REKLAMA

Forum › Białołęka

REKLAMA

Pomysł na przedszkola

 historyk

13.05.2003 00:12

Szczerze mówiąć nie rozumiem, dlaczego z tym jest taki problem jak w latach 70. w PRL. Nie chcę tu już rozwijać wątku,że jak się stawia na rozwój demograficzny, to oprócz dróg potrzene są także np. przedszkola. Ale wydaje mi się,że na poziomie Warszawy i Białolęki można to rozwiązać tanim kosztem. W Białołece nie ma przedszkoli a są potrzebne, w innych dzielnicach nie ma dzieci i jest bezrobocie wśród nauczycieli przedszkoli. Jest popyt i podaż trzeba to tylko zgrać. Rodzicę nie są w stanie dowozić dzieci (bo muszą pracować, a przy wysokim bezrobociu szefowie są mniej zyczliwi), ale kadry mogą przyjechać na Białołękę. Trzeba tylko te miejsca pracuy im stworzyć. Mogę (z trudem) zrozumieć,że nowe przedszkola byłyby zbyt kosztowne. Ale gdyby przedszkola prywatne byłyby tansze i byłoby ich więcej (jedno warunkuje drugie) . Może należy zacząć po prostu dotować prywatne przedszkola- dawać nieoprocentowana kredyty tym, którzy chcą je zakładać (to tańsze niż budować nowe) pod warunkiem,ze czesne nie będzie wiele wyższe niż w placówkach samorządowych. Dotacje i konkurencja (bardzie potrzebna tu niż w handlu) powinny poszerzyć ofertę i obniżyć czesne, a przy okazji zmniejszyć bezrobocie wśród pań przedszkolanek (tym większe,że zerówki zostału już częściowo przejęte przez szkoły i są obowiązkowe). Moze być problem ze ścieżka prawną, by to finansować, ale kilka godzin spedzonych nad aktami prawnymi pozwoliłoby wprowadzić taki "samorzadowy bon przedszkolny" zgodnie z obowiazujacym prawem- twórcą takich przedszkoli mogłyby być np. stowarzyszenia rodziców, takie społeczne przedszkola..

# nickx

13.05.2003 08:06

A kto niby miałby dotować te prywatne przedszkola?

# samorząd

13.05.2003 08:17

samorząd

REKLAMA

# Anka

13.05.2003 08:22

Prywatne przedszkola od dawna są dotowane.

 m0n1ka

13.05.2003 09:02

Bon na przedszkola to dobry pomysł, ale jeśli chodzi o zakładanie prywatnych przedszkoli, to polecam artykuł na ten temat w ostatniej "Polityce" - strona prawna i administracyjne takiego przedsięwzięcia sprawia, ze śmiałków jest niewielu...

# Duśka

13.05.2003 09:15

Historyk bardzo cię lubię, ale ja już nie mam ochoty na żadne bony. Miałam już takie na mięso, buty, masło. Pamiętasz? Potem doszedłby problem kto ma uprawnienia do takich bonów. A od samych bonów ściany przedszkoli się nie powiększą , nie są z gumy. A nie mogłoby być normalnie? Czyli wystarczająca liczba przedszkoli. Niedawno przyjechał do mnie syn szwagierki z Holandii. Ma 14 lat. Jechał z moim mężem po dziurawych polskich drogach i po jakimś czasie kiedy zobaczył roboty drogowe spytał: po co oni to remontują i remontują? Na co mój mąż odpowiedział, zgodnie z prawdą: bo się popsuło. A Simon na to: a nie można by tak od razu dobrze budować? I co wy na to? Duśka

REKLAMA

# antyprzedszkole

13.05.2003 09:20

może w takim razie założymy przedszkole społeczne, ja wchodzę...

# nickx

13.05.2003 09:40

A co na ten temat bogaci rodzice? Nie chcieliby pospólstwa w prywatnych przedszkolach i szkołach. Po to są prywatne, żeby ktoś poczuł się lepiej

# grześ

13.05.2003 13:39

Czy ktoś z was zastanowił się, że lepiej oddać dziecko do prywatnego przedszkola za 500-550 zł niż zapłacić opiekunce (loteria) 1000 zł. TU nie chodzi o to że ktoś poczuje sie lepiej tylko nie ma innej alternatywy w przedszkolu prywatnym przyjmują dzieci dwu letnie i są małe grupy. Przedszkole państwowe to 300 zł plus dodatkowe opłaty za rytmikę, angielski itp. W przedszkolu prywatnym masz to wszystko wliczone. Poza tym co ma zrobić osoba w taim położeniu jak Vladymir, wozić dziecko do centum autobusem? (parodia)

REKLAMA

# asia

13.05.2003 14:35

Grześ ma rację, pod warunkiem, że te przedszkola prywatne faktycznie kosztują 500 zł. Wożenie dzieci jest nie tylko straszne dla samych zainteresowanych, ale cały autobus przezywa męki. Raz w E-4 dzieciaczek całą drogę wymiotował, ryczał. To jest koszmarne.

# aga s

13.05.2003 19:05

Grzesiu, dlaczego piszesz 300 zł plus opłaty. Moja córka chodzi do przedszkola na ulicy Śreniawitów. Ja tu płacę 300 zł za wszystko: miesięczna opłata, jedzonko, angielski, rytmika, taniec!

