Goni w piętkę i dorabia?
6 listopada 2009
Czy da się wyżyć za 195 tysięcy rocznie? Przeciętny mieszkaniec Woli nie miałby zapewne problemu z utrzymaniem siebie i rodziny za taką kwotę.
Burmistrzowie są zatrudnieni przez miasto na podstawie umowy o pracę. Wiele osób po ośmiu godzinach (mamy w Polsce 40-godzinny tydzień pracy, a według badań GUS większość Polaków pracuje nawet nieco dłużej) marzy tylko o tym, by wrócić do domu i poświęcić się życiu rodzinnemu, hobby albo innym przyjemnoś-ciom. Natomiast wielu wysokich urzędników miejskich znajduje jeszcze czas na pracę dodatkową.
Przykładem takich ambitnych i dobrze zorganizowanych pracowników miasta mogą być burmistrzowie Bemowa i Woli, Jarosław Dąbrowski i Marek Andruk, któ-rzy są członkami rady nadzorczej Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kana-lizacji. W sześcioosobowej radzie zasiada jeszcze Leszek Drogosz - zastępca dy-rektora w biurze infrastruktury urzędu m.st. Warszawy. Oczywiście nie robią tego za darmo, obaj burmistrzowie w 2008 r. zainkasowali z tego tytułu po ok. 36 tys. zł.
Warto tu wyjaśnić, czym jest rada nadzorcza w spółce kapitałowej (akcyjnej lub z ograniczoną odpowiedzialnością). Otóż jest to organ reprezentujący właścicie-la (w tym przypadku miasto), którego zadaniem jest kontrolowanie prac zarządu. Rada nadzorcza podejmuje uchwały, opiniuje i ocenia działania zarządu. Kapitał zakładowy MPWiK wynosi 1,8 mld złotych, a jego majątek według bilansu na koniec 2008 r. dwa razy tyle. Jest więc czego pilnować.
Takich spółek miasto ma więcej, według Biuletynu Informacji Publicznej - 28. Są wśród nich takie znane instytucje jak Metro Warszawskie sp. z o.o., Miejskie Przedsiębiorstwo Taksówkowe sp. z o.o. czy Zarząd Pałacu Kultury i Nauki sp. z o.o., ale także Stołeczne Przedsiębiorstwo Usług Plastycznych i Wystaw Artystycz-nych Warexpo sp. z o.o. W znacznej części z nich członkami rad nadzorczych są miejscy urzędnicy. I tak w Metrze Warszawskim przewodniczącym rady nadzorczej jest Andrzej Jakubiak - wiceprezydent Warszawy, a członkiem Andrzej Kaczkowski, radny Żoliborza. Specjalistą od oczyszczania miasta jest zapewne nadzorująca MPO Urszula Kierkowska, dawniej zastępca burmistrza Woli, dziś burmistrz Ursynowa, na ogrodnictwie zna się jak mało kto sekretarz miasta Jarosław Maćkowiak zasia-dający w radzie nadzorczej Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Ogrodniczych sp. z o.o.
Czy to właściwe?
Przykłady można by mnożyć. Teoretycznie wszystko jest zgodne z prawem, nie ma przepisów zakazujących burmistrzom i prezydentom miast pełnienia funkcji nadzor-czych w spółkach kapitałowych należących do miasta. Jednak pojawiają się wątpli-wości.Po pierwsze - czy to właściwe, by prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO), która reprezentuje właściciela (miasto) w spółkach powoływała na członków rady nadzorczej przedstawicieli dzielnic albo wysokich urzędników magistratu (związanych często z PO)?
- Miejskie spółki są obsadzane przez zaufanych ludzi prezydent Hanny Gronkie-wicz-Waltz - mówi radny Warszawy Michał Grodzki (PiS). Tak samo, choć na mniej-szą skalę, było w poprzednich kadencjach. Czy to dobrze, czy źle, trudno ocenić, na pewno ułatwia zarządzanie miastem, zwłaszcza jeśli jest to spółka strategiczna, jak wodociągi czy tramwaje. A jak postrzega tę sprawę radny z Platformy Obywa-telskiej? - Nie widzę nic złego w tym, że miasto deleguje urzędników do nadzoru nad miejskimi spółkami - mówi nam Jarosław Szostakowski. - Osobną kwestią jest jednak sprawa wynagrodzeń, bowiem wiązałbym raczej pracę w radzie nadzorczej z obowiązkami służbowymi urzędnika.
