Dzielnice powinny mieć więcej władzy
14 grudnia 2011
"Echo" rozmawia z posłanką Małgorzatą Kidawa-Błońską, szefową PO w Warszawie
- Pełna zgoda, że ustawa warszawska to nie jest najszczęśliwsze rozwiązanie dla stolicy. To jest wielkie miasto, spełniające wiele funkcji, więc jego ustrój powinien być tak skonstruowany, aby zapewnić skuteczne zarządzanie. Większa decentralizacja znacznie poprawia tę skuteczność, dlatego rada Warszawy uchwaliła statut, w którym wiele kompetencji zostało przekazanych dzielnicom.
- Zwolennicy pełnej decentralizacji mówią, że zdecydowanie za mało i twierdzą, że prezydent Hanna GronkiewiczWaltz nie jest zainteresowana głębszymi zmianami. Jeden z najpoważniejszych zarzutów dotyczy ograniczania dzielnicom możliwości starania się o pieniądze unijne.
- Pani prezydent zdecydowanie opowiada się za nowelizacją ustroju Warszawy. Zgadzam się, że dzielnice powinny mieć możliwość aplikowania o fundusze europejskie. To prawda, że przed wyborami samorządowymi pięć lat temu Platforma Obywatelska obiecała większą decentralizację miasta. Niestety, nie wszystko, co zostało założone, udało się przekazać dzielnicom przy pomocy statutu. Niektóre sprawy okazały się wątpliwe prawnie lub wręcz niemożliwe.
- I doszliśmy dziś do takiej sytuacji, w której albo należy przestać udawać, że burmistrzowie i radni dzielnic coś mogą i zlikwidować władze dzielnicowe, albo zrealizować wreszcie program Platformy w tym zakresie i oddać im jak najwięcej władzy.
- Na pewno sytuacja, w której burmistrzowie czy radni dzielnic nie mają żadnego wpływu na działania miejskich instytucji, nie jest dobra. Jestem zdania, że prace nad nowelizacją ustroju Warszawy powinny się wkrótce rozpocząć i zakończyć przed kolejnymi wyborami samorządowymi. Znacznie szybciej należy rozwiązać problem janosikowego. Warszawa przekazywała ostatnio około miliarda złotych na rzecz biedniejszych gmin, zaś Mazowsze musiało na janosikowe zaciągać kredyty. To jest absurd, dlatego bierzemy się za obywatelski projekt ustawy o zmianie janosikowego, który popieraliśmy przed wyborami. Nie chodzi o całkowitą likwidację janosikowego, ale o ograniczenie jego negatywnego wpływu na funkcjonowanie dużych miast. Wynik nie jest przesądzony, ale już mamy wsparcie posłów z Łodzi, Wrocławia i Gdańska.
- Z góry przepraszam, że zawracam Pani głowę następną sprawą, z którą moim zdaniem już dawno powinni poradzić sobie burmistrzowie lub miasto, ale ponieważ od wielu lat problem nie jest rozwiązany, a od urzędników słyszę, że wymaga on zmian ustawowych, więc go zgłaszam. Chodzi o zamykanie boisk szkolnych po lekcjach. Wielu burmistrzów twierdzi, że ich stałe udostępnienie możliwe jest tylko wtedy, gdy posłowie zmienią przepisy i zdejmą z dyrektorów szkół odpowiedzialność za zdarzenia na boiskach. Obecnie odpowiadają oni nawet wówczas, gdy coś się wydarzy po godzinach pracy szkoły, więc boiska są w większości przypadków zamykane i niedostępne np. w weekendy.
- Boiska powinny być otwarte - co do tego nie mam wątpliwości. Ja wiem, że samorządowcy wszystko by chcieli mieć w ustawach, ale ten sam efekt da się osiągnąć łatwiej. Po pierwsze można udostępnić boiska przy pomocy zarządzenia prezydenta miasta, które dyrektorzy szkół będą musieli zrealizować, a po drugie sami burmistrzowie mogą zapewnić w swoich budżetach pieniądze na opiekunów boisk, tak by w godzinach, kiedy stoją puste, mogli z nich korzystać mieszkańcy.
- Czy widzi Pani szansę na to, aby infrastruktura kolejowa zaczęła wreszcie służyć mieszkańcom Warszawy? Stolica od czasów carskich ma obwodnicę kolejową, z której nie korzysta. Temat jest wałkowany od 20 lat i wciąż argumentem jest "złe PKP", ale przecież PKP nie jest państwem w państwie.
- Kłopoty z PKP są bardzo poważne w skali całego kraju. W Warszawie np. chcieliśmy, aby dworce przejęło miasto i nie udało się z powodu problemów po stronie PKP.
- Te same tłumaczenia słyszeliśmy za czasów prezydenta Pawła Piskorskiego, ale wówczas PKP było jeszcze firmą państwową, a dziś są to zreformowane spółki skarbu państwa, podlegające Ministerstwu Transportu. Także posłowie mają znacznie większe niż kiedyś możliwości nadzorowania kolei.
- Sejm powinien być jak najdalej od spółek skarbu państwa. Powinny one rządzić się samodzielnie zgodnie z regułami wolnego rynku.
- Jednak jeśli całymi latami coś się nie udaje, to należy interweniować. PKP nie jest zwykłą spółką rynkową. Nie rozumiem, dlaczego rozwiązanie prostych spraw urasta latami do rangi problemów niemal nierozwiązywalnych, jak np. budowanie przez samorządy nowych stacji na terenie kolejowym.
- Warszawa ma setki kilometrów torów kolejowych, które powinny służyć w komunikacji miejskiej. Zresztą schemat komunikacji oparty m.in. na torach PKP przedstawiła pięć lat temu prezydent Hanna GronkiewiczWaltz. Zmiany są realizowane krok po kroku - jeździ coraz więcej pociągów Szybkiej Kolei Miejskiej, wprowadzono wspólny bilet, ale zgadzam się, że mieszkańcy mają prawo oczekiwać szybszych zmian.
- Jak Pani może pomóc w przyspieszeniu działań? Czy warszawscy posłowie nie powinni już dawno posadzić przy stole władz miasta, szefów Polskich Linii Kolejowych, urzędników ministerstwa, urzędu marszałkowskiego i wszystkich innych zainteresowanych tym tematem?
- Jako posłowie dysponujemy oczywiście różnymi formami nacisku. Możemy pisać interpelacje, organizować spotkania i debaty oraz pilotować różne sprawy. Duże nadzieje na to, że zmiany w PKP pójdą lepiej i szybciej, wiążę z nowym ministrem.
- Miejmy nadzieję, bo póki co słynna mapka komunikacji Hanny Gronkiewicz-Waltz pozostaje niespełnioną obietnicą wyborczą. Z okazji zbliżających się świąt życzę Platformie Obywatelskiej i mieszkańcom Warszawy, aby ta mapka mogła za kilka lat odzwierciedlać stan rzeczywisty, a nie niezrealizowane marzenia.
- Ja także z okazji Bożego Narodzenia życzę wszystkim mieszkańcom Warszawy tego samego oraz zdrowych i spokojnych świąt oraz dobrego 2012 roku.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof Katner