# Vladymir

13.05.2003 23:27

A ja bez tańca dam 300,aby Michasia od września gdzieś upchnąć !!! Pomysł Historyka idealistyczny, ale nierealny: przedszkola są zawsze nierentowne, a ich opłacalność ściśle związana z aktualną sytuacja społeczną w mieście: kiedyś budowało się przedszkola w śródmieściu, bo tam wkraczał lud /to w wierszu Gałczyńskiego, pewno w szkole czytaliście/, teraz te same przedszkola się zamyka, wyrzucając na bruk przedszkolanki, tak jest też na Zoliborzu i wszystkich innych dzielnicach wawy, które są albo niemodne, albo za drogie dla ludzi w wieku rozrodczym, co powoduje, że w tych dzielnicach dzieci po prostu nie ma. Dzieci są na Białołęcę, gdzie są tanie mieszkania dla młodych ludzi, bo to młodzi ludzie mają dzieci. Ale ci sami młodzi ludzie za chwilę "obrosną w piórka", czytaj: skoszą spory szmal i wyniosa się z Białołeki na modny Usrynów do apartamentowców i co wtedy począć z wybudowanym tutaj przedszkolami ? Przywozić do nich dzieci z Legionowa ? Nie dziwię się tym głosom radnych Białołęki, którzy mówią: nie utopimy pieniędzy w budowę przedszkoli, bo co z nimi zrobimy, jak będą stały za kilka lat puste, bo mieszkańcy wyniosą się do innych dzielnic ?. Jest w tym sporo racji, bo każdy z nas, kupując małe i tanie mieszkanko w tej dzielnicy, traktuje je jak starter, chcąc je zamienić na większe, niekoniecznie tutaj. Ja akurat chcę tutaj mieszkać, bo nienawidzę ze szczerego serca Usrynowa z mieszkającym tam buractwem, ale czy wszyscy tak myślą ? Tak więc, Historyku, pomysł sprowadzenia bezrobotnych przedszkolanek z Zoliborza jest fajny, ale kto za to zapłaci i kto zagwarantuje w perspektywie rentowność tego interesu, oraz tego, że tutaj zawsze będą dzieci ?

REKLAMA

# historyk-wyjątkowo

14.05.2003 00:00

Gwoli ścisłości Słowackiego, jeśli nawet Białoęka będzie tzw. tanim przedmieściem (co pewnie oznacza,że zmarnowała swe 5 minut), to oznacza,że zawsze będzie magnesem dla ludzi na dorobku (w cow licza się i dzieci), a być może np. dzielnicą częściowo imigrancką (nie tylko wewnątrzkrajową), co oznacza,że zawze będzie tu więcej dzieci niż gdzie indziej, Oczywiście to jeden ze scenariuszy rozwoju.

# grześ

14.05.2003 07:47

Na Tarchominie Smerf 550,- zł miesięcznie kilka placówek, teraz mają oytworzyć nowe przy Odkrytej. Skrzat na ucznowiskiej druga strona Białołęki 550,- zł dzieci można zostawiać od 6:45 do 18:00. Do Agi s - 300,- zł w państwowym to tak mi powiediała koleżanka która oddaje dziecko na mokotowie za dodatkowe rzeczy musi zapłacic czaqsami nawet kredki musi przynieśc swoje.

# Vladymir

14.05.2003 23:59

No, nie ,Historyku, nie rób ze Słowackiego komucha i to jeszcze czasu socrealizmu, toż nasz wieszcz narodowy przewraca się w grobie kopiąc w wieko trumny, no jak tak mogłeś go podsumować... A poza tym pewno masz rację i B-ka będzie mekką tanich mieszkań, a co za tym idzie, i dzieci /bo dzieci idą za biedą, zauważyliście? /Zaden nadziany burak nie ma dzieci, to jakaś prawidłowość/.

REKLAMA

# historyk-wyjątkowo

15.05.2003 00:16

Lud wejdzie do Środmieście (chyba nie przekręcam) to Słowacki.

# nickx

15.05.2003 08:25

Vladymir, ależ Ty masz kompleksy. Podejrzewam, że gdy Ci się poprawi finansowo powoli przeistoczysz się w buraka.

# Duśka

15.05.2003 09:53

Do nickxa: śmiem wątpić czy Vladymir przeistoczy się w buraka jak tylko mu się poprawi finansowo. Z jego wypowiedzi nie wynika, żeby miał spaczone pojęcie o życiu.Widzę, że jesteś wyznawcą teorii, że byt określa świadomość. To juz przerabialiśmy i trochę na siłę, nie pamiętasz? Może jesteś za młody. Uważam, że ludzie, którzy powoli dochodzą do kasy zbyt cenią sobie ten wysiłek jaki musieli w to włożyć. Tylko ci, którzy szybko coś dostali to i szybko im sie w głowie przewraca.
Do Vladymira: Nos do góry. Duśka

REKLAMA

# nickx

15.05.2003 11:13

Moja droga do pieniędzy jest długa i wypracowana w każym calu. Ale drażni mnie opinia Vladymira, że każdy burak nie ma dzieci. Ja nie mam dzieci bo mnie jeszcze na nie nie stać.

# Kotkaa

15.05.2003 11:20

Nickx, nie rozpowszechniaj tu takich groźnych teorii. Nigdy nie jest tak, że stac na dzieci. Zawsze najpierw trzeba kupić mieszkanie, samochód, większe mieszkanie, lepszy samochód, odłożyć na prywatnych lekarzy, albo na lepsze pieluchy, albo na wygodniejszy wózek, i,i,i ... a w końcu okazyje się, że nie masz dzieci bo jesteś na to po prostu za stary. Albo Twoja żona jest za stara, tu się już pewnej granicy nie przeskoczy. Nie jestem zwolenniczką poglądu "Bóg dał dzieci, da i na dzieci", ale prawdą jest, że NIGDY nie będzie wystarczająco dobrych czasów i odpowiedniej stabilizacji, żeby mieć dzieci.
A ci, co je mają, jakoś żyją, prawda, Vladymirowie? Tylko priorytety mają inaczej już ustawione...

# nickx

15.05.2003 12:44

Kotkaa. Dobrze Cię rozumiem, ale jeśli nie masz pomocy w rodzinie , a z domu wychodzisz tak jak stoisz , to pierwsze o czym człowiek myśli to cztery kąty. A obecnie gdy są już te cztery kąty to siedzę i ze strachem patrzę czy jeszcze jestem w pracy na liście. Mój partner to samo. I jak tu mogę myśleć o dziecku. Po prostu boję się przyszłości.

# Basia

15.05.2003 12:52

>>A ci, co je mają, jakoś żyją, prawda, Vladymirowie? Tylko priorytety mają inaczej już ustawione...
Tylko żeby mogli jakoś żyć ze swoimi priorytetami to oboje muszą pracować, a dziecko posłać do przedszkola, którego nasze prorodzinne państwo nie jest im w stanie zapewnić.

