"Akcja wychowawcza" Historyka
# Kotkaa 29.06.2003 21:12 |
|
Ponieważ Vladymirowie byli tak mili i zgodzili się przechować naszego kota, udaliśmy się do nich z wizytą, którą Historyk nazwał wychowawczą -- ufał, że po poznaniu Michasia, którego Vladymir reklamuje na forum, mój instynkt macierzyński nieco osłabnie.
Otóż "akcja wychowawcza" odniosła efekt wprost przeciwny: wobec niewątpliwego uroku Michasia, jego wdzięku, czaru i nieprzebranej żywiołowości, skontrastowanej spokojem młodszego brata, zażyczyłam sobie natychmiast po powrocie do domu powiększenia rodziny. Mężu, więcej takich akcji! |
# Historyk-wyjątkowo 29.06.2003 21:21 |
|
Ależ Żono, nikt nie mówi, że nalezy poprzestawać na kocie! Macierzyństwo i ojcostwo sa naturalna funkcją małżeństwa (tak naprawdę od pojawienia się dzieci zaczyna się przecież na dobre i złe życie rodzinne). Mój niepokój budzi tylko czas. Pamiętaj, że jesteśmy na samym początku. Nie mamy własnego mieszkania, i póki co nie stać nas na nie -- gwoli jasności mówię tu o skromnych 40 metrach nawet w JW. Zaczynamy swoją drogę zawodową, w tym co robię bez doktoratu, który mam nadzieję napisać w ciągu dwóch lat niewiele znaczę, ty póki co jesteś nauczycielem kontraktowym, co oznacza, że bez trudu można rozwiązać stosunek pracy, a ewentualny urlop macierzyński gwarantował by kwotę poniżej 1000 pln, naprawdę, by mieć dziecko nie trzeba robic wielkich karier, zarabiać dużo, ale to minimum stabilizacji warto i trzeba mieć. Możemy to spokojnie osiągnąć w ciągu dwóch lat. I wtedy będziemy przygotowani na dziecko, a jednocześnie nie zajdzie jeszcze żaden gwałt na biologii, bo ja będę miał ledwie 30, a Ty 27 lat. Przez ostatnie osiem lat kończyliśmy szkoły, studia, które były trudne, męczące -- i kosztem swojego życia osobistego. Dzięki naszej pracy (jak Bóg da) to przyniesie jakieś konkretne owoce (na skromnym, ale stabilnym poziomie). Czy naprawdę chcesz się tłumaczyć z każdej rysy na szybie i na podłodze?
|
# Kotkaa 29.06.2003 21:25 |
|
Miałam się znów obrazić, ale tym ostatnim zdaniem trochę mnie przekonałeś. Ale z przedostatnim za to się nie zgadzam. Moje życie osobiste było znacznie bogatsze na studiach (choć pracowałam prawie tyle, co teraz) -- gdybym miała Cię poznać teraz, to przecież nie mielibyśmy czasu się spotykać! Gdyby nie Forum - i wspaniałe znajomości, które na nim można nawiązać -- przez najbliższe dwa miesiące gniłabym samotnie w domu, nie majać do kogo gęby otworzyć.
|
# Historyk-wyjąytkowo 29.06.2003 21:38 |
|
Ależ, Kotko, z tego co wiem, to czeka cię w najbliższych dwóch miesiącach dużo nauki. I z tego co wiem, tym razem będziesz zdawać tam, gdzie Cię to interesuje, choć nadal uważam, że gdybyś uczciwie przyłożyła się do pracy, to zdałabyś do KSAPu. Skończyłaś bardzo trudne studia, szkoda, byś zmarnowała wiedzę, którą tam nabyłaś. A praca nauczyciela, przy całym szacunku, jaki mam dla tej profesji, jest nie tylko mało płatna, i w tej chwili juz mało stabilna, ale jest obok Twoich podstawowych kwalifikacji, które z takim trudem nabywałaś. Nikt nie lubi wyrzeczeń, i ja również wzdragam się na myśl o szarpaniu się przy pisaniu doktoratu (kiedyś pracowałem przy przerzucaniu węgla -- ale jak porównuję to z jednym dniem pracy nad magisterium, które miało w moimm przypadku charakter badawczy - to bardziej męczące było to ostatnie). W roku, po którym zdałem do KSAPu, mój dzień wyglądał następująco- od 8 rano do 15 praca w białołęckich szkołach (bez większej satysfakcji, bo uczyłem niemieckiego a nie WOS czy Historii). Potem przygotowywanie się do zajęć- jako nauczyciel bez formalnych kwalifikacji musiałem się bardziej starać. Potem lektura książek z Instyttu Goethego, by poprawiać swój niemiecki (miałem perspektywiczną alternatywę- zasiłek albo zdobycie kwalifikacji lektorskich), potem lektury ustaw i podręczników, by przygotowywać się do Ksapu. W międzyczasie chałturki (te dwa etaty nie dawały na rękę nawet 1000 zł). w międzyczasie kontakty z uczelnią, przygotywanie artykułow, by nie zamykać i tej furtki. Te artykuły powstały do Ksapu zdałem, certyfikat z niemieckiego zrobiłem- gros oszczędności pochodzi z tego czasu. Czy dwa miesiącej cięzkie i upierdliwej pracy, to tak dużo?
