Kolej oszczędza na Legionowie. Kto pokpił sprawę?
28 czerwca 2017
Łochów to niewielkie miasteczko w północno-wschodniej części Mazowsza, w którym PKP PLK wybuduje wiadukt, tunel i przejście dla pieszych. Zielonka w powiecie wołomińskim zyska od kolejowej spółki dwa przejścia podziemne dla pieszych, tunel oraz wiadukt. Podobnych przykładów można znaleźć więcej. Tymczasem w 55-tysięcznym Legionowie kolejarze sfinansowali na dobrą sprawę tylko jeden tunel. Kto pokpił sprawę?
PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. budują podziemne przejście w niewielkim, ponad 6-tysięcznym Łochowie. W mieście tym będą jeszcze dwa bezkolizyjne obiekty. - Teraz, w ramach dalszych prac na linii łączącej Białystok z Warszawą, wybudujemy kolejne przejścia i skrzyżowania bezkolizyjne. Łącznie trzy: jedno przejście dla pieszych, jeden wiadukt dla samochodów i jeden tunel dla samochodów - mówi Karol Jakubowski z zespołu prasowego PKP PLK S.A.
Mniejsi od nas dostali więcej
To nie wszystko, gdyż podobnych przykładów jest znacznie więcej! Ostatnio zespół prasowy kolejowej spółki pochwalił się inwestycjami np. w nieodległej Zielonce. - Zmodernizowane zostały perony na stacji, wybudowane zostały dwa przejścia podziemne dla pieszych, tunel i wiadukt drogowy - wyliczał Karol Jakubowski. Tymczasem Legionowo, ponad 55-tysięczne miasto, bardzo zatłoczone i podzielone na trzy części torami kolejowymi, "dostało" od kolejarzy tunel na Przystanku, dwa przejścia podziemne na stacjach PKP i remont peronów. Wiadukt na Zegrzyńskiej (czyli bezkolizyjny przejazd przez tory) był bowiem inwestycją Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w ramach modernizacji drogi krajowej nr 61. Kładkę na ul. Parkowej sfinansowały władze miasta, a dworzec był wspólną inwestycją Szwajcarów oraz miasta.
Kto zawinił?
Jak wielokrotnie tłumaczyli przedstawiciele legionowskiego ratusza, rozmowy z władzami PKP PLK nigdy nie należały do łatwych. Przysłowiową "kością niezgody" były zawsze pieniądze, czyli kto daną inwestycję miałby sfinansować. Tak było chociażby w przypadku kładki na ul. Parkowej, za którą ostatecznie zapłaciliśmy my wszyscy. PKP PLK zaś tłumaczyło, że przecież nieopodal jest stacja, na której wybudowali już przejście dla mieszkańców. I wystarczy. Podobnie rzecz się miała z dworcem, którego ostatecznie nie sfinansowali kolejarze. Tymczasem PKP PLK już od kilku lat finansuje na Mazowszu innowacyjne dworce systemowe (tzw. IDS-y). Są tanie, nieduże, estetyczne, ekologiczne, bardzo funkcjonalne. Zbudowano je chociażby w Ciechanowie, Nasielsku, Strzelcach Krajeńskich oraz w Mławie. - Na etapie składania wniosku w sprawie Centrum Komunikacyjnego kolej nie budowała dworców - tłumaczy rzeczniczka ratusza Tamara Mytkowska. Jak się okazuje, zupełnie inaczej to widzą kolejarze. - Władze Legionowa nigdy nie zwróciły się z tym do spółki PKP S.A., w gestii której leży budowa dworców - kwituje Łukasz Kwasiborski z wydziału prasowego PKP.
"Niczego od nas nie chcieli"
Nasze władze przegapiły najlepszy moment na skuteczne negocjacje, kiedy linia do Gdańska była modernizowana na legionowskim odcinku. Wówczas aż prosiło się, aby wymusić na kolejarzach budowę tunelu lub wiaduktu na Nowym Bukowcu, a także planowanego niegdyś tunelu na wysokości ul. 3 Maja. Tymczasem PKP PLK wydało pieniądze tylko na zmodernizowanie własnej infrastruktury, a więc m.in. peronów z przejściami podziemnymi, budowę tunelu w Al. Róż, oraz modernizację niemal stale zamkniętego przejazdu z rogatkami na Nowym Bukowcu. Z pewnością współpraca władz Legionowa z władzami PKP PLK jest trudna. Widać to też na ostatnim przykładzie planów budowy bezkolizyjnej przeprawy przez tory na legionowskim Bukowcu. Miasto by chciało, aby to kolej sfinansowała tę inwestycję, z kolei kolejarze tłumaczą, że jest to zadaniem miasta i mogą się jedynie "dorzucić". Pat trwa, a rozwiązania nadal nie widać. Co znamienne, przedstawiciele kolejowej spółki bardzo chwalili sobie współpracę z włodarzami Legionowa podczas modernizacji linii do Gdańska. Skwitowali ją takimi mniej więcej słowami: "W przeciwieństwie do innych samorządów, właściwie niczego od nas nie chcieli".
Dariusz Burczyński