Po drugie, jak burmistrzowie czy wiceprezydenci godzą wykonywanie obu funk-cji, choćby czasowo? Po trzecie, czy są przygotowani merytorycznie do tego, by zasiadać w radach nadzorczych spółek: ogrodniczej, transportowej, wodociągowo-kanalizacyjnej i czy nie znaleźliby się lepsi kandydaci? - Jestem zdania, że należy patrzeć na kompetencje osób, które miałyby taką funkcję pełnić. Jeśli obecność urzędnika w radzie pomaga w zarządzaniu miejskim majątkiem, to w porządku, ale nie akceptuję sytuacji, gdy miałoby to tylko służyć mnożeniu dochodów - mówi radny Grodzki. I wtóruje mu radny Szostakowski: - Jestem przekonany, że urzęd-nicy, którzy takie funkcje pełnią, mają do tego kompetencje, bo rady nadzorcze pełnią w spółkach ważne role i do ich pełnienia konieczne jest przygotowanie. Wol-ski ratusz zapewnia, że Marek Andruk jest przygotowany, by być członkiem rady nadzorczej.
- Burmistrz posiada uprawnienia członka rad nadzorczych spółek Skarbu Pań-stwa oraz prawie dwudziestoletnie doświadczenie zdobyte w administracji publicz-nej, spółkach prawa handlowego i w warszawskim samorządzie. Ma za sobą stano-wiska kierownicze, zasiadał w radach nadzorczych, pracował jako szef gabinetu politycznego w Ministerstwie Środowiska - zachwala szefa Marta Jerin z wolskiego urzędu.
A zatem merytorycznie przygotowany jest. Nie umniejsza to naszych wątpli-wości w pozostałych kwestiach. I w jeszcze jednej - czy to etyczne, by w dobie kry-zysu powierzać odpowiedzialne stanowisko osobom, które mają inne zajęcie, za-miast chociażby ludziom, którzy akurat pracę stracili, a mają i czas, i przygotowa-nie, by w radzie nadzorczej działać? Naszym zdaniem nie. Uważamy, że utrzymy-wanie przez miasto spółek, po to by zapewniać dodatkowe dochody politycznie zasłużonym urzędnikom jest niewłaściwe. Spółki, które nie są z punktu widzenia miasta strategiczne (jak kanalizacja albo energetyka cieplna), powinny zostać sprywatyzowane. PO szła do wyborów z hasłem prywatyzacji miejskich spółek, ale jak na razie słowa nie dotrzymała. Przyczyny wyjaśnia radny Grodzki. - Zamiast prywatyzować mniejsze i mniej istotne spółki, podjęto próbę sprzedania SPEC. Raz, że wątpliwa jest sama utrata kontroli miasta nad tak ważną kwestią jak energe-tyka, dwa, że sytuacja prawna SPEC jest nieuregulowana, a jego majątek nie zo-stał właściwie wyceniony.
Radny Szostakowski potwierdza. - Rzeczywiście, kwestie prywatyzacji nie wy-glądają w Warszawie najlepiej. Mieliśmy w tegorocznym budżecie zaplanowane wpływy z prywatyzacji trzech małych spółek, a widać już, że nic z tych planów nie wyjdzie.
Para poszła w gwizdek, a posadki w miejskich spółkach nadal służą zasłużonym politykom. Pytamy jeszcze, czy nie warto by było powołać odrębną instytucję, zatrudniającą apolitycznych fachowców, którzy byliby przez miasto powoływani do rad nadzorczych miejskich spółek. - To jest realizowane w mniejszych sprawach, np. w zarządzaniu nieruchomościami miasta, ale całkowite odpolitycznienie spółek nie jest właściwe. Należy natomiast zapewnić pełną przejrzystość działań oraz wgląd opinii publicznej i mediów - mówi radny Grodzki.
Radny Szostakowski dodaje, że warto by się zastanowić nad obsadzaniem rad nadzorczych w drodze procedur konkursowych.
My również uważamy, że właśnie w imię przejrzystości i uczciwości - z obsa-dzania urzędnikami intratnych posad w spółkach należałoby zrezygnować. Czy do-czekamy się kiedyś zmian? To zależy od poziomu akceptacji takich praktyk przez społeczeństwo. Co cztery lata możemy wypowiedzieć się w tej sprawie w najbar-dziej bolesny dla polityków sposób.
Maciej Czapliński
195 tys. zł rocznie za pracę w urzędzie
plus 36 tys. zł za fuchę w MPWIK
zgarnia rocznie burmistrz Marek Andruk