|
# Kotkaa 29.06.2003 21:44 |
|
Ależ kto powiedział, że ja nie będę się uczyć? To doskonale, ze mam wakacje, a nie zasuwam od 7 do 21, i że mam czas, żeby się uczyć. Co nie zmienia faktu, że skutkami takiej pracy w ciągu roku szkolnego (i tak samo długiej Twojej nieobecności) jest całkowite odizolowanie społeczne. Ludzie, z którymi utrzymujemy kontakty, to, prócz najbliższej rodziny (te są reglamentowane, zresztą), prawie wyłącznie osoby, z którymi stykamy się w pracy. Przy tym weź pod uwagę, że charakter mojej pracy wymaga ode mnie bardzo intensywnych interakcji, więc dwa miesiące wyłącznie w towarzystwie podręcznika do prawa dyplomatycznego napawają mnie przerażeniem.
|
# Historyk-wyjątkowo 29.06.2003 21:48 |
|
Kotko, zgadzam się, i jest nam również dlatego trudniej, że założyliśmy rodzinę. To ma swoje obciązenia (choćby administrowanie gospodarstwem domowym), ale chyba bilans wychodzi na plus. Poza tym mamy trochę pecha, bo obecne czasy nie sprzyjają młodej inteligencji. Naprawdę chciałbym wraać wcześniej. Ale sam dojazd zajmuje mi ok. 2 godzin. I poza ładnymi dziewczynami w archiwum innych ciekawych wrażeń brak. Ale chyba musimy zdobyć się na ten cholerny wysiłek aby się upodmiotowić. Nie chcę, by nasze dziecko miało sfrustrowanych i zdeprywowanych rodziców. Powiedzieliśmy A, musimy mówić dalej.
|
# Kotkaa 29.06.2003 21:50 |
|
Nawiązując do początku wątku, nie wszyscy rodzice wyglądają na sfrustrowanych, choć czasem dają wyraz swojej deprywacji. Ale, jak zauważył prof. Wnuk-Lipiński z artykułu, który mi osobiście poleciłeś, deprywacja jest znakiem naszych czasów i przy pewnych cechach osobowości nie da się od niej uwolnić, bo zawsze znajdzie się ktoś bardziej jakiś-tam, do którego się można porównać.
|
# Historyk-wyjątkowo 29.06.2003 21:54 |
|
Tak, ale istnieje pojęcie deprywacji absolutnej, a ona zależy od aspiracji, które nabywa się w procesie socjalizowania. Kiedy kończyłem ósmą klasę, bardzo nie chciałem iść do liceum. Chciałem zostać konduktorem i pracować na kolei. Już wtedy wiedziałem, jakie są tego konsekwencje: trzeba będzie pójść na studia, po studiach okazało się, że z takim dyplomem mam duże szanse trafić do pośredniaka, albo się uczyć i rozwijać dalej. Obcinać kuponów nie miałem z czego. Sprawy nie rozwiązał mi również KSAP, mam nadzieję, że doktorat rozwiąże mi sytuację. W habilitację się już nie wejdę. Z doktoratem będę miał przynajmniej czego szukać w oświacie. I żyć na poziomie średniej krajowej.
|
# Kotkaa 29.06.2003 21:56 |
|
Nadzieja matką głupich. Z chwilą uzyskania dr przed nazwiskiem dowiesz się o rozwiązaniu Twojej placówki, a jednocześnie otrzymasz ciekawą adiunkturę np. w IH PAN. I habilitacja Cię dopadnie... Zawsze będzie coś do osiągnięcia...