# nickx

15.05.2003 13:02

Jakoś żyją, ale zależy jaki mają start. Moja koleżanka samotnie wychowuje dziecko. Tuła się po wynajmowanych mieszkaniach, a na jedzenie wydaje 200 zł miesięcznie. Wygląda jak nędza z bidą. Nie chcę takiego życia, a zwłaszcza nie chcę takiego życia dla dziecka.

# aza

15.05.2003 13:03

Basiu, "a ci co je mają jakoś żyją" - zgodzę się z Tobą i nie zgodzę, tzn polemizowałabym. Zawsze byłam i pozostanę przeciwniczną stwierdzenia "jakoś to będzie".
Wiem, że w pewnym momencie bez względu na stan konta mój zegar biologiczny (ulubione stwierdzenie ciociów i wujków) zadzwoni po raz ostatni przypominając mi, że może wzięłabyś się do roboty i sprawiła sobie jakiegoś bobaska.
To musi być przemyślana decyzja, choć czasami wolałabym, aby się przytrafiło, bo czym częściej o tym myślę (choć więcej rozmyśla mój facio) tym trudniej podjąć decyzję.
Po cichutku rzeknę - jestem na dobrej drodze ;)

# Kotkaa

15.05.2003 14:58

No to co mamy robić, wymierać? Jak dinozaury? Ze zwykłego rachunku ekonomicznego opłaca się mieć dzieci, bo kto nas będzie w przyszłości utrzymywał?
Moim rodzicom nie było lekko, mieli nas trójkę, urodzonych w czasach może nie dobrych, ale teoretycznie stabilnych (i co się potem z tą stabilnością stało?) ,a start zapewniać musiałam sobie ciężką pracą (m.in. utrzymując się sama na studiach, a w szkole kując języki samodzielnie, bo nie zawsze znalazły się pieniądze na kurs).
Mimo to nie wspominam okresu dzieciństwa i wczesnej młodości źle. Nie mieliśmy szynki i bananów, ale mieliśmy kochających rodziców, którzy potrafili znaleźć dla nas czas nawet harując po 12 godzin na dobę.
Właśnie, Aza, na czym to polega, że im dłużej się myśli, tym trudniej podjąć decyzję? Bo co prawda mam pogląd ugruntowany na kwestię rodzicielstwa, ale mój mąż myśli i myśli - a to przecież musi być współna decyzja.

# Basia

15.05.2003 14:59

A mnie przeraża to że na moim osiedlu (a nawet w całej dzielnicy) nie ma żłobka, że są problemy z przedszkolem. I co? Z dzieckiem do pracy?

# aza

15.05.2003 15:18

Kotkaa, jak człowiek nie ma dzieci prowadzi zupełnie inne życie. Może pozwolić sobie na spontaniczne zmiany planów - wyjazdy, impezki, na spontaniczne wydatki często "nieuzasadnione", z perspektywy czasu nawet zbyteczne. I tu chyba jest najtrudniej, tzn jakby to powidzieć prosto z mostu - lęk przed zmianą dotychczasowego trybu życia, przed odpowiedzialnością. Nie uważam też, że jak będę mieć dziecko to będę wegetować, ale będę musiała spuścić z tonu.
Wiem, że później obserwując każdy kroczek, uśmieszek, postępy w rozwoju, edukacja, rodzina etc będzie dla mnie na pewno wynagrodzeniem owych "wyrzeczeń" i to mnie trzyma przy decyzji, że BĘDĘ MIEĆ DZIECKO, mimo że będzie tak nieznośne jak ja (lub Michaś, choć nie wiem kto był/jest większym łobuzem).
Ale słusznie napisałaś, obie strony muszą wspólnie podjąć decyzję. Ja już wiem, a mój facio myśli i myśli...

# duży kot

15.05.2003 15:49

Nasze czasy niestety nie sprzyjają dzieciom i nie chodzi tu już nawet o infrastrukturę społeczną (czy raczej jej brak- vide białołęka bez przedszkoli- skadinąd zarząd jest oficjalnie bardzo prorodzinny), ale postawę społeczeństwa (a więc szefów, lekarzy, sąsiadów itp. o ten uniwersalny kult egoizmu). Przypominam,ze kiedy pojawiła się na forum informacja i inicjatywie radnych Targówka (pomijam jej niedorobiony charakter) jakiegoś wsparcia dla rodzin z dziećmi, sprawa została obśmiana pod hasłem "Dziecko to sprawa rodziców i tylko ich!".
Powiem wprost , boję się mieć dziecko w takiej rzeczywistości, która jest wroga dzieciom i ich rodzicom. Rozumiem wagę instynktu macierzyńskiego i to,że biologia ma swoje prawa (nie do przejścia!). Ale zastanawiam się (to naprawdę jest pytanie otwarte), mieć dziecko -niewiedząc czy przypadkie nie ofiaruje mu sie dzieciństwa w stresie (frustracji rodziców) i relatywnym (!) ubóstwie czy też poczekać z tym rok, dwa kiedy sytuacja się choć trochę polepszy (mam nadzięje,że dzieci Wam te przdszkola jednak powstaną).

# Kotkaa

15.05.2003 19:20

Tere fere kuku. Nigdy nie będzie tak, że sytuacja "choć trochę się polepszy". Zarabiając w granicach średniej krajowej nie mogę powiedzieć, żebym się czuła uboga. Bogata tez na pewno nie, ale nie uboga. A moja frustracja zależy tylko i wyłącznie ode mnie, jeśli mam zapewnione jakieś minimum egzystencji. Nie muszę jeździć samochodem i spędzać wakacji za granicą.
Wy, którzy mimo wszystko macie dzieci, jak wam z tym jest? Żałujecie, że teraz, a nie później?

