Etyka biznesu
25 kwietnia 2002
Ziemia (jeszcze) się kręci, a my zadajemy (oczywiste) pytanie: Jaka jest dzisiaj etyka biznesu? Takie pytanie zadali sobie biznesmeni i świat kultury.
- świat zewnętrzny, materialny, ludzi interesu - jest głuchy na kwestię rozwoju duchowego, umysłowego,
- natomiast czy ludzie rozwijający swoje wnętrze psychiczne żyją wyłącznie bogactwem duchowym?
"Pomieszały się szyki i języki" - jak ze wszystkim na tym - nie wiadomo - czy najlepszym ze światów. "Duch" musi się czymś żywić i poszukuje wsparcia finansowego, toteż pracujący nad rozwojem duchowym poszukują waluty, żeby przetrwać. Byt materialny ma się tak dobrze, może sobie pozwolić na luksus drążenia głębi psychiki, zajmować się zagadnieniami podświadomości, jej wpływem na odniesienie sukcesu. Biznesmeni-miliarderzy piszą nawet książki - jak robić pieniądze i dojść do bogactwa. Lektur na ten temat - zwłaszcza przekładów anglo-amerykańskich mamy na rynku księgarskim zatrzęsienie.
Nie trzeba sięgać do danych statystycznych, żeby wiedzieć, że nasze społeczeństwo jest średnio zamożne, a raczej biedne, a garstka majętnych jest w mniejszości. Dobrze byłoby zapytać większości - czy takie lektury są dla niej inspirujące czy raczej frustrujące?!
A zatem - czy etyczne?
Określone uwarunkowania ekonomiczno-gospodarcze i społeczno-kulturowe kraju tylko wyjątkowo przedsiębiorczym stwarzają szansę powodzenia. W sferze teorii i pobożnych życzeń pozostaje założenie, że każdy ma możliwość startu do zdobycia majątku.
Z licznych listów czytelników do redakcji, telefonów do poznańskiej telewizji, gdzie wypowiadałam się na temat - jak żyć dobrze - mądrze i zdrowo - przekonałam się, jak wielu ludziom potrzeba faktycznej pomocy, konkretnej porady, pouczenia, jak poradzić sobie w trudnych warunkach materialnego bytowania codziennego. Jeśli ktoś uważa, że istnieją kursy maklerskie czy giełdy, gdzie można się praktycznie nauczyć, jak zacząć robić małe i duże interesy, jest w błędzie. Niewielu stać na to, ani finansowo, ani psychicznie, żeby się z tym uporać. Nie każdy, oczywiście, musi "zakładać biznes", ale ci, którzy mają silną wolę działania, a żadnych szans przebicia, pokonania oporów materii - powinni zyskać takie wsparcie tych, którym się powiodło. To nie apel "janosikowy", aby możni tego świata wspierali ubogich... To jest nakaz chwili... niezależnie od naszej dobrej czy złej woli.
W III tysiącleciu ludzkość przejdzie wraz z Ziemią radykalne przemiany - nie tylko klimatyczne, ekologiczne, kulturowe, ale głównie w sferze świadomości. Jeśli społeczeństwa mają wolę przetrwania - muszą odrodzić się idee wspólnoty, wspólnego działania. Naśladownictwo wzorców zachodnich jest niewłaściwe. Wiele spośród dróg, metod i sposobów dochodzenia w życiu do bogactwa, sławy czy sukcesu - rodem ze świata zachodniego - nie może być bezkrytycznie przyjmowane i lansowane na gruncie polskim, bo nasze realia i uwarunkowania są inne - nie zapominając o tradycji, cechach charakterologicznych i narodowościowych Polaków.
Za kilka lat 75% ludzi na świecie będzie zajmować się usługami dla ludności. Kieruję pytanie pod adresem polskich biznesmenów: Jakie formy handlu, marketingu będą dla ludzi przydatniejsze i efektywniejsze, atrakcyjniejsze i oszczędniejsze - czy obiekty potężne - jak planowane Centrum Światowego Biznesu w Gdyni, czy małe, przydatne, podręczne sieci sklepików przydomowych?
Na razie szamoczemy się pomiędzy blaskiem marmurowo-lustrzanych gigantów, gmaszysk z rozrośniętą administracją, a więc biurokracją, machiną menedżerską, "bossami" zapatrzonymi w czołówkę światowych reklam, a usługami dla ludności, handlem "w starym stylu", a rzetelnym, zaspokajającym indywidualne potrzeby stałej klienteli. Jeżeli mówimy o stworzeniu szans każdemu człowiekowi, to chyba nie kosztem wykorzystywania mało inicjatywnych przed nader przedsiębiorczymi? I nie poprzez zaganianie do urzędniczej roboty papierkowej na rzecz wielkich bossów?
Fanfary na cześć tych, którzy znajdą złoty środek - dla dobra ogólnego.
Maria Cholewczyńska