Dzień z legionowską drogówką - zobacz relację!
2 kwietnia 2014
Pracują po osiem godzin na trzy zmiany. Ich codzienność to kolizje, w których nikt nie jest winny, piraci drogowi, którzy spieszą się "do lekarza", a także godziny(!) poświęcone na papierologię. Poznaj najbardziej znienawidzoną grupę policjantów - drogówkę.
- Analizujemy, w jakich miejscach i kiedy najczęściej dochodzi do zdarzeń na drogach. Wbrew pozorom to bardzo żmudna praca. Patrzymy na wszystko - miejsce, dzień tygodnia, porę dnia. Pozwala to ustalić, gdzie np. powinien stanąć patrol i mierzyć prędkość - tłumaczy zastępca naczelnika legionowskiej drogówki Marcin Kulesza.
Po odprawie patrole ruszają do radiowozów. Mieliśmy okazję przyjrzeć się pracy jednego z nich. Ulice Legionowa patrolowaliśmy razem z asp. Arturem Jastrzębiem i sierż. sztab. Andrzejem Pszczołą.
Start: kolizja na Kolejowej
Jeszcze przed wejściem do samochodu okazuje się, że patrol musi jechać na ul. Kolejową, gdzie doszło do kolizji. Na miejscu jesteśmy o godz. 14.30.
Dwóch dość zdenerwowanych mężczyzn czeka przy swoich samochodach, aż funkcjonariusze zdecydują - kto zawinił zderzeniu aut. Młody kierowca hondy opowiada, że przed nim jechał samochód, który według niego niespodziewanie zaczął skręcać na posesję w prawo. Dlatego jego auto musiało ominąć pojazd i znalazło się na drugim pasie, a potem na poboczu. Jadący z przeciwka kierowca peugeota nie miał szans na zahamowanie, dlatego też odruchowo zjechał w bok i kolizja gotowa.
- Winny był ten, który jechał przede mną - gorączkował się młody kierowca hondy. Po wysłuchaniu obu kierowców policjanci zdecydowali - kolizję spowodowała honda i to jej kierowca dostanie mandat w wysokości 250 zł i 6 punktów karnych. Emocje opadły, zaczęły się procedury: Andrzej Pszczoła drobiazgowo opisuje w notatniku zdarzenie, jego uczestników i samochody, wykonuje też szkic całej kolizji. Drugi z policjantów sprawdza przez radio obu kierowców - ich papiery okazują się "czyste". Jeszcze badanie alkomatem, wypisanie mandatu i karty rejestracyjnej (pozwalającej później na wprowadzenie punktów do policyjnego systemu). Z Kolejowej ruszamy dopiero po godzinie! Niemal ponad pół godziny trwało samo pisanie. Jak twierdzą policjanci, papierkowa robota w drogówce to duża część pracy. Opisywanie wypadków zajmuje czasem kilka godzin...
Parkowanie na Piłsudskiego
Ruszamy do kolejnego wezwania. Tym razem dyżurny informuje o problemie na parkingu przy Piłsudskiego. Zgłoszenie niepotwierdzone. Na miejscu okazało się, że zarówno wjazd, jak i wyjazd z parkingu nie są zastawione. Co stałoby się jednak w przypadku pozostawienia auta na wjeździe?
- Kierowca zostałby ukarany mandatem. Jeśli nie byłoby go w samochodzie, za wycieraczką zostawilibyśmy wezwanie na komendę. Tyle możemy zrobić, bo przecież samochodu nie przepchniemy - mówi Andrzej Pszczoła, zaś Artur Jastrząb odnotowuje w zeszycie godzinę przyjazdu i odjazdu z miejsca. Z Piłsudskiego ruszamy na Strużańską. Pocelować fotoradarem.
Na Strużańskiej piraci to norma
Już po kilku minutach od wyjęcia z bagażnika radaru są pierwsze efekty. Aspirant Jastrząb zatrzymuje mistubishi jadące z prędkością 95 km/h. Kierowca bez protestu przyjmuje mandat 300 zł i 8 punktów karnych. Kolejne auto jedzie nieco wolniej, ale też znacznie przekraczając prędkość: o 33 km/h. Tutaj kara zgodnie z taryfikatorem wynosi 200 zł i 6 pkt. - Zaglądamy czasem do taryfikatora, ale pracując codziennie stawki znamy na pamięć. Zdarza się, że kierowcom koniecznie trzeba je pokazać w taryfikatorze, bo nam nie wierzą - mówią funkcjonariusze i opowiadają, że niektórych złapanych kierowców nawet o poranku nie opuszcza dobry humor i dowcipkują: "Myślałem, że jeszcze śpicie, a tu taka niespodzianka". Jak najczęściej tłumaczą swój pośpiech? - Jest moda na lekarzy. Większość, która przekracza prędkość, jedzie właśnie na badania - śmieje się sierż. sztab. Pszczoła i skrupulatnie odnotowuje działania. Tu wszystko musi się zgadzać. Godzina, czas i miejsce. Kolejny będzie Nieporęt.
Służba trwa do godz. 22.00. Kwadrans wcześniej patrol zjeżdża do komendy i znowu "walczy" z papierami.
- Skoro lubi pani pisać, to powinna pani pracować w policji - żartuje Artur Jastrząb. Dopiero po 22.00 zdejmują mundury i wracają do swoich domów.
Jak policjanci opisują swoją pracę? Mnóstwo zajęć, czasem ryzykownych, bo zdarzają się też pościgi i agresywni kierowcy. Do tego przeżycia - bywa, że traumatyczne, bo każdy z policjantów był świadkiem wielu ludzkich dramatów. A efekty? Twierdzą, że są. W 2013 roku było w powiecie 69 wypadków, a rok wcześniej 89. Znacznie zmalała też liczba rannych: było 108, a w ubiegłym roku 87.
Anna Sadowska