# Dorota Vladymirowa

15.05.2003 21:49

Od początku planowalismy dwójkę dzieci, w związku z tym Michaś był "zrobiony" w sposób jak najbardziej przemyslany, tym bardziej że chcieliśmy pierwszego dziecka przed moją trzydziestką. Drugie dziecko miało być okolo 5 lat potem, ale zawiodło "centralne planowanie". Gdy okazalo się że znowu jestem w ciąży, przeryczałam 2 miesiące, a mój mąż gryzł palce do mięska, bo zdawalismy sobie sprawę, że będzie nam bardzo trudno finansowo, mieszkaniowo, logistycznie etc. I tak jest, niestety. ALE: nigdy nie ma dobrego momentu na pierwsze czy kolejne dziecko - gdy już się wsiąknie w pracę zawodową, myśli się niekoniecznie o tzw. karierze, ale po prostu o rozwoju zawodowym, to trudno jest się zdecydować na bobaska. Wiem już teraz, że gdybym miała to drugie dziecko planować, to byloby mi z każdym rokiem trudniej. Pamiętajcie, że w miarę rozwoju zawodowego, rosną oczekiwania przełożonych wobec nas, a w miarę obrastania w dobra materialne, rosną tez potrzeby konsumpcyjne. Zjawisko to nie jest niczym złym, ale ZAWSZE będzie stało w konflikcie z życiem rodzinnym. Dlatego dobrze się stało, że Mikołaj pojawił się już teraz. Przynajmniej mam to z głowy - o ile oczywiscie na tym poprzestanę ;))). A poza tym drogie Panie, stres, praca przez 3/4 doby i brak umiejętności wypoczywania, nie służą równowadze hormonalnej, a stąd już blisko do problemów z zajściem w ciążę, nawet u młodych kobiet.

# Dorota Vladymirowa

15.05.2003 21:51

A tak swoją drogą, to imprezek brak, chlip, chlip.

# Duśka

15.05.2003 23:04

Nie chlipcie dziewczyny. Możemy sobie zrobić imprezkę dla mamuś i tatusiów, a dzieci się pobawią w pokoiku obok. Jestem z was chyba najstarsza to i posłuchajcie co wam powiem. Ja urodziłam swoje pierwsze dziecko w wieku 33 lat i nie żałuję. Moment jest o tyle ważny o ile się chce teraz i z tym facetem. A jeśli chodzi o warunki ekonomiczne to trzeba to jakoś wypośrodkować. Ja też wolałabym bujać po świecie, kupować sobie super ciuchy, spędzać czas na ploteczkach w saunie lub u kosmetyczki i realizować się zawodowo. Ale to czego na codzień doświadczam z moimi dziećmi za żadne skarby świata bym na te wszystkie bzdury nie zamieniła. Mam nadzieję, że na stare lata nie będę sama siedziała przy wigilijnym stole, a wtedy te piękne kiecki i tak dawno będą szmatami, a zdjęcia z Wenecji mogę obejrzeć w jakiejś książce. Po prostu nie można mieć wszystkiego. Do Azy: więc niech twój kochany nie myśli za dużo, bo od tego tylko głowa boli. Powodzenia. Duśka

# Dorota Vladymirowa

15.05.2003 23:27

Uściślijmy: imprezka dla mamuś, a tatusiowie bawią się z dziećmi w pokoiku obok.

# Vladymir

15.05.2003 23:40

Nickx, nie wiem nic o moich kompleksach braku kasy, nie widzę też, abym miał przeistoczyć się w buraka, bo buractwo to kasa plus brak wykształcenia, a mnie brakuje tego pierwszego, ale nie tak, abym mial cierpieć z tego powodu, poprostu, czasem tego brakuje i już. Nie robię z tego problemu, staram się dopasować moje potrzeby do moich mozliwości. Moje opinie na tym forum wynikają z obserwacji ludzi, nie są to moje poglądy, więc jesli tego nie rozróżniasz, to spytaj swojego PARTNERA, może jest bardziej zyciowo doswiadczony...

# nickx

16.05.2003 08:30

Skoro to nie są Twoje poglądy , to się pod nimi Vladymirze nie podpisuj. A swoimi doświadczeniami życiowymi mogę obdzielić kilka osób. Swojego partnera o nic nie muszę się pytać , bo samodzielnie potrafię wyrazić swoje opinie. Ale jeszcze raz powtarzam, drażni mnie , gadanie , że każdy nadziany burak nie na dzieci...itd. Chłopie masz trzy dychy na karku, a takie farmazony wypisujesz.

# Basia

16.05.2003 10:24

Nickx: piszesz że na brak pieniedzy nie narzekasz, że jesteś wykształcona, a dzieci nie masz. Zatem ...

# nickx

16.05.2003 10:34

Piszę, że nie mam dzieci , bo mnie na nie nie stać.

# Basia

16.05.2003 10:36

Ze średnią krajową? Chyba jednak podpadasz (bez urazy) do nadzianych bezdzietnych buraków.

# nickx

16.05.2003 11:42

Basia. Proszę zacytuj mnie gdzie piszę , że zarabiam średnią krajową , bo jakoś nie moge sobie tego przypomnieć. Pomyśl zanim kogoś obrazisz.

 m0n1ka

16.05.2003 14:16

Dorota ma rację - jak się wsiąknie, to już koniec, ciężko podjąć decyzję i nigdy nie ma tego dobrego momentu, zawsze będzie się chciało coś jeszcze zrobić, czegoś jeszcze nauczyć... Ja wpadłam w tę pułapkę, ciągle mi się wydawało, że czegoś jeszcze mi/nam brakuje - zresztą niepotrzebnie używam czasu przeszłego, teraz też wydaje mi się, że 2 pokoje to będzie za mało. Ale decyzja już podjęta i... nic. I coraz częściej dopada mnie myśl, że Duśka ma świętą rację, kiecki i zdjęcia z Wenecji pożółkną, a nam pozostaną same puste miejsca przy stole wigilijnym. Nie wiem, czy to warto...

