Wódka dla każdego lekarza. Tak walczyli z epidemią nasi przodkowie
10 kwietnia 2020
Zaraza o nieznanych przyczynach, zabijająca co drugiego chorego, była prawdziwym postrachem dawnej Warszawy.
Milion, a może nawet dwa miliony ofiar przy śmiertelności wynoszącej 50%. Kilka kontynentów, kilkadziesiąt krajów. Według najostrożniejszych szacunków zaraza, którą dzisiejsi historycy nazywają trzecią pandemią cholery, trwała przez 14 lat od roku 1846 do 1860.
Ospa, tyfus, antyszczepionkowcy. Tak się żyło w dawnej Warszawie
Przed rozpowszechnieniem szczepionek największym zagrożeniem dla naszego miasta były choroby zakaźne. Mimo to ruch antyszczepionkowy ponad 100 lat temu miał się świetnie.
Choroba pojawiła się najprawdopodobniej w północnych Indiach, po czym rozprzestrzeniła się po Azji, Afryce, Europie i Ameryce Północnej. Najtragiczniejsze żniwo zebrała w Imperium Rosyjskim, do którego należała wówczas również Warszawa.
To przyszło z Azji
- Grasująca obecnie w Królestwie Polskiem cholera, odznacza się wszelkiemi cechami cholery epidemicznej, czyli azyatyckiej - czytamy w broszurze wydanej w 1852 roku z polecenia namiestnika Iwana Paskiewicza. - Okazanie się wypróżnień wodnistych, białawych, z zawieszonemi w płynie białawemi jakby płatkami lub strzępkami, stanowi już początek prawdziwej cholery. Wypróżnienia takowe tem się jeszcze odznaczają, że są bez bólu i odchodzą z pewnym wytryskiem. W brzuchu czuć się daje przelewanie i kruczenie. Przytem doznaje chory ogólnego osłabienia sił.
Kolejnymi objawami były wymioty, charakterystyczna zmiana wyrazu twarzy i głosu, zmiana koloru języka, skurcze, obfite pocenie, spowolnienie tętna i pomarszczenie skóry, zwłaszcza na rękach i nogach. Aby powstrzymać epidemię wśród najbiedniejszych, hrabia Paskiewicz polecił wydawanie im leków na koszt Imperium Rosyjskiego i nakazał dofinansowanie pracy lekarzy i felczerów.
Na czas epidemii urządzono w Warszawie sześć szpitali polowych dla łącznie 800 pacjentów oraz otwarto oddziały choleryczne we wszystkich istniejących szpitalach. W 15 punktach miasta rozdawano posiłki dla ubogich, w połowie finansowane przez rząd Imperium Rosyjskiego, a w połowie przez organizacje charytatywne. Oprócz tego w 10 punktach oferowano rano chleb i herbatę. Najgorsza sytuacja była na Powiślu i Solcu, gdzie rosyjskie władze wysłały "dwóch doświadczonych lekarzy" i kilkunastu felczerów. Mimo ich pomocy umierało 50% chorych. Nie bez powodu.
Wódka kontra ogórki
Ówcześni nie mieli najmniejszego pojęcia, co wywołuje cholerę i w jaki sposób się ona przenosi. Dlaczego chorowały całe rodziny? Najpopularniejsza teoria głosiła, że winne są "zmartwienia i wpływy umysłowe", udzielające się kolejnym domownikom. Inni lekarze dostrzegali związek ze spożywaniem mizerii, surowych lub kwaszonych ogórków, sałaty, gruszek czy kapusty, ale też wieprzowiny, baraniny, sera, ziemniaków czy grochu. Lekarze musieli improwizować, ryzykując przy tym własnym życiem.
- Felczerowie i posługujący w szpitalach, aby chętniej pozostawali przy swych obowiązkach, otrzymują oprócz płacy, żywność i porcye wódki - czytamy w rozporządzeniu Paskiewicza. - Zawieszono sprzedaż cząstkową i roznaszaną ogórków, tudzież niedojrzałych owoców, a przy wzmożeniu się epidemii i wszelkich owoców. W traktyerniach zabroniono dawać sałatę i ogórki. W pismach publicznych pojawiają się ogłoszenia: że prawie wszystkie wypadki zapadania na cholerę nastąpiły z powodu użycia na pokarm ogórków, surowizn i niedojrzałych owoców, a także oziębienia żołądka nieostrożnem piciem wody, piwa i nie wystałych trunków.
Według szacunków rosyjskich władz w Warszawie, liczącej wówczas 164 tysiące mieszkańców, zmarło około 4400 osób. A ile zachorowało? Lekarze stwierdzili chorobę u ponad 10 tysięcy warszawiaków, ale szacowali, że u kolejnych 10 tysięcy "rozwinięcie cholery dopuszczonem nie zostało".
John Snow na ratunek
Dwa lata później, w roku 1854, angielski lekarz John Snow doszedł do wniosku, że źródłem pustoszącej Londyn epidemii jest jedna ze studni w dzielnicy Soho. Władze nie były przekonane, czy można wiązać cholerę z wodą, ale zgodziły się na usunięcie pompy wodnej i... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki "krzywa zachorowań zaczęła się spłaszczać". Choć lekarz wpadł w ten sposób na trop odkrycia, które mogło zmienić historię ludzkości, większość ówczesnych była przekonana, że Snow nic nie wie. Gdy w wieku 45 lat zmarł na udar mózgu, wspomniały o tym nieliczne gazety.
Dopiero w roku 1883 późniejszy niemiecki noblista Robert Koch udowodnił światu nauki, że za cholerę odpowiedzialna jest żyjąca w zanieczyszczonej wodzie bakteria. Już dwa lata później Katalończyk Jaume Ferran i Clua opracował pierwszą szczepionkę, jednak choroby nie udało się wytępić do dziś. Według różnych szacunków wciąż umiera na nią od 21 do 143 tysięcy osób rocznie.
(dg)
.