Gloria victis, czyli refleksja na 1 marca
28 lutego 2017
Prawie 50 lat komunistyczna propaganda i historiografia metodycznie niszczyła ich pamięć nazywając ich po prostu "bandytami". Ludziom tym i ich walce zbrojnej - odmawiano jakichkolwiek pozytywnych intencji skazując ich na rolę pariasów w polskiej historii.
Przez kilkadziesiąt lat nie prowadzono żadnych poważnych badań naukowych dotyczących okresu lat 1944-1956 a zwłaszcza zbrojnego podziemia. Historia była podporządkowana propagandzie i ideologii marksistowskiej; nie było swobody badań naukowych. Niewygodna prawda dla komunistycznej władzy była skrzętnie skrywana - w zamkniętych archiwach pod nadzorem cenzury i wszechwładnego "resortu". Prawdę o powodach, skali i uczestnikach antysowieckiego oporu lat 1944-1956 fałszowano i zmieniano. Tych, którzy przeżyli i wyszli z więzień i obozów, zmuszono do milczenia. Wielu z nich do końca życia było obywatelami "drugiej kategorii", inwigilowanymi przez tajną policję. Uczestnictwo w tzw. "reakcyjnym podziemiu" było fatalną przepustką w życiu zawodowym i bynajmniej nie ułatwiało to życia im i ich rodzinom. Stąd też większość z nich nie pozostawiła żadnych wspomnień ani relacji - właśnie z obawy przed konsekwencjami.
Uczestnicy zbrojnego podziemia niepodległościowego po 1944 roku, dzisiaj określani mianem "Żołnierzy Wyklętych", nie wzięli się z niebytu. To byli ci sami ludzie, którzy w większości już we wrześniu 1939 roku stanęli do walki z agresorami w obronie niepodległości ojczyzny. Pokonani, nie załamali rąk, lecz przystąpili do budowy - często oddolnej, lokalnej - dziesiątków organizacji konspiracyjnych już jesienią 1939 roku. Przykłady? Legenda podziemia Białostocczyzny kpt. "Huzar" - Kazimierz Kamieński we wrześniu kończył swój bój jako ostatni - był w SGO "Polesie" gen. Franciszka Kleeberga. Po powrocie do domu (powiat Wysokie Mazowieckie) włączył się do pracy konspiracyjnej. Jego wojna trwała 13 lat, aż do momentu aresztowania przez funkcjonariuszy UB w Warszawie w październiku 1952 roku! Sądzony wraz z podkomendnymi w procesie pokazowym został skazany na karę śmierci i stracony w październiku 1953 roku! Tę jedną z najpiękniejszych postaci polskiego podziemia przez wiele lat metodycznie zohydzono i niszczono piórami sprzedajnych pamflecistów. Wszystko w myśl zasady, iż kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. Kapitan "Huzar" nie był wyjątkiem. Mógłbym wymienić dziesiątki innych podobnych postaci...
W latach 1944-47 (do amnestii ogłoszonej przez komunistów po sfałszowanych wcześniej wyborach parlamentarnych) cała ściana wschodnia Polski pojałtańskiej, Mazowsze Północne i Zachodnie, Podhale były objęte działaniami zbrojnymi podziemia niepodległościowego, których intensyfikacja w latach 1945-46 nabrała takiej skali, że myślę, że możemy wydarzenia te określać mianem regionalnych powstań. Wiosną i latem 1945 roku Armia Krajowa (przemianowana po rozwiązaniu na Armię Krajową Obywateli) oraz podziemie narodowe (Narodowe Siły Zbrojne i Narodowa Organizacja Wojskowa) na terenie Białostocczyzny wykonały więcej akcji zbrojnych przeciwko Sowietom i władzy komunistycznej, aniżeli w analogicznym okresie roku 1944, w ramach operacji "Burza" przeciwko Niemcom!
Oprócz wierności złożonej przysiędze i sprzeciwu wobec utraty suwerenności i narzuconej komunistycznej władzy, podkreślić należy jeszcze jeden czynnik determinujący wybuch tego zjawiska. Ludzie ci w większości zostali zmuszeni do podjęcia na nowo walki. W logice bolszewickiego systemu epoki Józefa Stalina byli już z założenia wrogami - "kontrą", którą należało bezwzględnie wyeliminować. Do dnia dzisiejszego nie znamy liczby wywiezionych do sowieckich łagrów i więzień, włączając w to żołnierzy kresowej AK. Nie znamy także dokładnej liczby tych, którzy na zawsze już pozostali na "nieludzkiej ziemi"... W walce z bronią w ręku zginęło 10 tysięcy żołnierzy podziemia. Ponad 5 tysięcy stracono po procesach; ponad 21 tysięcy ludzi zmarło w komunistycznych więzieniach i obozach do 1956 roku. To porażająca statystyka. Ale przecież nadal nie znamy liczby ofiar skrytobójczych mordów dokonywanych przez "szwadrony śmierci" UB; nie wiadomo ile osób po prostu zamordowano w nieludzkich śledztwach; ilu straciło życie w wyniku doraźnych egzekucji w trakcie pacyfikacji "bandyckiego terenu"... Nie znamy także liczby ofiar działań NKWD i Wojsk Wewnętrznych NKWD. Poza nielicznymi raportami to zupełnie "biała plama".
Warto może, przynajmniej przez chwilę, pomyśleć o Nich w dniu 1 marca: tak na chwilę oderwać się od codziennej bieganiny i przynajmniej zdobyć się na kilkuminutowe wyciszenie i chwilę zadumy. O ludziach, z których wielu było naprawdę ze stali. Do samego końca: ostatniej walki lub anonimowej śmierci w więziennej piwnicy.
Robert Radzik
historyk
Zdjęcia ze zbiorów autora