"Gazeta Wyborcza" kreowała rzeczywistość? Były wiceprezydent oskarża
27 lipca 2015
Jarosław Dąbrowski zapowiada pozwy wobec osób, które go pomówiły o nieprawidłowości w zarządzaniu Bemowem. Uważa także, że cała sprawa została wykreowana przez polityków PO ściśle współpracujących z "Gazetą Wyborczą".
Na początku swojej konferencji prasowej Jarosław Dąbrowski przypomniał, że prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie rzekomych nadużyć w bemowskim ratuszu. - Żadnej afery bemowskiej nie było. To stek bzdur - ogłosił i po kolei wyliczył zarzuty, jakie w kwietniu ubiegłego roku postawił mu były współpracownik, wówczas wiceburmistrz dzielnicy Paweł Bujski.
Hanna Gronkiewicz-Waltz kontra demokracja
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz jeszcze przed Bożym Narodzeniem zapowiedziała, że nie przekaże pełnomocnictw nowemu zarządowi Bemowa. Burmistrz Krzysztof Zygrzak nie ma wątpliwości, że takie postępowanie pani prezydent jest niezgodne z prawem.
- Po pierwsze jest to kompletna głupota, że jako wiceprezydent Warszawy zajmowałem się tylko Bemowem. Miałem na głowie mnóstwo spraw i choć Bemowo było, jest i będzie bliskie memu sercu, nigdy nie kierowałem dzielnicą z gabinetu przy placu Bankowym - powiedział. Następnie cytował stwierdzenia Prokuratury Okręgowej, która ustaliła, że Paweł Bujski posiadał wiedzę o nieprawidłowościach od osób anonimowych a powiadomienie organów ścigania pojawiło się w momencie odwołania go z funkcji wiceburmistrza. - W tym czasie Bemowem rządził burmistrz Albert Stoma a przewodniczącym rady był Grzegorz Popielarz. Dziś obaj są pupilkami pani prezydent. Nie było też żadnych fikcyjnych umów. Ci, którzy mieli podpisane umowy, zanim dostali pieniądze, musieli wykonać swoje obowiązki. Nie używałem też służbowego samochodu do celów prywatnych - wyliczał Jarosław Dąbrowski. Na Bemowie nie miało miejsca także rozdawanie sprzętu informatycznego. - Nawet jeśli jedna osoba miała pod swoją opieką kilka laptopów, to był to zabieg celowy. W przypadku organizowania kursów komputerowych dla seniorów za sprzęt odpowiadał jeden urzędnik, żeby nie trzeba było szukać urządzeń po całym ratuszu - mówił. W urzędzie nie dochodziło także do czyszczenia twardych dysków w komputerach.
- Wciąż nie zakończone postępowanie w sprawie mobbingowania pracowników wydziału kultury dotyczy byłej naczelniczki, która podlegała służbowo Pawłowi B. (Bujskiemu - przyp. red.) - wyliczał Dąbrowski. Zaznaczył, że miejskie kontrole, które niedawno zostały wysłane m.in. do Ośrodka Sportu i Rekreacji dostały zadanie: "coś znaleźć". - Takie rzeczy miały miejsce w poprzednim systemie, najwyraźniej niektórzy nie zauważyli, że komunizm się skończył - skwitował były burmistrz.
Dwóch panów B. pisze oświadczenie
Jarosław Dąbrowski ujawnił także korespondencję prowadzoną między ówczesnym wiceburmistrzem Pawłem Bujskim a Sewerynem Blumsztajnem, redaktorem "Gazety Wyborczej" i wieloletnim szefem jej dodatku stołecznego. Zgodnie z zaprezentowanym wydrukiem e-maila urzędnik miał konsultować z Blumsztajnem treść oświadczenia, które następnie trafiło do radnych. - Redaktor Blumsztajn uczestniczył w pisaniu tego oświadczenia, którym Paweł B. zaszantażował radnych. Żądał, by odwołano sesję, na której miał być pozbawiony stanowiska wiceburmistrza. Groził, że jeśli sesja nie zostanie odwołana, wyśle oświadczenie pełne wyssanych z palce bzdur do mediów - przypominał Jarosław Dąbrowski. Sesja nie została odwołana a oświadczenie trafiło do mediów i rozpętało się bemowskie piekło na ziemi. Zarząd Bemowa został zmuszony do rezygnacji, a Dąbrowski podał się do dymisji z funkcji wiceprezydenta.