|
# historyk-wyjątkowo 29.06.2003 21:58 |
|
To, że coś musimy osiągać znaczy, że jeszcze zyjemy. Problem w moim przypadku nie polega na tym, że nie lubię się uczyć czy pisać czy badać. Bo jak wiesz, wchodzę w różne inicjatywy, do których właściwie muszę dokładać. Ja tylko nigdy nie lubiłem udawadniać, że nie jestem wielbłądem. I jak mogę, chcę unikać takich sytuacji (ale nie zawsze mogę).
|
# Kotkaa 29.06.2003 21:59 |
|
Hmm. Dlaczego ja muszę Tobie udowadniać, że nie jestem wielbłądem?
|
# Historyk-wyjątkowo 29.06.2003 22:03 |
|
Nie chodzi o to, by zapierać się wielbłądowstwa, lecz by wdrażać się w kociość. Kotko, przecież nic nie musisz udowadniać. Ale skoro coś wspólnie robimy, to dochodzi do podziału obowiązków. A te z reguły są konieczne i mało sympatyczne. Właśnie dlatego, że są obowiązkami. Jednym z takich wspólnych obowiązków jest (niestety) sprostowanie różnym kryteriom formalnym, które są konieczne, by utrzymywać albo przynajmniej bronić i tak skromnego statusu socjalnego. To naprawdę nie ja wymyśliłem tę rzeczywistość. I nienajlepiej się w niej czuję.
|
# Kotkaa 29.06.2003 22:03 |
|
Fuj
|
# jawor 29.06.2003 22:11 |
|
??? i co Wy na to ???
|
# zenek 29.06.2003 22:39 |
|
ogolić..i do piaskownicy oboje!!!
|
# Dorota od Michasia 29.06.2003 23:00 |
|
Moi drodzy Historykowie! Jestem wzruszona tym, że Michał zrobił na Was dobre wrażenie, tym bardziej że zlosliwie i w pełni świadomie zanieczyścił własne gacie gęstą treścią, a następnie oblał Historykową (na szczęście tylko soczkiem)... Spotkanie było bardzo miłe i liczymy na następne. Kot chyba też się dobrze u nas czuł. A teraz do rzeczy: oczywiście byłoby lepiej, żeby mieszkanie było Wasze a nie cudze, wtedy nie trzeba się tłumaczyć z ewentualnych zniszczeń. Żeby im zapobiec, wystarczy na podłodze położyć jakąś tanią wykładziny, a ściany do wysokosci metra obłożyć papierem z rolki (myśmy tego nie zrobili i potem musieliśmy zamalowywać twórczość własną Michasia) ;))) A tak zupełnie serio: tak jak już Wam mówiłam, nigdy nie będzie dobrego momentu na dziecko, bo Historyk zrobi doktorat i wdepnie w habilitację (ma rację Historykowa, to jest tez kwestia ambicji dla kogos, kto stale sie w coś angazuje, stale coś bada etc.); Historykowa z kolei będzie się dokształcać i dokształcać i w związku z tym zdobędzie lepiej płatną pracę, gdzie nie lubią jak kobieta zachodzi w ciążę itd. Zaletą jednakże profesji Historykowej jest pewna niezależność, jesli chodzi o czas pracy, a możliwe że nawet praca w domu, co przy dziecku jest trudne, ale możliwe. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę mlody wiek Historyków i ich obecnie nienadzwyczajną sytuację materialno-lokalową, chyba bym odradzała dzidziusia w tym roku. No chyba że wpadniecie, tak jak to nam się zdarzyło z drugim synkiem ;))) Czego oczywiście Wam życzę :))))))
|
# Dorota od Michasia 29.06.2003 23:05 |
|
A w ogóle, to rozbawiła mnie pewna sąsiadka, która od trzech lat mieszka z mężem pod jednym dachem, i parę miesięcy temu przyznała wstydliwie, że "nieoczekiwanie zaszła w ciążę". Obawiam się, drodzy Historykowie, że jest to dość naturalna konsekwencja wstępowania w związek małżeński, niezależnie od statusu materialnego...
