Dziedzictwo PRL-u
31 sierpnia 2007
Koniec przepychanek w dawnym hotelu robotniczym przy Kowalczyka 1. Na początku sierpnia dom opuścili ostatni mieszkańcy.
Wtedy zaczęły się problemy ze statusem obiektu i jego mieszkańców. Niektó-rzy mieszkali tam po 20 lat (formalnie jako goście hotelowi), w budynku rodziły się i wychowywały ich dzieci. Spółdzielnia pozwoliła ludziom ("ze względów humanitar-nych" - jak to określiła w piśmie z kwietnia 2003 roku) mieszkać na Kowalczyka na dotychczasowych warunkach, aż do czasu, gdy zostaną poinformowani o możli-wości nabycia lokali w wyremontowanym budynku. Ponieważ w świetle prawa spół-dzielnia nie może prowadzić hotelu, więc w księdze obiektu wpisano "hotel-budynek mieszkalny". Mieszkańcy Kowalczyka 1 nigdy nie otrzymali jednak umów najmu, przedłużano im tymczasowo pobyt. Taki stan trwał do 2006 roku.
Przy Kowalczyka są jeszcze dwa podobne bloki. W nich od początku znajdowa-ły się pełnowymiarowe mieszkania. Zostały one sprzedane lokatorom. Dla Kowal-czyka 1 spółdzielnia zaproponowała plan przebudowy, a potem sprzedaży mieszkań po 1900 zł za metr kwadratowy. Mieszkańcy nie zgodzili się na takie rozwiązanie i dalej pozostawali w budynku na starych warunkach.
Współczynnik ściągalności opłat spadał coraz bardziej. Budynek pustoszał i ge-nerował coraz większe koszty, nie tylko przez zaległości w opłatach, lecz także ciągłe awarie instalacji wodno-kanalizacyjnej, wind itp. Nic się nie zmieniało dopóki spółdzielnia dokładała do interesu. Jednak w końcu powiedziała stop. Na walnym zgromadzeniu delegatów spółdzielni w 2005 roku zaproponowano sprzedaż bloku. W maju ogłoszono przetarg. Wygrała go spółka Happy End. Razem z obiektem de-veloper kupił też plan jego przebudowy. Wtedy zaczęły się przepychanki miesz-kańców z nowym właścicielem. Spółka była oskarżana przez ludzi o celowe doko-nanie zniszczeń w budynku, większość lokatorów nie chciała zrozumieć, że blok wy-maga remontu i że potem będą mogli kupić pełnowymiarowe mieszkania w nim - zgodnie z zasadami wolnego rynku, a nie PRL-owskimi prawami.
Spółka Happy End deklarowała, że przez rok będzie dopłacać rodzinom, które się wyprowadzą, do ich nowych czynszów. Ani to, ani koszmarny stan budynku nie zachęcił sporej grupy pozostałych w bloku ludzi do opuszczenia lokali. "Echo" opisywało tę sprawę w lutym. Po opublikowaniu artykułu "Przyzwyczajeni do socjalizmu" mieszkańcy zarzucali nam brak obiektywizmu. Sprawą interesowały się także ogólnopolskie dzienniki i program "Sprawa dla reportera". Szukano rozwią-zania sytuacji, tymczasem w marcu straż pożarna wydała zakaz dalszego użytko-wania obiektu, ze względu na zagrożenie życia mieszkańców.
Kupcie nam po mieszkaniu
Wreszcie na spotkaniu przedstawicieli stowarzyszenia mieszkańców z zarządem spółki Happy End u posła Pawła Poncyljusza wypracowano kompromis. Większość przyjętych uzgodnień była, jak mówi prezes Happy Endu Jacek Konieczny, przyjęta już na pierwszym spotkaniu z mieszkańcami w białołęckim ratuszu. Tym razem jednak spółka zaoferowała, że wypłaca mieszkańcom 8,5 tysiąca zł na pokrycie różnicy w czynszu, a oni znikają. Do końca czerwca wyprowadziło się około 30 rodzin. Zostało ponad 20 mieszkań, w których lokatorzy postawili sprawę jasno - "albo kupicie nam po mieszkaniu, albo się stąd nie ruszymy". Ze względu na pow-tarzające się kontrole straży pożarnej i zagrożenie karą grzywny spółka zdecydo-wała się opróżnić mieszkania i zapowiedziała ewakuację. 1 sierpnia, po infor-macjach straży pożarnej, że instalacja elektryczna stanowi największe zagrożenie, odłączono prąd. Wtedy wyprowadziła się mniej więcej połowa mieszkańców. Zostało dwanaście rodzin, które stopniowo otrzymywały zakaz wejścia do budynku. Wzywana na miejsce policja przyznawała rację zarządcy. Happy End proponowało eksmitowanym ludziom transport rzeczy i pieniądze na hotel. Z pieniędzy skorzys-tała jedna osoba. W końcu wszyscy się wyprowadzili.A jednak meldunek
Paradoksalne, że 21 osób jest nadal zameldowanych na Kowalczyka. W lutym pi-saliśmy, że dzielnica odmówiła wydania stałego meldunku. Zostały one jednak za-meldowane na podstawie decyzji wojewody w okresie od czerwca do sierpnia.- Na jakiej podstawie wojewoda dokonał meldunku osób w hotelu, na dodatek zagrażającym życiu mieszkańców? - pyta prezes spółki.
Jak się dowiedzieliśmy w biurze prasowym wojewody decyzja została wydana na podstawie Kodeksu postępowania administracyjnego i Ustawy o ewidencji lud-ności i dowodach osobistych.
- Należy wskazać, iż ustawodawca w art. 13 ustawy o ewidencji ludności i do-wodach osobistych przewidział możliwość zameldowania na pobyt stały w po-mieszczeniu hotelowym - wyjaśnia Maksym Gołoś, rzecznik prasowy wojewody mazowieckiego. - Nie uzależnił natomiast zameldowania od stanu technicznego budynku, w tym też względzie nie odsyła do innych ustaw. W rozpatrywanych sprawach nie była zatem możliwa rozszerzająca wykładnia przepisów ustawy o ewidencji ludności normujących tryb zameldowania, czy to w drodze czynności ma-terialno-technicznej, czy jak w badanych przypadkach, w drodze decyzji adminis-tracyjnej.
Wojewoda Mazowiecki wydał 34 decyzje o zameldowaniu, z czego 13 spraw, w wyniku wniesionych skarg, oczekuje na rozstrzygnięcie przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. - Decyzja była niezgodna z prawem - twierdzi Jacek Konieczny, prezes spółki Happy End.
Co dalej?
- Budynek przy Kowalczyka jest tak zniszczony, że jego remont, wbrew naszym wcześniejszym przewidywaniom, okazał się nieopłacalny - mówi Jacek Konieczny. - Możliwe, że wybudujemy w tym miejscu nowy duży budynek lub dwa mniejsze. Planujemy razem z zarządcą pozostałych dwóch budynków zagospodarować ten teren.Toczą się jeszcze dwa postępowania w sprawie Kowalczyka. Jedno z początku roku przeciwko spółce Happy End jest w sądzie rejonowym, drugie zaś w proku-raturze okręgowej - jest to postępowanie, które ma wyjaśnić zagmatwaną sytuację związaną z blokiem przy Kowalczyka.
Ludzie z hotelu złożyli w dzielnicy 31 wniosków o lokal komunalny, z tego 12 zostało rozpatrzonych pozytywnie, a 8 negatywnie. Na listę oczekujących na lokal komunalny wpisano 8 osób, 1 osoba czeka na wpisanie na listę.
Milena Zawiślińska