# Duśka

16.05.2003 19:06

Jeszcze raz powiadam: nie warto! Komu zostawicie te dwa pokoje? Ja się wychowałam z moją siostrą i rodzicami w jednym pokoju. Zresztą wtedy wszyscy tak mieli. Nickx, mówisz trochę jak Edyta Górniak, która ostatnio w wywiadzie u Kuby Wojewódzkiego powiedziała, że ona owszem, chciałaby mieć dziecko, ale sama wyprawka to około 8 tys. zł. No, pomyślałam sobie, ciebie kochana chyba jednak na to stać? Przecież pieniądze i te inne dyrdymały o przedszkolach to jedna wielka wymówka. ALbo chcemy mieć dziecko, bo za tym tęsknimy, albo nie, bo się boimy odpowiedzialności, bo nam żal wolnego czasu dla siebie, bo się obawiamy uwiązania do domu itd. To wszystko nie tak. To przychodzi i już, i kochacie te małe istotki, potem te prześmieszne berbecie, a potem te mądrzące się maluchy, a potem chwiejne nastolatki, a potem dorosłe osóbki, a potem ich dzieci, takie bezbronne i malutkie, a potem .... Tak się to kręci i albo jedziecie na barwnej karuzeli, albo stoicie obok i patrzycie z podziwem, lękiem, ale i zazdrością i żalem na tych co się tak fajnie na niej przejechali. Życzę wam, żebyście też mieli swoje 5 minut. To naprawdę warto. Dzieci rodziły się i w wojnę, i w komunie, nasi rodzice nie marzyli o pampersach, zmywarkach, odkurzaczach, sokowirówkach itp. A jednak... Można się ze mną nie zgadzać. Duśka

 historyk

16.05.2003 20:35

Oczywiście, że dziecko to najważniejsza rzecz w życiu kazdego człowieka, bo to i największa odpowiedzialność, i największy trud, i coś, co po nas zostaje. Z drugiej jednak strony można mieć 33 lata i mieć dziecko i wszystko jest dobrze. Więc nie rozumiem (mówiąc szczerze), dlaczego dwudziestopięcioletnie dziewczyny zaczynają histeryzować, że jak nie teraz, to potem będzie za późno. Czasami ma wrażenie, że to jest jakaś ucieczka od rzeczywistości w macierzyństwo, która naprawdę jest bardzo podła wobec ludzi młodych, a zwłaszcza młodych rodziców (w okupacji rodziło się zdecydowanie mniej dzieci, niż zwykle, a co by nie mówić o komunie, sprzyjała posiadaniu dzieci -- tylko potem nie miała im zbyt wiele do zaoferowania). Oczywiście, że kiedyś było łatwiej chować się w jednym pokoju, bo istnieje coś takiego jak deprywacja, co najlepiej opisał Igor Newerly.
Podczas głodu w Rosji w 1919 roku wszyscy byli głodni. I to nie był taki problem. Potem, w II RP, jak Newarly przyjechał do Polski, zdarzało mu się niedojadać, i widział wystawy sklepowe. I to była dlań tragedia. Można na to spojrzeć jeszcze inaczej: których dzieci los jest lepszy -- czy tych, których rodzice poczekali (zdaję sobie sprawę, że ryzykując), czy tych, których rodzice muszą żyć z minimalnego wynagrodzenia i de facto nie moga liczyć ani na pomoc społeczną, ani na opiekę medyczną. O tej ostatnie mogę powiedzie,że od 2 lat cierpię na uporczywe bólę żółądka i do tej pory nie mogłem otrzymać ani skutecznej diagnozy, ani leczenia (diagnostyka kończy się na usg, badaniach krwi i oczekiwaniu na tzw. rurę-). Takie perspektywy raczej nie zachęcają..

 Dorota Vladymirowa

16.05.2003 22:47

Bez urazy, Historyku, przepraszam że nie na temat dzieci, ale do wybióczej oceny żołądka NIE służy USG (bo żołądek jest w tym badaniu kiepsko widoczny), a na gastroskopię (bo chyba to miałeś na myśli, pisząc o "rurze") nie czeka sie dwa lata, nawet w ramach państwowej służby zdrowia; ogromnie Ci współczuję, ale myślę, że nie wyczerpałeś wszystkich mozliwości - ew. dodatkowe informacje na privie.
Jako facet możesz nie rozumieć niepokoju (bo nie jest to histeria!) młodych kobiet, że "jak nie teraz, to potem będzie za późno". Z biologicznego punktu widzenia najlepiej jest urodzić dziecko ok. 25 roku życia. Po 30-tce szanse na macierzyństwo spadają, co chyba jest oczywiste. Duśka miała duzo szczęścia, tak jak miała dużo szczęścia moja matka, która była od Duśki starsza, gdy mnie urodziła; o wzroście ryzyka wad genetycznych późnych ciąż nie muszę chyba pisać. Nie ma mowy o "ucieczce od rzeczywistości", bo macierzyństwo nie jest jej ersatzem!

# Vladymir

20.05.2003 00:23

Do Nickxa,
jeżeli piszę, ze ludzie bogaci nie mają dzieci , to jest to pewne uogulnienie, skrót myslowy,generalizowanie problemu, wszak jest oczywsite, ża są ludzie bogaci, którzy dzieci mają, natomiast w wiekszości dzieci rodzą się w rodziach biednych. Z Twoich postów bije niesamowita arogancja i nieopisana wprost pogarda dla ludzi takich jak my, czyli gorzej sytuowanych materialnie od Ciebie, czym sobie na to zasłużyliśmy ? Ze wychowujemy dzieci wbrew ekonomicznym kalkulacjom, w dobie kryzysu, że gotowi jesteśmyu dla ich szczęścia wyrzec się naszych przyjemności ? To dlatego obrzucasz nas inwektywami, że jesteśmy zakompleksieni i piszemy farmazony ?!!! Życzę Ci więc, abyś nigdy nie musiała mieć dzieci, bo to kosztuje, no i trzeba poświęcić im swój prywatny czas, w którym możesz przecież zarabiać pieniądze...

# nickx

20.05.2003 08:00

Vladymirze musisz mieć niesamowite klapki na oczach. Wyluzuj chłopie i spokojnie powoli przeczytaj sobie jeszcze raz wszystkie wypowiedzi.