Prokuratorem w redaktora Blumsztajna
- Niebawem w prokuraturze zostanie złożone zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa szantażu przez Pawła B. i pana Blumsztajna - mówi Krzysztof Zygrzak, burmistrz Bemowa. A Dąbrowski dodaje, że aktualnie pracownicy OSiR są zastraszani przez kontrolerów z miasta. - Podczas przesłuchań ludzie pani prezydent grożą im, a ci w strachu przed utratą pracy gotowi są powiedzieć wszystko. I ja się im nie dziwię. Jest jednak różnica między nagadaniem głupot urzędnikom z kontroli, a zeznanie w prokuraturze - mówi przewodniczący Dąbrowski.
Terror "Stołka"?
Jarosław Dąbrowski twierdzi, że wspólny cel w zniszczeniu jego kariery politycznej miało otoczenie Hanny Gronkiewicz-Waltz wraz z redakcją "Gazety Stołecznej". - Na jednym ze spotkań z bemowskim klubem radnych PO pani prezydent powiedziała, że zakazuje im współpracy z moim komitetem, który wygrał wybory. Dlaczego? Przekazała radnym, że wie, że "Gazeta Wyborcza" zniszczy warszawską Platformę, jeśli taka koalicja zostanie zawiązana. Dlatego, dla świętego spokoju zgodziła się na to, by Bemowem rządził śmiertelny wróg jej partii: Prawo i Sprawiedliwość. Radni PO tego nie zaakceptowali i większość z nich opuściła Platformę tworząc własny klub - mówi Dąbrowski. Przypomniał też wiele cytatów ze "Stołka", które wprost nawoływały do odsunięcia od władzy na Bemowie zarówno jego, jak i innych działaczy związanych z tzw. aferą bemowską.
Będą pozwy
Nie oczekuję od pani prezydent przeprosin. Chciałbym, żeby po prostu przestrzegała prawa, którego o dziwo jest wykładowcą. Przeproszeni przez Hannę Gronkiewicz-Waltz powinni zostać mieszkańcy Bemowa. Ci, którzy mnie oczerniają, zostaną podani do sądu - powiedział Dąbrowski. Będą zarówno postępowania cywilne, jak i karne. - Nastąpi to po uprawomocnieniu się decyzji prokuratury o umorzeniu spraw związanych z tzw. aferą bemowską - mówi. I zaznacza, że zakończyła się bezkarna nagonka na niego i jego współpracowników. - Może wysokość odszkodowania da do myślenia zarządowi i udziałowcom wydawnictwa Agora, które wydaje "Gazetę Wyborczą" - zakończył były wiceprezydent Warszawy i wieloletni burmistrz Bemowa.
Chcieliśmy poprosić Seweryna Blumsztajna o komentarz, jednak jest nieuchwytny. - Redaktor Blumsztajn nie jest etatowym pracownikiem wydawnictwa i nie przychodzi codziennie do redakcji - usłyszeliśmy w redakcji "Gazety Wyborczej". Wysłaliśmy więc do niego maila, ale nie dostaliśmy odpowiedzi. Milczy także telefon Agaty Staniszewskiej, rzeczniczki prasowej wydawnictwa Agora. Na maila z pytaniem o stanowisku spółki w sprawie dzisiejszej konferencji również nie odpowiedziała. W wypowiedzi dla Radia Dla Ciebie Seweryn Blumsztajn powiedział m.in., że jest zdziwiony oskarżeniami Dąbrowskiego. Twierdzi, że Bujskiego wcześniej nie znał. - Zadzwonił do mnie, spotkaliśmy się i opowiedział o tym, co dzieje się na Bemowie. Następnie napisał oświadczenie i przesłał mi z prośbą o opinię. Odesłałem swoje uwagi, głównie zająłem się tym, czego nie powinien pisać w tym oświadczeniu, na co nie ma dowodów. I to jest koniec mojego udziału w tej sprawie - powiedział Blumsztajn na antenie Radia Dla Ciebie
(LARS)
.