Karaluchy łażą nawet po domofonach: plaga na Majowej
3 grudnia 2014
- To już prawdziwa plaga. "Francuzy" i karaluchy są wszędzie. Nawet pomiędzy klawiszami od domofonu - dzwoni do nas zrozpaczona pani Krystyna. Kłopoty z robakami w blokach przy ul. Majowej przybrały karykaturalne rozmiary.
- Pytaliśmy w urzędzie dzielnicy, chodziliśmy do spółdzielni mieszkaniowej. Nasza administracja jakoś nie chce zająć się tym problemem, a przecież to nie do mieszkańców należy dbałość o utrzymywanie porządku w całym bloku! Poradzono, żebyśmy kupili sobie środek owadobójczy. Z drugiej strony niektórzy żyją bardzo ubogo i nie będą wydawać pieniędzy na takie cele, choćby nawet karaluch pływał w ich zupie - opowiada obrazowo pani Krystyna.
Duża część tego rejonu to budynki Spółdzielni Mieszkaniowej Bródno. - W przypadku, gdy powtarzają się tego rodzaju skargi, wynajmujemy specjalistę, względnie wzywamy Sanepid. Koszt jest zależny od skali, ale powinno to być niewiele ponad tysiąc złotych - powiedział nam pracownik administracji.
W przypadku Majowej problem jest bardziej skomplikowany. Tu rządzi wspólnota mieszkaniowa, a w takich przypadkach wszystko zależy od tego, czy mieszkańcy zechcą się złożyć na specjalistę, który podejmie nierówną walkę z karaluchami.
Policzy sobie za wizytę, za specjalne środki owadobójcze... - Sęk w tym, że każdy chciałby, żeby tych robaków nie było, tylko nikt nie chce płacić. Często ludzie nie chcą dać nawet złotówki - rozkłada ręce administrator.
Spotkany pod blokiem pan Janusz dowodzi, że jest na to wiele sposobów nie wymagających poważnych nakładów. - Karaluchy? Karaluchy żerują najczęściej w podłogach, preferują ciepło, ale żyją i rozmnażają się także w pomieszczeniach nieogrzewanych. Najczęściej występują obok pieców, rur z ciepłą wodą, za kaloryferami. U mnie też bywają. Ale wystarczy zmieszać cukier z gipsem i posypać w miejscach, gdzie są widywane szkodniki. Albo cukier z mąką i wapnem niegaszonym. Efekt murowany - twierdzi.
Karaluchy żerują najczęściej w podłogach, preferują ciepło, ale żyją i rozmnażają się także w pomieszczeniach nieogrzewanych. Najczęściej występują obok pieców, rur z ciepłą wodą, za kaloryferami. W poszukiwaniu pokarmu mogą przedostać się z piwnicy do mieszkań na wysokich piętrach po rurach.
W internecie można znaleźć dziesiątki bardziej lub mniej mądrze brzmiących porad: jak poradzić sobie z robactwem. Podobno prusaki nie lubią... piwa. Zawartość jednej butelki należy wylać na kawałki szmat, które porozkładane w różnych miejscach dadzą pożądany efekt. Jak nalejemy piwa do miski i zostawimy na noc, to rano znajdziemy w niej martwe robaki. - Najlepsze są proste metody - podpowiada internauta.
Byle tylko nie płacić za odrobaczanie.
mac