# Vladymir

21.05.2003 00:02

Do nickx'a:
mam niesamowite klapki na oczach, jedna klapka waży 7, 5 kg i nazywa się Mikołaj, a druga klapka waży 18 kg i nazywa się Michaś, to o nim na tym Forum tak glośno. Co do wyluzowania, to akceptuję, odpuszczam, aby nasze wspólne Forum dyskusyjne nie było areną personalnych wycieczek i animozji. W imię tego celu przepraszam Cię i proszę jednocześnie o zakończenie tego wątku, abyśmy mogli dyskutować o życiowych imponderabiliach, a nie o małostkach naszego jestestwa. Dla mnie zawsze moje dzieci i ich los będą najważniejsze, dlatego też nie zawsze bywam obiektywny w ocenie innych okoliczności, bo te cudowne moje klapki rzeczywiście przysłoniły mi oczy. A Wam, Drodzy Forumowicze, życzę, abyście też dali się zaślepić przez Wasze pociechy...

# nickx

21.05.2003 08:12

Vladymirze. I ja wyciągam rękę do zgody, bo gdy wszystko sobie przemyślałam, uznałam, że moje wypowiedzi mogą być niezrozumiałe. Znana jestem z ciętego języka, ale trzeba mnie znać osobiście ,żeby wiedzieć, że są to tylko życzliwe uszczypliwości. Być może na forum trudno wychwycić podteksty i będę musiała w inny sposób wyrażać swoje poglądy.

# nickx

21.05.2003 09:49

A propos: W jakim wieku zostałeś ojcem Vladymirze? Dlaczego o ojcostwo nie walczyłeś mając 20 - 30 lat?

# Vladymir

22.05.2003 00:21

Nickx, to bardzo osobiste pytanie, no, ale masz prawo pytać, skoro zgadzamy sie pisać na publicznym forum...Najpierw była szkoła i studia, przeplatane tzw buntem młodości, koncertami, Jarocinem, załogą, alkoholem i balangami, nie w głowie mi były dzieci. Wiesz, ja bardzo długo byłem niedojrzałym facetem, takim, z którym kobiety nie chciały mieć dzieci. Potem przyszła stabilizacja, praca, odpowiedzialnośc, dojrzałość i tęsknota, bo zrozumiałem, że nie żyje sie tylko dla siebie. Ożenilem się z miłości, takiej prawdziwej, a nie testowanej paskiem ciązowym, ale juz było dosyć późno, 30kta minęła mnie z hukiem, jak pociąg metra... Po ślubie budowaliśmy z zoną naszą stabilizację materialną, po kilku latach kupiliśmy mieszkanie na Strumykowej, bardzo chcieliśmy dziecka, które nie chciało do nas przyjść przez wiele miesięcy starań, nawet oskarżałem się, że to wina mojego porzedniego trybu życia, byłem bardzo sfrustrowany. No ale się udało, a po Michasiu przyszedł na świat Mikołaj, równie kochany i sliczny, chociaż niezapowiedziany...

# nickx

22.05.2003 08:20

Widzisz Vladymirze, ja podobnie jak Ty . Małżeństwo z wielkiej miłości, dorobek itd.Niestety strach przed utratą pracy powoduje, że nie możemy się zdecydować na dziecko, choć jesteśmy razem kilkanaście lat ( miłość licealna ). Ja też pracuję w budżetówce, ciągle oszczędzam i napisałam tylko, że do każdej złotówki sami ciężką pracą dochodziliśmy. A o dziecku marzę, jak każda baba
( dziewczykna oczywiście ). Ech.

# Dorota od Michasia

22.05.2003 08:54

Jeśli chodzi o imprezy i alkohol, to potwierdzam, bo na te same balangi chodziłam wtedy z kimś innym ;))), natomiast mój mąż ooodrobinkę rozciągnął w czasie ciąg dalszy. Przypominam Ci, drogi mężusiu, że mamy obecnie rok 2003 a nie 2103...

# nickx

22.05.2003 09:28

Z innych wpisów Vladymira ( np. opisy matur ) wynika, że powinnaś być dzieckiem , gdy Vladymir imprezował.
W naszym związku też było dużo alkoholu, ale o dziwo teraz jak proponuję kielicha, mąż twierdzi , że to dno kompletne pić z własną żoną.

# aza

22.05.2003 09:50

Ja też myśląc o dziecku miałam perspektywę raczej kiepską - brak mieszkania, praca jest, ale za chwilę może jej nie być... Ale odrzuciłam czarny scenariusz utraty pracy i zdecydowałam się na zakup mieszkania - oczywiście kredycik.
A teraz mam mieszkanko, mam pracę (nota bene teraz zmieniam), coraz częściej myślę o dziecku, coraz częściej rozmawiam ze swoim faciem i skłaniamy się ku ostatecznej decyzji.
Dochodzimy do wniosku, że kredyt mamy (ja na swoje, on na swoje mieszkanie) na 25 lat, z pracą może być różnie, ale nie możemy w ten sposób myśleć, ponieważ nigdy nie zdecydujemy się na dzieci. A czekać 25 lat? Może ktos się ze mną nie zgodzi, ale osobiście jestem zdania, że dla swojego i dziecięcego zdrowia dziadkowie nie powinni ryzykować z ciążą ;)
Pozdrawiam

# Dorota od Michasia

22.05.2003 21:54

Między mną i moim mężem nie ma aż takiej różnicy wieku, żebym pitego z nim alkoholu nie mogła przetrawić z uwagi na niedojrzałość wątroby ;))). Aza, do roboty, trzymamy kciuki!