|
# Vladymir 30.06.2003 00:00 |
|
Dzisiaj poznałem Historyków w realu i muszę powiedzieć, że bardzo mi sie spodobali. To super fajni ludzie o ciekawych osobowościach i cieśzę się z nawiązania znajmości z tak miłymi Forumowiczami. Historyk jest dużo wyższy ode mnie, co stwierdziłem z zazdrością, bo dla mnie wzrost jest atrybutem męskości, no, ale ja wychowałem się w systemie drakońskiej reglamentacji zywności stanu wojennego, więc może dlatego nie urosłem tak bardzo ? A Historykowa vel Kotkaa to ma taką figurę, że może śmiało być królową wybiegu, a nie dorabiać w oświacie. Mozna pozazdrościć Historykowi tak fajnej żonki. A ich kot, to jest prawdziwy elegant wśród dachowców: wypasiony, smukły, wielki, z pięknie zadbaną sierścią. Nasz kotek nawet nie śmiał podejśc do swojego Dostojnego Gościa. A co do dzieci, Historykowie, to warto je mieć niezależnie od sytuacji zawodowej i materialnejm tylko po to, aby usmiać się w sytuacji, gdy zrobiwszy kupę w majtki dziecko odpowiada, dlaczego to zrobiło: "bo byłem zajęty". Jesteście bardzo fajną parą, będziecie też z pewnością doskonałymi rodzicami, czy warto więc marnować ten ogromny potencjał intelektualny, który sobą reprezentujecie ? Komu to przekażecie ? Czy w rodzinach inteligenckich ma nie być dzieci ? Kto będzie nami rządził w przyszłości ? Samoobrona ? Chcecie tego ? Sądzę, że nie, a więc, Historyku, odrzuć wątpliwości, które zasialeś wcześniejszymi postami, i, bracie, do roboty )))).
|
# Gość 30.06.2003 09:58 |
|
Zenek, a może byś Ty zechciał podzielić się swoim doświadczeniem zyciowym i pouczyć żółtodziobów? Bo ja jakoś nie mam pomysłu.
|
# ktokolwiek 30.06.2003 13:54 |
|
Kotka o figurze modelki, o umyśle ponadprzeciętnym, nie potrafi 'uwieść' historyka? Może go trzeba gdzieś wywieść na bezludną wyspę?
|
# Kotkaa 30.06.2003 22:16 |
|
Och, jej, Vladymirze, poczuliśmy się dowartosciowani :) Strasznie nam nakadziłeś :)
Musimy tez przyznać, że nasz kotek po powrocie od Was zachowywał się wyjątkowo grzecznie: nie urządzał całonocnych galopad i serenad do zamkniętych drzwi i nie usiłował wyjść przez zamknięte okno, wyskrobując dziurę w szybie. Nie mówię, że on takie rzeczy codziennie robi, ale przedostatnią noc dał nam popalić. Co do wypadku, który przydarzył sie Michasiowi (który jest przecież w wieku absolutnie usprawiedliwiającym takie wypadki, szczególnie, że był bardzo zajęty), to Historyk przypomniał sobie, jak to w słusznym wieku lat trzech i pół odmówił skorzystania z toalety w przedszkolu u sióstr, w związku z czym podobny, acz znacznie bardziej zawstydzający (bo publiczny) wypadek przydarzył mu się w autobusie linii 126... choć twierdzi, że udało mu się zachować sprawę w dyskrecji aż do powrotu do domu. Do ktokolwiek: Historyk jest osobnikiem wszechstronnie wykształconym i nie da się wpuścic w maliny :( |
# Vladymir 01.07.2003 00:06 |
|
Bo kotek zrozumiał, że nie może Wam sprawiać więcej klopotu i musi Wam umozliwić rozwiązanie pewnych małżeńskich kwestii w spokoju, dlatego się uspokoił. Inteligentny ten kot, wie, że nie ma innej rady na pewne problemy, niż puszczenie ich na żywioł, na zasadzie: "co bedzie, to będzie", korzystajcie z tego. Ach, ten kot, taka szelma inteligentna, czyżby potrafił Wam dzieci niańczyć ?
|
# Vladymir II 01.07.2003 15:02 |
|
W zniewoleniu trudno się rozmnażać.
|
# Ja- Jacek 05.07.2003 00:35 |
|
Ekshibcjonizm Historyków mnie zastanawia.
