie podoba. Gdy po raz pierwszy zauważam choinkę, bombkę lub inny gadżet świąteczny, poprawia mi to humor i przywołuje magiczną atmosferę rodzinnych świąt, zapach choinki i barszczu z uszkami. Niestety po kilku tygodniach funkcjonowania w takim otoczeniu, gdy w końcu doczekam się Bożego Narodzenia, okazuje się, że tracą one swą wyjątkowość, niepowtarzalność i nam wszystkim jakby powszednieją. A szkoda.
Można jednak znaleźć jedno bardzo pozytywne oddziaływanie wydłużania okre-su przedświątecznego. Wiadomo, że w tym czasie otwieramy szeroko oczy oraz serca i jakoś wyraźniej zauważamy biedniejszych czy potrzebujących. Stajemy się bardziej wrażliwi i bardziej skorzy do udziału w kwestach, w działaniach charyta-tywnych i dzielenia się tym, co mamy.
Nie trzeba w naszej dzielnicy daleko szukać, wystarczy rozejrzeć się dookoła - nawet blisko siebie - by stwierdzić, że na Targówku biednych i potrzebujących jest wielu. Wiele na szczęście jest także takich osób, które z tą pomocą chcą iść. Znów Ośrodek Pomocy Społecznej pakuje paczki świąteczne, wydział zdrowia i pomocy społecznej przygotowuje spotkanie mikołajkowe z prezentami dla potrzebujących dzieci. Organizacje społeczne, rady osiedli, szkoły i kościoły także w tym okresie starają się pomagać swoim podopiecznym. Zapewne powinny przy tym ze sobą ściślej współpracować, by nie doprowadzić do paradoksu, w którym to rodziny mieszczące się w określonym ustawowo przedziale dochodowym otrzymywały ze wszystkich możliwych źródeł po kilka prezentów i paczek, a dzieci z tych rodzin, których dochód jest przekroczony choćby o symboliczną złotówkę, były zapomi-nane przez wszystkich.
Myślę, że wspaniale byłoby, gdyby każdy z nas, zamiast znów kupować kolejne kolorowe świecidełka, które cieszyć będą nasze oczy przez kilka dni, a później na cały rok wylądują na dnie szafy, przeznaczył te kilka złotych dla innych. Dla tych, którzy dziś nie martwią się tym, czy pod choinką znajdą wymarzone prezenty, lecz tym, czy na ich świątecznym stole znajdzie się poza opłatkiem pożywienie i nikt z rodziny nie pójdzie spać głodny. Zamiast marzyć o supernowoczesnych nowinkach technicznych lub reklamowanych, markowych zabawkach, myślą o suchych butach czy ciepłej kurtce. Niewielkie zaangażowanie i niewielki datek każdego z nas może pomóc spełnić te "małe-wielkie marzenia". Apeluję więc i proszę naszych miesz-kańców o zaangażowanie, by każdy w naszej dzielnicy miał szansę na święta jak z reklamy.
Iwona Wujastyk
i.wujastyk@wp.pl