# Vladymir

22.05.2003 23:28

Oj, Azo, z Twoimi rozterkami i przemysleniami jesteś mi tak bliska, że niczego więcej nie dopowiem, bo obiadu od zony nie dostanę. Ja też, kredycik, debecik, pożyczka... koszmar codziennych ustaleń jak stoi dolar do złotówki, stres i nerwica, czy wyżywię z nędznej pensji budżetówki,ogołoconej ratą kredytu , rodzinę, nieprzespane noce: gdzie tu jeszcze dorobić ?!!! Ale przeżyłem to i teraz mamy dwóch synow i jakos pływamy na powierzchni, chociaż nie jest to styl motylkowy.... Dzieci nie są glodne, mieszkanko wlasne, a jak czasem trzeba wykupić najlepszy lek, który kosztuje oczywiście nawięcej w aptece, to przez tydzień nie jadam obiadów, aby zaoszczędzić... Dla dzieci mogę się wyrzec wszystkiego i to nas ratuje.

# Dorota od Michasia

23.05.2003 21:46

Buehehehehehehe...

# aza

26.05.2003 10:35

muzyka, rozterki, przemyslenia, poglady...
az boje sie co jeszcze...
;)
na szczescie jestem tez bliska Dorocie (ze wzajemnoscia) - antyMatrix ;)
PS. Dorota, buehehe to bylo wobec calego tekstu Vladymira, czy tylko pewnej jego czesci?

# Dorota od Michasia

26.05.2003 23:33

Chodziło mi oczywiście o to oszczedzanie na obiadach - mój mąż nie wygląda na niedożywionego ;)))

# nickx

27.05.2003 08:39

Z tymi obiadami to mnie tak rozbawiło, że po głowie chodzą mi ciągle zabawne komentarze...

# aza

27.05.2003 09:44

Dorota, moj facio też nie wygląda na niedożywionego i stale się rozrasta, tzn głównie brzuszek ;)
Na moje docinki mówi, że to jest wzdęcie z głodu, tzn takie jakie można zaobserwować u dzieci z Etopii. Ostatnio poprawę wyglądu "zwalił" na zbyt smaczne dania jakie Jemu serwuję.
Ja mam jednak swoją teorię, po prostu mój facio starzeje się i to jest jeden z objawów zauważalny u facetów - ups, sorka Vladymir ;) Może od razu uratuję swój żywot - lubię misie ;))
A jeszcze przypomniałam sobie, mój były szef to taki właśnie misio, zawsze gdy szliśmy na żarełko mówił, że będzie jeść jak najwięcej, ponieważ dąży do idealnego kształtu jakim jest kula :D
:)

# Basia

27.05.2003 11:59

Do azy:coś ten Twój facet nie może się zdecydować czy głoduje czy za dużo je :) A może by jakaś wycieczka rowerowa na poprawę figury?

# aza

27.05.2003 12:04

Wymówki ad brzuszka są zawsze dostosowane sytuacyjnie :)
Wycieczki rowerowe - tak, a i owszem, lecz jak wracamy to od razu nadrabia (z nadwyżką) stracone kalorie...
Jedynym sportem jaki tak na prawdę chętnie uprawia o każdej porze dnia i nocy to brydż sportowy... ;)
No i sezonowo - surfing (nie mylić z surfingiem tj prasowaniem ciuchów) ;)

# Basia

27.05.2003 12:06

A jemu brzuszek nie przeszkadza?

# aza

27.05.2003 12:08

kupił sobie cfaniak buty wsuwane ;)

# Basia

27.05.2003 12:12

Może pozachwycaj się przy nim jakimiś przystojniakami to podziała to na niego. Oczywiście jeśli chcesz, żeby Twój facet brzuszek stracił.

# nickx

27.05.2003 12:12

Brzuszki u faceta są fajne, ale nie lubię jak mają tyłki szerokie.

# Basia

27.05.2003 12:17

Ja nie przepadam ani za brzuszkiem ani szerokim tyłkiem. Mój mąż jest dopiero we wstępnej fazie "hodowli" sadełka, tzn. zaczyna mu się robić oponka w okolicy pasa, ale ponieważ mu to przeszkadza to zaczyna z nią walczyć :)

# aza

27.05.2003 12:23

Oponka? Eeeeeee, to nie jest "męski" przybytek. Musi być widoczny brzuszek, taki a'la ciąża (oczywiście urojona).
Resztę gabarytów bez zmian, bez zarzutów.
Nie będę zachwycać się facetami bez brzuszków bo takich nie lubię, misio to jest to co aza lubi najbardziej :)
O, jeszcze mi się przypomniało - mój były szef mawiał, że tarczyca się Jemu opuściła :)
PS. Przepraszam, że tak często cytuje mojego byłego szefa, ale to był taki super facet...

# nickx

27.05.2003 12:55

Mojemu też się robi oponka, sama mu ją wyhodowałam i bardzo ją lubię.

# Basia

27.05.2003 13:15

Dziwne macie upodobania :)

# aza

27.05.2003 13:16

wcale nie, jak nie możesz go (brzuszka) zwalczyć - musisz go polubić :)

# nickx

27.05.2003 13:39

Lubię u niego to, czego u siebie nie lubię.

# Dorota od Michasia

27.05.2003 22:10

Podpisuję się pod słowami Nickx. Ta oponka to oczywiście mięsień piwny?

# Dorota od Michasia

27.05.2003 22:11

A swoją drogą, to macie szalenie ciekawą pracę - zarówno ten wątek, jak i poświęcony Matrixowi o tym świadczą ;)))

# nickx

28.05.2003 08:42

Mam pracę ciekawą, to fakt. Dorota, trochę to mięsień piwny, ale mąż nie pije codziennie piwka, leży sobie spokojnie w lodówce i się chłodzi ( piwko, nie mąż ). Brzuszek to troszkę wina mojej kuchni, bo przyznaję , że dobrze gotuję , a i małżonek lubi pichcić.

# aza

28.05.2003 09:27

Dorota, ja jestem na wypowiedzeniu, tzn uciekam z tej firmy, dwa tygodnie temu przekazałam swoje obowiązki i siedzę i się nudzę.
Ale to się zmieni, w nowej firmie będę zasuwać jak samochodzik, inet będzie grany tylko w domu, ewentualnie w pracy od czasu do czasu łypnę okiem co się dzieje na forum.
A moja dotychczasowa praca polegała na administrowaniu serwerem/serwerami, a te wiele pracy odwalają same. Ja tylko naciskam enter i sru :)

# nickx

28.05.2003 09:54

Mam nadzieję azo, że nie byłaś administratorem w mojej firmie, bo ciągle się z tą babą kłócimy. Wg niej wszyscy jesteśmy głąbami.

