Hutnik na krawędzi. Co dalej z klubem?
29 listopada 2012
- Co nam zostało z tamtych lat? - można zapytać na stadionie Hutnika przy Marymonckiej, znanym każdemu, kto choć kilka lat przechadzał się po Bielanach. - Baraki, brak ogrzewania i milion złotych długu - może powiedzieć prezes Maciej Purchała. Jego drużynę "spuszczono" z III ligi do B klasy, czyli najniższej klasy rozgrywkowej.
- Dwa lata temu przejąłem klub, który już wtedy można było rozwiązać. Do dziś rezydujemy w pomieszczeniach nieogrzewanych, w których zimą jest minus 15 stopni. A ponieważ to teren miasta, za taki "komfort" musimy płacić. Urząd miasta od dwóch lat nie może podłączyć kontenerów do szamba i zawodnicy po treningu nie mogą skorzystać z kąpieli. Za rządów pana Strejlaua narosły długi rzędu miliona złotych. Gdy przychodziłem do klubu, zastałem w nim ponad 50 "martwych dusz". Ci ludzie albo poumierali, albo dawno nie byli już zatrudnieni, a ciągle trzeba było odprowadzać za nich podatki. Wnieśliśmy sprawę do prokuratury. Nie konkretnie przeciwko panu Strejlauowi, który pewnie popełnił grzech zaniedbania, ale teraz płacą za to obecni szefowie, trenerzy, piłkarze i oczywiście kibice. Na nasze mecze w B klasie potrafi przyjść nawet tysiąc osób - mówi Purchała.
Po "spuszczeniu" klubu do B klasy mamy sytuację kuriozalną. Najniższa wygrana hutników to 3:0 z Marymontem, dzięki walkowerowi, albowiem rywal wolał się poddać zamiast dać się ośmieszyć. Derby Bielan z reaktywowaną drużyną PUG skończyły się skromnym 10:0.
- Po meczach z nami przeciwnicy schodzą z boiska ze łzami w oczach. Jeżeli młody bramkarz na początku kariery puszcza w meczu 19 goli, to choćby nie wiadomo co później zrobił, ten bilans zawsze będzie mu wypominany. Nasi zawodnicy też mają większe ambicje. Podchody pod nich robią nawet kluby I ligi, ale na razie się opierają - mówi Purchała.
Co dalej?
BKS Hutnik został postawiony w stan likwidacji, a zamiast niego powstał klub Hutnik spółka z o.o. Bez szans na dotację z miasta, bo te dostają tylko kluby młodzieżowe.
Czy MZPN musiał Hutnika aż tak bardzo ukarać? Z pewnością nie. Kiedy przed kilkoma laty szalała afera korupcyjna we Włoszech, wielki Juventus Turyn "umoczony" w problemy rzędu kilku miliardów euro, został zdegradowany tylko o jedną klasę. Rezerwy Hutnika grały w lidze okręgowej (czyli V lidze) i można było choć tam zatrzymać drużynę.
- Na nasze mecze można wchodzić za darmo. W III lidze bilety kosztowały po 5 zł, ale i z tego zrezygnowaliśmy, bo więcej kosztowała obsługa. Miasto mogłoby jednak trochę pomagać - uważa prezes, który narzeka także, że ostatnio wzrosły koszty nakładane właśnie przez władze stolicy.
Miasto: mamy sympatię
- Mam dla nich wiele sympatii. Tereny przy Marymonckiej to baza rodowa Hutnika - mówi dyrektor Warszawskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Janusz Kopaniak. - Przez kilkanaście ostatnich lat Hutnik nie był w stanie wygenerować z tych terenów niczego pozytywnego. Widzę jaka tam jest sytuacja, ale jestem obwarowany przepisami, których nie mogę przekroczyć. Kluby sportowe mające charakter stowarzyszeń mogą liczyć na wynajmowanie obiektów po cenach preferencyjnych. Różnice to kilka, kilkanaście, czasem nawet kilkadziesiąt procent. My urzędnicy mamy wyznaczone zadania. Jeżeli większą stawkę nałoży się na taką spółkę, to wtedy są pieniądze dla stowarzyszeń - tłumaczy.
Coś za coś
Jest jednak jeszcze druga strona medalu. Rodzi się bowiem pytanie - firma jest zadłużona, zmienia nazwę, profil i już nie musi niczego spłacać? Z takiej sytuacji nie da się wyjść całkiem suchą nogą.
- W B klasie występuje inny podmiot. Nie ten zadłużony BKS Hutnik, lecz spółka. Gdyby zostali w starym kształcie, byliby w III lidze, ale musieliby wobec MZPN wykazywać się zaświadczeniami, że nie zalegają ZUS-owi czy urzędowi skarbowemu. Przepisy mamy takie, że takich zaświadczeń nie trzeba przedkładać od IV ligi w dół - tłumaczy Mirosław Starczewski, w MZPN wiceprezes do spraw licencji i bezpieczeństwa.
Maciej Weber