Fatalne rozkłady
22 lutego 2008
Wawer jest największą terytorialnie dzielnicą Warszawy. Zajmuje wiele kilometrów kwadratowych. Leży na peryferiach stolicy. Komunikacja z resztą miasta i wewnątrz dzielnicy ma w tej sytuacji ogromne znaczenie dla mieszkańców.
Niewiele lepiej jest z połączeniami drogowymi. Do centrum miasta i innych jego dzielnic do niedawna można było się dostać tylko przez wiecznie zakorkowaną Płowiecką. Wybudowanie Trasy Siekierkowskiej i węzła na jej skrzyżowaniu z Płowiecką niewiele pomogło. Nadal w szczycie komunikacyjnym na tym nowoczesnym skrzyżowaniu stoimy w korkach a wszystko to przez... jedne światła na przejściu dla pieszych na Płowieckiej, zainstalowane tam w miejscu grożącej zawaleniem kładki dla pieszych. Zarząd Dróg Miejskich zamierza ją odbudować najwcześniej (i to jak dobrze pójdzie) za dwa lata. Nie pozostaje nic innego jak tylko pogratulować tej szacownej instytucji zmysłu organizacyjnego. Z jednej strony oddaje się do użytku inwestycje za kilkaset milionów, a z drugiej niweczy cały efekt jaki się dzięki niej uzyskało, bo nie potrafi się uporać z jedną kładką za paręset tysięcy. Więcej kierowcy tracą na benzynie wypalonej w korkach w ciągu tygodnia, niż wyniósłby koszt tej kładki.
Bardzo wielu mieszkańców przemieszcza się również po terenie dzielnicy. To wszyscy ci, którzy tu na miejscu pracują, mają swoje firmy, robią zakupy, chodzą do szkół czy do lekarza i ci wszyscy, którzy załatwiają swoje sprawy w naszych urzędach. Wszyscy są skazani na miejską komunikację. A tej daleko jest do doskonałości. Nie dość, że linii autobusowych jest za mało a autobusy jeżdżą stanowczo za rzadko, to jeszcze na dodatek wiele z tych, które są, ma fatalne rozkłady jazdy. By nie być gołosłownym. Linia 125 i 525. W kierunku miasta w dni świąteczne autobusy obu tych linii na przystanki podjeżdżają niemal równocześnie. Oba pojazdy dzieli zaledwie minuta. Na następny trzeba czekać prawie dwadzieścia minut. I tak przez cały weekend. Bardzo podobnie jest w drugą stronę. Między jednym a drugim wozem jest tym razem odstęp trzyminutowy. Kolejny przykład. Linie 147 i 119. Z Międzylesia z pętli przy Centrum Zdrowia Dziecka w kierunku stacji kolejowej i ulicy Bronowskiej oba autobusy odjeżdżają... w odstępie minuty. Jedynie w szczycie co drugi kurs mają osobno. W dni świąteczne zaś przez cały dzień 119 podjeżdża na przystanki jednocześnie z 147. Po czym następuje pół godziny przerwy do następnego autobusu.
W Marysinie Wawerskim mamy kolejną zbitkę. Tu znowu autobusy jeżdżą stadami. Wozy linii 173 i 115 podjeżdżają na przystanki zaledwie w odstępie 5 minut. A trzeba zaznaczyć, iż obie linie kursują co pół godziny. Jest to szczególnie dokuczliwe dla mieszkańców w weekendy, bo nie kursuje wówczas trzecia linia, czyli 315, łącząca Korkową z pętlą na Wiatracznej.
To zaledwie kilka przykładów fatalnej organizacji ruchu autobusów, jaki zafundował nam Zakład Transportu Miejskiego. Miejmy nadzieję, iż specjaliści od rozkładów zreflektują się i zmienią te fatalne rozkłady na bardziej korzystne dla mieszkańców.
Andrzej Gzyło
Od redakcji
Komunikacja w naszej dzielnicy nie należy do przodujących. Rozległy teren i słabe połączenia z resztą miasta jeszcze te problemy pogłębiają. Toteż nie należy do nich dodawać bezsensownie skonstruowanych rozkładów jazdy tych nielicznych autobusów, które są. Łatwo można poprawić rozkłady zwiększając tym samym częstotliwość kursowania wozów. A jak jeszcze trochę pożyjemy, to może doczekamy się, iż zawsze rozkłady jazdy autobusów będą zsynchronizowane z rozkładem pociągów. Pomarzyć można!
W Wawrze autobusy lubią jeździć stadami.
115 na przystanek podjeżdża minutę przed 525.
Tylko na linii 161 nie ma tych problemów, bo jej trasą nie jeżdżą inne autobusy.