Nie mogę tego czytać.... Chyba wiem dlaczego tak rzadko spotykają się z ludźmi- oprócz braku czasu cierpią na brak zdrowej komunikacji- jakim jest zwyczajna rozmowa a nie pisanie o dzieciach na forum Bialołęki... Sorki jeśli Was uraziłem, ale nigdy nie napisałbym do mojej żony..na tym forum i to o tak intymnych sprawach.. .Pozdrawiam i życzę wiecej rodzinnych chwil nie koniecznie na forum.. |
# Ja- Jacek 05.07.2003 00:47 |
|
Jest późno więc sorki za błąd ortograficzny.
Pozdrawiam |
# dulska 05.07.2003 11:09 |
|
Cieszę się Jacku, że mam jeszcze tylu fanów.
|
# Kotkaa 05.07.2003 12:26 |
|
Nie zgadzam się z Dulską, ale chciałabym wytłumaczyć, skąd w ogóle wzięła się ta dyskusja na tym forum. Rozmawiamy ze sobą długo i namiętnie na różne tematy w zupełnie prywatnym gronie, jednak na ten temat kończyły nam się argumenty, więc postanowiliśmy zapytać innych, co o tym sądzą - tym bardziej, że taki wątek już się pojawiał. Chcieliśmy skonfrontować swoje poglądy z innymi - zwłaszcza, że naprawdę problem ten dotyczy wielu młodych małżeństw.
|
# korek 05.07.2003 15:26 |
|
Przepraszam bardzo, bo ja jakoś się tego pytania o którym pisze Kotkaa nie doczytałem...O jakiej konfrontacji mówimy- skoro 13 pierwszych postów, to groteskowy dialog małżonków?
Ionesco miałby szerokie pole do popisu.... Rozumiem sam problem, ale jak widzicie został trochę zbojkotowany przez forumowiczów.Życzę Wam podobnie jak Ja- Jacek więcej czasu dla siebie i rozmów face to face o najpiękniejszym momencie w życiu kobiety i mężczyzny jakim są narodziny potomstwa. |
# historyk-wyjątkowo 05.07.2003 22:56 |
|
Nie za bardzo rozumiem co to ma wspólnego z groteską, chyba,że chodzi tu o przerysowywanie własnych postaw i zdań, by pokazać problem. Do dyskusji by doszło (inna rzecz,że podobna już miała miejsce-więc może temt był trochę wtórny), gdyby nie chamskie i prymitywne zaczepki "ja" i "Ona" (vide wątek o autobusach, zresztą nie na temat). Po prostu nikt nie wchodzi chętnie tam, gdzie jest agresja i inwektywy. I tak używając starej i prymitywnej zagrywki socjotechnicznej (dlatego nieuczciwi konkurenci wywołują burdy w konkurencyjnych sklepach czy imprezach) utrupiono zalążki dyskusji. W tym przypadku podyktowane było to czystą złośliwością i chamstwem (tak dopier... dla sportu). Ale wcześniej wiele dyskusji i wypowiedzi było tak rozwalane, by odwrócić uwagę od zasadniczego problemu. Nie dajmy się zdominować tego typu zagrywkom. A tak w ogóle to bardzo dziękuję za życzenia.
|
# pola 06.07.2003 01:55 |
|
Histroryku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I KOTKOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!!Życzę Wam duuuuuuuuuuuuuuuuuuużo dzieci, wbrew wszytskiemu!!!!!!!!!!!Nie martwcie się, nie bójcie się, nie myślcie na wyrost!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bądźcie "Ich troje" .....na początek jak najszybciej..wiem co mówię.........Pozdrawiam. |
# Złośliwa 07.07.2003 10:20 |
|
"Historyk jest osobnikiem wszechstronnie wykształconym i nie da się wpuścic w maliny :(" -to wypowiedź Kotki na temat proponowanego wpadania. Co Ty na to Vladymirze.
|
# Dorota od Michasia 07.07.2003 14:37 |
|
Zarówno Historykowie, jak i Vladymirowie ŻARTUJĄ (specjalnie piszę to wielkimi literami, bo nie wszyscy rozumieją)
|
# korek 07.07.2003 15:49 |
|
ŻARTUJĄ?????
Bo to w żadnym calu śmiesznym nie jest!! Bicie piany. POZDRAWIAM ( SPECJALNIE PISZĘ DUŻYMI LITERAMI, ABY NIE ZOSTAĆ NAPADNIĘTYM PRZEZ CZŁONKÓW KLUBU WZAJEMNEJ ADORACJI) |
LINKI SPONSOROWANE