Dzików wciąż pełno
6 lutego 2009
Odłownia, odstrzał, a może nagonka?
W Polsce przez ostatnie kilka lat populacja dzików podwoiła się. Bezpośredni wpływ na to zjawisko miały lekkie zimy oraz struktura upraw rolnych, która jest najczęściej dobrą bazą żerową dla dzików. W naturalnym środowisku zrobiło się dzikom za ciasno, więc zaczęły przenosić się do miast, gdzie nie prowadzi się gos-podarki łowieckiej ani odstrzału redukcyjnego, więc walka z nimi jest trudniejsza. Sprawę komplikują sami mieszkańcy, którzy dokarmiają zwierzęta.
W pobliżu urzędu dzielnicy między ul. Sąsiedzką a Podróżniczą jest zagajnik (teren dawnych działek FSO), gdzie zadomowiło się sześć loch, które urodziły war-chlaki. Przy ul. Podróżniczej mieści się podstawówka, więc sąsiedztwo dzików sta-nowi zagrożenie dla dzieci. Zwierzaki wielokrotnie podchodziły pod szkołę. Wraca-jące z lekcji dzieci nieraz w popłochu rzucały im kanapki, a same uciekały.
- Wnuczka odprowadzam do szkoły z grubym kijem - opowiada dziennikarce "Echa" mieszkanka Wiśniewa.
Przechadzają się w różnych miejscach. - Gdy dostajemy sygnał o ich pojawie-niu się, reagujemy. Udajemy się na miejsce i odstraszamy. Staramy się odizolować ludzi od tego miejsca, wzywamy służby z Lasów Miejskich Warszawy - mówi Sławo-mir Mostowski z białołęckiej straży miejskiej. - Kilka razy w tygodniu, a czasem na-wet kilka razy dziennie otrzymujemy zgłoszenia dotyczące dzików - dodaje. Obec-nie pojawiają się w najbliższej okolicy urzędu dzielnicy. Ponieważ ludzie na ogół boją się dzików, to raczej schodzą im z drogi. Jest to właściwe zachowanie. Lepiej samemu nie podejmować prób ich przepłoszenia. Zawsze należy zachować spokój i wycofać się w bezpieczne miejsce. - Byłem na spacerze z psem i spotkałem dzika, najpierw mnie to zszokowało, ale szybko wróciłem do domu - opowiada Czytelnik "Echa".
Dziki trzymają się raczej zagajników i kompleksów leśnych. Zdarza się nie-stety, że wpadają pod samochody. Zgłoszono już trzy takie kolizje. Cztery dziki zginęły.
Nie ma wątpliwości, że 200 dzików w naszej okolicy to zbyt dużo, zwłaszcza że na wiosnę znów się rozmnożą. Przedstawiciele Lasów Miejskich Warszawy są zda-nia, że jedynym rozsądnym i skutecznym sposobem zmniejszenia populacji jest odstrzał. Taki sposób - stały odstrzał dzików, funkcjonuje m.in. w Łodzi, Gdańsku, Koszalinie czy Zielonej Górze. W Warszawie decyzję w tej sprawie może wydać prezydent miasta. Na razie nie ma takiej zgody.
Zważywszy na bezpośrednie sąsiedztwo szkoły i gęstą zabudowę w okolicy, trudno dziwić się pani prezydent, że takiej zgody nie daje.
Przedstawiciele Lasów Miejskich oceniają, że roczny odstrzał powinien objąć 100 dzików na terenie całego miasta. Tymczasem jednak na terenie Białołęki zało-żone są cztery odłownie, które funkcjonują od jesieni. Złapało się zaledwie 12 sztuk. Wywieziono je na Mazury.
Miasto jest wyłączone spod gospodarki łowieckiej. W okolicach stolicy działają koła łowieckie, ale w samej Warszawie polować nie wolno.
Mieszkańcy proponują zorganizowanie profesjonalnej nagonki. Są chętni do wzięcia w niej udziału. Skoro dziki nie chcą same wchodzić do odłowni, to naj-prostszym sposobem wydaje się zagonienie ich tam. Przecież dokładnie tak kiedyś polowano.
bk, oko