# aza

28.05.2003 09:57

eeee, ja jestem potulna jak baranek tiaaaaaaaa ;)
Kwestia czasu i wyćwiczyłam swoich "userów" no i swoją drogą wyćwiczyłam swoją cierpliwość. A czasami było ciężko.

# Vladymir

29.05.2003 00:14

Aza, Ty potulna jak baranek ? To wsadź mi świecę w nos i powiedz, żem lichtarz, to uwierzę :)))) A jakbyś jeszcze polubiła Matrixa, to... bylabys MNĄ !!! Ja też mam oponkę od piwa i zamierzam ja zwalczyć glodem i drakońskimi restrykcjami, bo dotychczas byłem smukłym facetem i sądzę, że taki podobałem się kobietom.

# Dorota od Michasia

29.05.2003 09:19

Teraz nie musisz podobać się KOBIETOM, tylko ŻONIE, która Ci tę oponę wyhodowała - przypominam w przeddzień 5. rocznicy ślubu ;))))

# aza

29.05.2003 09:52

haha, a dzisiaj moj facio snuł jakieś "marzenia" tzn szantażował mnie, że sobie weźmie jakąś studentkę. Powiedziałam, że niech spojrzy w lusterko, a prawdę Jemu powie: czoło coraz wyższe, najpierw brzuszek potem dopiero facet, kredyt mieszkaniowy, debet na koncie i na to chce studentke złapać?
No i stwierdził, że kobiety "dojrzałe" są lepsze, tzn wiedzą co to "kompromis" :)
PS. zdzierżyłam I część Matrixa, nawet kilka razy, ale w dybach. II części nie zdzierżę, wyskoczę z 7 piętra!!!
DOROTO i VLADYMIRZE, jutro jest dla mnie stresujący dzień (pożegnanie w pracy), więc mogę zapomnieć... dlatego już dzisiaj życzę Wam doczekania w zdrowiu i szczęściu ZŁOTYCH GODÓW - conajmniej ;)

# nickx

29.05.2003 09:55

Wszystkiego dobrego Wam życzę oraz dziewczynki.

# Dorota od Michasia

29.05.2003 22:45

O jejku, to "przeddzień" to była przenośnia - na wyrost. Rocznica bedzie 13. czerwca (w tym roku w piątek!), ale dziękuję za życzenia!!!!!!! Dziewczynkę bardzo bym chciała, żeby ją stroić w ładne ciuszki, a nie tylko połatane bojówki, ale chyba nie da rady, chlip, chlip.

# ka$ka

30.05.2003 06:40

Dorota, polecam Ci starochiński kalendarz. Mój wtedy jeszcze przyszły dostał takowy od naszych skośnookich przyjaciół, z którymi miał przyjemność pracować. "Przetestowałam" tym kalendarzem całą rodzine i znajomych i nie sprawdził się jedynie w kilku przypadkach (jeden to były bliźnięta).

# Vladymir

02.06.2003 00:30

Doroto, dziewczynki ze mną nie będzie, już dosyć dzieci w naszej rodzinie, więc nie snuj tutaj na Forum swouch marzeń i wyobrażeń, czas zająć się edukacją chłopaków.

# ***

02.06.2003 20:12

Vladymir, nie mów hop, póki nie przeskoczysz, musiałbyś stosować "szklankę wody zamiast" jako metodę antykoncepcyjną, a i to nie gwarantuje bezpieczenstwa :)))

# Dorota od Michasia

02.06.2003 22:08

Zapewniam, że stan oblężenia przez dwójkę dzieci (jedno spi w swoim łóżku, a drugie z uwagi na cyca - w naszym; więcej łóżek nie ma) jest doskonałym środkiem antykoncepcyjnym ;)))))

# nickx

03.06.2003 08:23

To stąd ten ukryty erotyzm w wypowiedziach Vladymira. He, he.

# Milena

15.06.2012 22:01

Widzisz historyku,
Minęło 9 lat od twojego postu i postulatu (bardzo słusznego i chyba jedynego rozsądnego rozwiązania przedszkolnego problemu) a nic sie nie zmieniło. Od twojego postu kilka razy były wybory do rady miasta, dzielnic, sejmu itd. I co? I g... Najprostsze rozwiązania są najtrudniejsze dla urzęników, radnych i posłów. Ciekawe dlaczego?

# Michał

15.06.2012 22:29

Milena - dobre i o 9 lat jesteśmy mądrzejsi czy głupsi - sam już nie wiem

# Yeti

15.06.2012 23:31

Jedno jest pewne - przedszkolaki z 2003 roku są już w gimnazjum, a problem nie został rozwiązany. Smutne

# z Dąbrówki

27.06.2012 16:44

I przy takich radnych prędko nie będzie

# xxx

15.09.2012 13:36

Jezeli przewodnicząca komisji oświaty, pani Switalska, zajmuje sie głównie myjnią na Ordonówny to naprawde nie ma sie czemu dziwić, tylko po co ona została wybrana. Czy ktos ją przed wyborami np. przepytał z jej wiedzy na temat oświaty? Przypomne ze wczesniej oświatą zajmowały sie w urzędzie tacy intelektualisci jak np. p. Opolski, Ostrowski czy Przybylski. Ktos ma jeszcze jakies pytania?
Dodaj wpis:
Ustaw kursor w miejscu, gdzie ma się zaczynać pogrubienie i wpisz [b]. Na końcu pogrubienia wpisz [/b].
Przykład: [b]pogrubienie[/b].
Ustaw kursor w miejscu, gdzie ma się zaczynać kursywa i wpisz [i]. Na końcu kursywy wpisz [/i].
Przykład: [i]kursywa[/i].
Kliknij na ikonkę, która chcesz wstawić w treści w miejscu kursora:
nick (podpis):

 

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Kup bilet

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024