Elektronika - moja pasja od dziecka
12 listopada 2012
"Zakorzenieni na Białołęce" to nowy cykl prezentujący ludzi, którzy z dzielnicą związani są od lat. Tu żyją i pracują, nierzadko wykonując zapomniane od dawna zawody. W tym wydaniu pan Henryk Szostakiewicz, który w bloku przy Szczęśliwej 2 naprawia telewizory i inny sprzęt. Od 20 lat.
- Zaciekawiła mnie wówczas ta tajemnicza siła. Pochodzę z małej miejscowości w dawnym województwie zamojskim. Nie było u nas jeszcze wówczas elektryczności. Do domów docierał radiowęzeł. Czasem, na skutek jakichś awarii, głos w tym głośniku znacznie obniżał swoją siłę. To inspirowało mnie do "wymyślenia" jakiegoś wzmacniacza - wspomina Henryk Szostakiewicz. Dodaje też, że od kiedy w wystarczającym stopniu poznał język rosyjski, zaprenumerował sobie wydawane w Związku Radzieckim czasopismo "Radio" .
- Jakie to były miłe chwile, gdy co miesiąc ze szkolnej klasy przez okno widziałem pana listonosza z nowym numerem czasopisma. No i była druga moja ulubiona, comiesięczna lektura czasopisma "Radioamator i Krótkofalowiec Polski", ale tę kupowałem już bezpośrednio w kiosku, bo to był najszybszy sposób zdobycia kolejnego numeru - opowiada.
Pan Henryk skończył podstawówkę, potem Technikum Elektryczne w Zamościu. Dalej były studia na wydziale elektroniki Politechniki Warszawskiej ze specjalnością aparatura elektroniczna. To dało mu tytuł magistra inżyniera.
- Po studiach dziesięć lat pracowałem w Przemysłowym Instytucie Telekomunikacji projektując różne układy elektroniczne. Był rok 1990.
Pracy miał tak dużo, że rozstał się z Instytutem i rozpoczął działalność gospodarczą na własny rachunek. Przy czym, jak podkreśla - słowo "produkcja" jest trochę na wyrost. Był to montaż a następnie strojenie na specjalnych przyrządach kolejnych dekoderów czy transkoderów, opracowywanych do kolejnych modeli odbiorników.
Po kilku latach "boom" na przestrojenia się skończył. Ponieważ jednak pan Henryk zgromadził dużo dokumentacji odbiorników przywożonych z Zachodu, postanowił zająć się serwisem sprzętu RTV na stałe. I tak od ponad 20 lat prowadzi taki serwis przy ul. Szczęśliwej 2 na Tarchominie.
Gwarancja się opłaca
- Przez te 20 lat przewinęło się przez mój zakład tysiące egzemplarzy najróżnorodniejszego sprzętu. Najgorszy był chyba okres, kiedy w polskich domach masowo pojawiał się sprzęt z byłego Związku Radzieckiego. Fabryki rosyjskie używały wyjątkowo niskiej jakości laminat, na którym montowane były moduły elektroniczne - wspomina.
Za co chwalą go klienci? Przede wszystkim za uśmiech i profesjonalne podejście.
- Na wykonaną usługę udzielam sześciomiesięcznej gwarancji. Wyszedłem z założenia, że jeżeli przy naprawie postawię złą diagnozę i uszkodzenie wkrótce odezwie się znowu, klient wróci - bo ma gwarancję. Bez niej zleciłby naprawę w innym serwisie, a ja straciłbym klienta i ważną dla mnie informację, czy moja diagnoza była trafna. Ta praca jest moją pasją i często poświęcam kilkanaście godzin, aby naprawić skomplikowane uszkodzenie. Oczywiście na takich trudnych przypadkach nie da się zarobić, ale pozostaje satysfakcja. Miło też usłyszeć po latach od klienta, że naprawiony przeze mnie telewizor pięknie działa do dzisiaj - tłumaczy Henryk Szostakiewicz i dodaje, że poza odbiornikami TV dużą grupę naprawianego przez niego sprzętu stanowią piloty, wieże audio, odtwarzacze DVD i CD, magnetowidy i magnetofony, odbiorniki GPS, wagi i zasilacze.
Pan Henryk idzie z duchem czasów - ma nawet stronę internetową - www.serwis-rtv.waw.pl. - Podany tam jest mój e-mail. Na wszystkie pytania odpowiadam wieczorem przed końcem mojej pracy - zachęca.
Anna Sadowska
W Twojej okolicy funkcjonuje zakład lub firma, która na dobre wpisała się w krajobraz Białołęki? Mieszkasz w dzielnicy od lat, wykonujesz odrobinę "niedzisiejszy", choć bardzo potrzebny zawód? Pisz: echo@gazetaecho.pl, dzwoń 22 614-58-28. Może i Ty jesteś już zakorzeniony na Białołęce...